Rzecznik Praw Obywatelskich przesłał postulat do Ministerstwa Infrastruktury w sprawie zmiany przepisów dotyczących parkowania na chodniku. Postulat do RPO zgłosił ruch pod nazwą „Miejska Agenda Parkingowa”.
Z aktywistą Szymonem z Miejskiej Agendy Parkingowej miałem już do czynienia przy okazji akcji ze Skodą Felicią, która stała zaparkowana nielegalnie na warszawskim placu Pięciu Rogów. Nakręciłem z tej okazji film, gdzie nawet zgodziłem się z większością postulatów. Teraz agenda parkingowa przechodzi do ataku, wnosząc sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wprawdzie trudno stwierdzić, które prawo obywatelskie jest ważniejsze – prawo obywatela do parkowania czy do chodzenia – ale rzecznik się przejął, bo wysłał zapytanie do Ministerstwa Infrastruktury czy planuje zmiany w tej materii.
Chodzi o to, żeby nie można było w ogóle parkować na chodniku, chyba że są tam wyznaczone miejsca parkingowe
Innymi słowy: prawie wszędzie tam, gdzie do tej pory można było legalnie stanąć, zostawiając pieszym wystarczająco dużo wolnego miejsca, już stawać nie będzie można. To dość dziwne, bo wydaje mi się, że podstawowym założeniem powinno być bezwzględne pozostawianie przestrzeni pieszym. Już teraz nie wolno zastawiać całego chodnika i jest to wykroczenie karane mandatem. Zmienić miałoby się to, że mandat dostawałoby się nie za zastawienie chodnika, ale za wjechanie na niego, niezależnie od tego ile miejsca zostałoby pieszym.
Jak to jest żyć na innej planecie?
Ja żyję na planecie Polska, gdzie taki sposób parkowania jest powszechny i akceptowany przez większość obywateli. Poza sytuacjami, gdzie samochody naprawdę zastawiają chodnik (i to należy zwalczać), wszyscy są do tego przyzwyczajeni od lat i jest to problem społeczny z gatunku „nie ma problemu, to trzeba go wymyślić”. Jeśli mogę przejść i minąć się z innym pieszym, to co mnie obchodzi, co się dzieje na reszcie chodnika? Z takiego założenia wychodzę zapewne nie tylko ja. Ale problem leży w czym innym: już teraz żadna straż miejska nie jest w stanie wyplenić parkowania bez pozostawienia miejsca pieszym. Auta tak zaparkowane stoją setkami na polskich osiedlach i nikt nic nie robi. Przepis jest martwy, podobnie jak zakaz pozostawiania samochodów poza wyznaczonymi miejscami w strefach zamieszkania. Dlatego zaostrzenie go spowoduje tyle, że...
Będzie jeszcze bardziej martwy.
Wszyscy będą dalej parkować, tak jak parkowali, tyle że jeszcze bardziej nielegalnie. Będzie można ich zgłaszać, donosić, kapować, konfiturzyć i sygnalizować, ale to nic nie zmieni w kwestii braku możliwości egzekwowania tego przepisu. Jeśli w jakimś miejscu zakażemy parkować i wyrzucimy 3/4 legalnych miejsc parkingowych, co stanie się z tymi samochodami? Wyparują jak 7,16 mln rekordów z CEPIK? Zapewne tak właśnie sądzą aktywiści – jak zwykle wysyłający swój przekaz z innej planety do normalnych obywateli.
Zamiast grzebać w przepisach, należy egzekwować te istniejące
Wystarczy, żeby straż miejska miała skuteczniejsze metody, jak na przykład nakładanie mandatu na właściciela pojazdu. Zaparkowałeś/aś w sposób utrudniający przejście pieszym – straż miejska nie musi prowadzić skomplikowanego postępowania, kto jest sprawcą wykroczenia, tylko karze mandatem właściciela pojazdu. Pozwoliłoby to zwiększyć nieuchronność karania, co obecnie jest fikcją. Potrzeba edukacji i zmiany społecznego nastawienia, tak żeby ludzie sami nie chcieli parkować blokując chodnik – takie rzeczy buduje się latami, wraz z nowoczesnym społeczeństwem obywatelskim. Zakaz ogólny to wylanie dziecka z kąpielą, który w ostatecznym rozrachunku będzie szkodliwy, bo będzie dalej uczył Polaków, że prawo zasadniczo można ignorować i nic się nie dzieje.
Ale proszę bardzo, zabraniajcie!
Można też zabronić chodzenia po schodach (bo można spaść i się przewrócić) albo noszenia czapki (bo mogą na niej być nadrukowane nielegalne symbole). Nie wydaje mi się, że na tym polega tworzenie prawa, chociaż przy obecnym traktowaniu zasad państwa prawa przez ustawodawcę (i tego, i poprzedniego) to już niczego nie można być pewnym. Mój znajomy ostatnio dostał mandat 500 zł od straży miejskiej za parkowanie na parkingu, ponieważ dopatrzono się, że niedaleko tego parkingu znajduje się skrzyżowanie. Miejsce parkingowe od tego skrzyżowania dzieli wiele metrów, ale straż miejska napisała, że jest ich dziesięć i koniec. Dlatego żadne przestrzeganie przepisów nie chroni nas przed mandatem, tak jak ich łamanie nie sprawi, że ten mandat dostaniemy. I to jest problem znacznie większy niż zastawiony chodnik.