Postawił grata w centrum miasta, bo parkowanie jest za łatwe. Byłem wysłuchać postulatów
Aktywista o imieniu Szymon postawił na warszawskim placu Pięciu Rogów Skodę Felicię i okleił ją postulatami związanymi z uregulowaniem parkowania. Właściwie wszystkie odnoszą się do zbyt niskich kar i zbyt słabego ich egzekwowania.
Żadne przepisy nie istnieją, jeśli nie są egzekwowane, a za ich łamanie nie grozi kara. Z czasem wskutek takiej sytuacji osoby objęte tymi przepisami przestają się nimi przejmować, uznając że może i jakieś tam prawo jest, ale można je lekceważyć. Skoro udało się 2136 razy, uda się i po raz kolejny. Zdaniem autora motoryzacyjnego protestu, takie właśnie są realia parkowania w Warszawie i innych dużych miastach, i należy to zmienić.
Ale co konkretnie należy zmienić?
Znaczy ja wiem co, ale czego domaga się od władz aktywista z Felicii? Oto kilka ze zmian, które chciałby widzieć w ramach aktualizacji przepisów:
- możliwość odholowania pojazdu, który stoi niezgodnie z przepisami, ale nie utrudnia ruchu
- waloryzacja stawek mandatów za nieprzepisowe parkowanie samochodów – obecnie taki mandat to 100-300 zł, ta wartość nie zmieniła się od ok. 20 lat
- wprowadzenie przepisów chroniących zieleń i przewidujących realne kary za parkowanie na trawniku – obecnie są one uznaniowe i zależą od humoru straży miejskiej
- zakaz parkowania na chodniku, chyba że miejsca są wyznaczone przez oznakowanie poziome i pionowe.
Jest to wszystko ubrane w troskę zarówno o pieszych, jak i o kierowców. Autor „agendy” wskazuje, że obecne przepisy dyskryminują kierowców uczciwych i płacących za parkowanie, podczas gdy ci nieuczciwi są albo karani śmiesznie niskimi mandatami, albo niekarani w ogóle. Możliwe, tyle że przy okazji kreowana jest rzeczywistość, która nieszczególnie ma coś wspólnego z obecnym stanem faktycznym.
Aktualny stan polskich miast jest diametralnie inny od tego co działo się 20 lat temu
Na początku obecnego wieku zasypane samochodami było absolutnie wszystko. Teraz już tak nie jest – z wyjątkiem sytuacji, gdy w danej okolicy odbywa się jakieś popularne wydarzenie typu mecz piłki nożnej, koncert albo święto Wszystkich Świętych. Wtedy rzeczywiście następuje parkingowe pandemonium i samochody rozjeżdżają co popadnie. Jednak w centrum Warszawy trudno jest znaleźć taką sytuację, na serio nie widziałem już od dawna aut zaparkowanych jak te dwa w górnej części zdjęcia. Może w innych miastach Polski tak jest, ale też mi się nie wydaje.
Z ciekawości postanowiłem jednak wysłuchać konferencji prasowej pana Szymona
A nawet udało mi się zadać pytanie. Wypowiadał się nie tylko aktywista Szymon, ale również Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze, posłanka Klaudia Jachira, posłanka Paulina Matysiak i nieznana mi wcześniej Nina Bąk, również aktywistka. Większość wypowiadających się podkreślała, że nie jest przeciwko kierowcom, tylko przeciwko sytuacji, w której nieprzepisowe parkowanie jest właściwie niekarane, bo nie ma odpowiednich przepisów. Zwracano uwagę, że stan prawny w kwestii parkowania na chodniku pochodzi z roku 1967. Posłanki obiecały zająć się sprawą postulatów pana Szymona w komisjach sejmowych, co prędzej czy później przeniesie się na jakiś projekt ustawy. A ten projekt zapewne przejdzie.
Co tylko pogłębia stan, w którym chodzenie do wyborów nie ma żadnego sensu, jeśli prawo ustanawiają aktywiści. Zwracam uwagę, że tu żadni obywatele o to nie prosili. Po prostu jedna osoba zauważyła problem – jej zdaniem dotkliwy – i wydrążyła temat aż do momentu, gdy zainteresowali się nim posłowie/posłanki. Tym sposobem każdy odpowiednio nieustępliwy obywatel może zmienić prawo, nikt nie musi go w tym celu wybierać. Nawet jeśli obecna sytuacja nieprzesadnie przeszkadza obywatelom. Tego właśnie dotyczyło moje pytanie: czy warto zmieniać prawo, jeśli znikoma garstka ludzi jest zaniepokojona jego obecną formą?
Moje wnioski w tej sprawie
Większość postulatów z „agendy parkingowej” jest słuszna. Problemem jest jednak szaleństwo w usuwaniu miejsc parkingowych tam, gdzie są one najbardziej potrzebne. Niedawno na Żoliborzu, przy starych budynkach mieszkalnych, z dala od centrum miasta, po prostu zaorano parkingi i zrobiono betonowe skwerki. Nie pytano mieszkańców, czy życzą sobie takiej zmiany, wprowadzono ją bo ktoś tak chciał. Zapewne była to jedna osoba, której nie podobało się, że samochody parkują pod oknami. Jeśli wraz ze wszystkimi postulatami agendy parkingowej szedłby uczciwy audyt miejskich ulic pod względem możliwości wyznaczania (płatnych) parkingów, choćby przez tworzenie ulic jednokierunkowych z równoległym parkowaniem, to jestem za. Jeśli natomiast mamy wdrożyć wszystkie postulaty, a zarazem nadal likwidować miejsca do parkowania nie dając nic w zamian, to mogę tylko powiedzieć, że w końcu sam zacznę parkować nielegalnie. Bo bardzo bym chciał to robić legalnie i za opłatą, tylko żebym jeszcze miał gdzie.
I na koniec jeszcze jedno
Istnieje fundamentalna różnica w podejściu między mną a aktywistami. Ja uważam, że powinny istnieć dwa rodzaje nieprzepisowego parkowania. Konkretnie: szkodliwe i nieszkodliwe. Za parkowanie szkodliwe kary powinny być naprawdę surowe, włącznie z błyskawicznym odholowaniem i mandatem w wysokości min. 500 zł. Szkodliwe parkowanie to:
- na chodniku bez pozostawienia miejsca dla pieszych
- na przejściu dla pieszych
- na trawniku – rozjeżdżanie zieleni
- parkowanie przy samym przejściu dla pieszych i zasłanianie go
Wszystkie te rodzaje parkowania są dla mnie jako pieszego niebezpieczne, nieakceptowalne i powodują zagrożenie.
Natomiast nieszkodliwe, ale nieprzepisowe parkowanie to na przykład:
- na zakazie zatrzymywania, na jezdni
- na powierzchni wyłączonej P-21
- na chodniku, jeśli pozostało minimum 2,5 m do przejścia (co najmniej szerokość auta, jestem gotów powiedzieć że nawet więcej)
- w strefie zamieszkania poza wyznaczonym miejscem, jeśli nikomu nie przeszkadza w przechodzeniu
Tego typu wykroczenia w ogóle nie powinny być penalizowane, ewentualnie pouczeniem. A aktyw nie widzi różnicy między tymi sytuacjami i uważa, że powinno się je karać tak samo, ponieważ „tak mówi prawo”. Tyle że prawo powinno sankcjonować jakiś porządek i nie istnieć samo dla siebie, bo ktoś tak gdzieś zapisał. Jeśli ten postulat zostanie wzięty pod uwagę, to jestem gotów wspierać „agendę parkingową” w całości.