Co to jest: okrągłe, metalowe i nie wolno do tego podpinać przewodów rozruchowych?
Założę się, że nie zgadniecie, gdzie znajduje się ten element. Podpowiem, że w samochodzie.
Uwaga, zagadka: co to jest i gdzie się mieści?
Wygląda jak metalowe słońce albo jak ten potwór z ostatniej sceny „Matrix - rewolucje”. Pośrodku ma napis „nie używać do odpalania z kabli”, ponieważ ludzie potrafią wpaść na najdziwniejsze pomysły, więc należy ich ostrzec nawet przed zupełnymi absurdami. Prędzej czy później ktoś próbowałby wprowadzić je w życie. Co to jest?
To radiator do lamp Intellilux LED w Oplu Astra
Problem z lampami diodowymi jest taki, że grzeją się punktowo. To znaczy jeśli jedziemy zimą, to przednie lampy nie będą się grzać od frontu na tyle, żeby topić śnieg, pozostaną zimne i mogą zajść szronem. Właściciele samochodów z lampami diodowymi stale narzekają na to w internecie. Nie oznacza to wcale, że lampy LED się nie grzeją – jak najbardziej grzeją się, tyle że nie posiadają zewnętrznej szklanej bańki, która odprowadza ciepło w żarówkach tradycyjnych. Przy okazji warto zauważyć, że LED-y nagrzewają się do o wiele niższych temperatur niż zwykłe żarówki z włóknem, są jednak bardziej wrażliwe na temperaturę i już przekroczenie 60 stopni może być dla nich zabójcze. Dlatego lampy samochodowe w technologii diodowej mają osobny, zewnętrzny radiator, który stale utrzymuje właściwą temperaturę pracy. Nie będzie on nigdy rozgrzany do czerwoności i raczej nie spowodujemy sobie nim oparzeń 1. stopnia, ale po dłuższej jeździe lepiej go nie macać.
Jak również lepiej nie podpinać do niego przewodu masowego
W wielu nowoczesnych samochodach występuje problem z podłączeniem drugiego akumulatora, boostera lub powerbanku do odpalania, bo nie wiadomo gdzie złapać klemy. Plus przeważnie jest widoczny, nawet jeśli akumulator znalazł się w bagażniku. Wówczas pod maską wyprowadza się końcówkę do podłączenia klemy oznaczoną kolorem czerwonym i symbolem plusa. Kłopotem pozostaje dobra masa, czyli minus. Trzeba ją łapać do niepomalowanego elementu karoserii, albo do mocowania silnika, albo oczywiście do minusa na akumulatorze. W żadnym razie nie należy jej podłączać do tego radiatora, bo uszkodzimy sobie lampę. Choć muszę powiedzieć, że element wygląda kusząco, jakby mówił „podłącz mi tu klemę, damy radę”.
Radiator do lampy LED twórczo rozwiązuje problem, który samemu sobie stworzono
Wysoka efektywność energetyczna lamp diodowych sprawia, że trzeba było wymyślić inny niż do tej pory sposób odprowadzania ciepła. Zamiast żarówki trzeba było więc zaprojektować i wprowadzić do produkcji zupełnie nowy, nieznany wcześniej element, wykonany z wcale-nie-taniego metalu. Wprawdzie zapewne wytrzyma on cały okres eksploatacji samochodu, ale wcześniej był zupełnie niepotrzebny i też wszystko działało, a żarówki można było po prostu wymieniać, nawet poza warsztatem (horror!). Spróbujcie wymienić „żarówkę” w lampach ledowych Intellilux – żart, to oczywiście niemożliwe, wymienia się całą lampę.
LED-y z czasem świecą coraz słabiej, często już po kilku tysiącach godzin pracy siła świecenia spada do 70% oryginału. Wtedy reflektor zasadniczo nadaje się do kosza. Niemiecki ADAC zwraca uwagę na niską trwałość lamp LED i ogromne koszty ich wymiany. Podstawowym problemem jest właśnie przegrzewanie się, stąd pewnie tak wielkie radiatory w nowe Astrze. Być może moduły LED wytrzymają nawet z dziesięć lat. Chyba że podłączycie do nich przewód masowy podczas odpalania.