Oto rzecz brzydsza niż koń. Ten bus będzie kursował do Morskiego Oka
Nie milkną echa afery, jaka rozpętała się na drodze do Morskiego Oka. Starły się tam dwie siły - miłośnicy koni i górale, a bój dotyczy warunków pracy koni oraz ewentualnego zastąpienia ich innymi pojazdami. Właśnie pokazano bus elektryczny, który będzie kursował na trasie do Morskiego Oka. Jest brzydki, więc jakaś tradycja została zachowana.
Spór o zaprzęgi konne na szlaku do Morskiego Oka trwa od wieków, ale nie milknie, bo ścierają się w nim dwie potężne siły - górale broniący pieniędzy pod płaszczykiem tradycji o raz miłośnicy koni, którzy tak bardzo kochają konie pociągowe, że nie zdają sobie sprawy, że jak nie będą potrzebne, to trafią do rzeźni. Lata temu warunki w jakich pracowały konie były skandaliczne. Upał, przeciążone fasiągi, poganianie batem - to wszystko skutkowało licznymi upadkami, a często nawet zgonami zamęczonych zwierząt. Lata starań przyniosły poprawę warunków pracy, kontrolę weterynaryjną, a także zmianę maksymalnego obciążenia. Spór nadal trwa, bo jest ideologiczny.
Jedna grupa uważa, że na Morskie Oko nie wolno wjeżdżać, bo to złamanie niepisanego kodeksu prawdziwego zdobywcy gór, największa plama na honorze, gorsza niż kupno drewnianej ciupagi z napisem Zakopane na targu pod Gubałówką. W ramach sporu w internecie pokazywane są motywacyjne obrazki, które np. przedstawiają ludzi bez nóg, którzy zdobyli Morskie Oko z uśmiechniętymi turystami na wozach. Druga strona nie widzi w tym nic złego, bo przecież po to są zaprzęgi, po to jest droga asfaltowa, a jeżeli ktoś jest prawdziwym zdobywcą gór, to nie zapuszcza się w takie miejsca jak szlak na Morskie Oko, chyba że jest po prostu pozerem. Sam raz w życiu skorzystałem z zaprzegu - razem z rodziną weszliśmy na Morskie Oko, ale perspektywa powrotu z trzyletnią córką w deszcz, sprawiła, że wyskoczyłem z kilkudziesięciu złotych i zjechałem zaprzęgiem. Nie czułem się gorszy, ani lepszy, ale na pewno byłem suchy, a tego nie mogli powiedzieć o sobie piechurzy.
Czemu wracamy do sporu o konie?
Kilka tygodni temu Polskę obiegło dramatyczne nagranie, w którym góral uderza po chrapach konia, który się przewrócił. Krzyk w mediach był olbrzymi, dopiero później okazało się, że to standardowe postępowanie w takich przypadkach i jeżeli koń nie wstałby, to groziłyby mu różne konsekwencje.
Ale to bez znaczenia, bo w świat już poszedł zły przekaz i się zaczęła narodowa dyskusja o koniach. Mamy gorący okres kampanii do europarlamentu, więc włączyli się do niej politycy. Bitwę pod Morskim Okiem stoczył poseł Litewka, która okazała się zwycięska - nie dał się pokonać armii górali co przyniosło wymierne efekty:
Wydaje się to wielkim zwycięstwem, ale poseł zapowiada dalszą walkę, tak żeby całkowicie zakazać zaprzęgów konnych na szlaku do Morskiego Oka. Czy wpłynie to na populację koni pociągowych? Tego się obawiam, bo według źródeł stanowią zaledwie 1/4 wszystkich koni w Polsce, przeważająca większość hodowana jest do jazdy sportowej i rekreacyjnej. Konie pociągowe muszą pracować, bo inaczej mogą się ochwacić, nie będą hasać beztrosko po łąkach. Ale to temat na inny portal, my tu się zajmujemy motoryzacją. A z motoryzacji mamy przełom.
Elektryczny bus przybył na Morskie Oko
Krótko po walce z góralami udało się rozpocząć testy elektrycznego busika, który ma wozić turystów pod samiuśkie Morskie Oko.
Jak czytamy w pierwszej kolejności przeznaczony dla osób niepełnosprawnych i starszych. Może w końcu będzie skutecznym rozwiązaniem. Jest brzydki, ale to detal. Już w 2014 r. próbowano ulżyć koniom i zastosowano wóz hybrydowy, czyli z silnikiem elektrycznym, który miał ulżyć koniom. Pierwszy test zakończył się fiaskiem, wóz uległ awarii, więc rozpisano przetarg na kolejny. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania - napęd działał, konie miały lżej, wszyscy byli szczęśliwi. Hybrydowy fasiąg spłonął w 2018 r. Według oficjalnych przekazów było to skutkiem zwarcia instalacji elektrycznej, ale w Murzasichle godali, że przed zwarciem spod wozu wystawały kierpce. Czy tak było? Nigdy się nie dowiemy. Temat powrócił w 2021 r., o czym pisaliśmy.
Niestety tym razem coś nie pykło i hybrydowy wóz okazał się porażką. Po testach uznano, że nie nadaje się do wożenia turystów. Czemu wcześniejszy był dobry, a ten nowy był zły? W tym nowym padały akumulatory, co sprawiało, że koń zamiast lżej, miał ciężej.
Więcej przeczytasz w tym artykule:
Dlaczego do tej pory nie używano meleksów? Tego nie wie nikt, wozacy mówili, że to zniszczy piękno gór, tak jakby nie czyniły tego billboardy, których pełno w okolicy, a jeszcze inni, że to zamach na tradycję. Potrzeba było przewróconego konia, wyborów i nagle coś się zaczęło dziać. Aczkolwiek trochę się boję, lubię góry, lubię Morskie Oko, ostatnio nawet kocham konie, bo oglądam Yellowstone razem ze spin-offami, ale boję się ciszy elektrycznego busa. Koń przynajmniej rozsiewa specyficzny zapach, a do tego wydaje odgłosy. Nie wiem, czy jestem gotowy na dźwięk samochodu elektrycznego na trasie nad Morskie Oko. Sprawdzę to jeszcze tego lata.