Jeździłem nową Omodą 5. Przywiozłem wam niesamowity przycisk
Omoda 5 oferuje szokująco dobre wyposażenie za niewielkie - jak na obecne realia rynku - pieniądze. Ale czy podczas jazdy czuć, że to tani i chiński wóz?
115 500 złotych. W dzisiejszych czasach można mieć za tyle co najwyżej przyzwoicie wyposażony samochód segmentu B, zwłaszcza jeśli ktoś chce jeździć wozem z automatyczną skrzynią biegów. W klasie kompakt się za tyle nie poszaleje, crossovery też będą raczej skromne. Chyba że pokonamy uprzedzenia.
Właśnie tyle kosztuje Omoda 5
Marka należąca do koncernu Chery weszła na polski rynek wiosną, ale biada temu, kto wtedy zdecydował się na zakup auta. Teraz debiutuje bowiem Omoda 5 po liftingu - świeższa, nowocześniejsza, a do tego jeszcze tańsza.
Za wspomniane 115 500 zł dostajemy więc crossovera mniej więcej wielkości Toyoty C-HR. Ma w wyposażeniu m.in. reflektory LED, elektrycznie sterowane fotele z przodu z wentylacją (!), bezprzewodową obsługę systemów Apple CarPlay i Android Auto, indukcyjną ładowarkę do telefonu, adaptacyjny tempomat i kamerę cofania. Bez dopłat. Bogatsza wersja Premium (od 129 500 zł) dostaje jeszcze m.in. lepsze audio Sony, doświetlanie zakrętów, kamery 360 i podgrzewanie kierownicy.
To samochód spalinowy - ma silnik 1.6 T-GDI o mocy 147 KM, momencie obrotowym 275 Nm i seryjną, automatyczną, dwusprzęgłową skrzynię. Nie można dokupić napędu 4x4, ale w tej klasie to raczej nie jest kłopotem.
Ceny są świetne, ale na klawiaturę nasuwa się pytanie: jak to jeździ? Jak wygląda na żywo? Czy czar nie pryska w sekundę po otwarciu drzwi? Gdzie tkwi haczyk? Pojechałem go szukać.
Omoda 5 na żywo
Jak zwykle w przypadku chińskich aut, oglądający prześcigali się w wymyślaniu, do jakich znanych aut podobna jest Omoda. Ochoczo brałem w tym udział. Widać tu trochę Audi (Q3 Sportback), trochę Lexusa (zwłaszcza z tyłu), szczyptę Toyoty C-HR i sporo Nissana Ariyi. Całość wygląda jednak efektownie i nowocześnie. Domyślam się, że spora część klientów Omody wybierze taki samochód zamiast jakiegoś używanego. Wtedy wygląd, który robi wrażenie, staje się ważną zaletą i argumentem za wozem z salonu.
W środku festiwal szukania inspiracji trwa. Kokpit wygląda dość zwyczajnie - tak wyobrażam sobie projekt, który stworzyłaby sztuczna inteligencja, do której ktoś wgrałby wnętrza wszystkich współczesnych aut i kazał zrobić miksturę. Środek miejscami (zwłaszcza na drzwiach) przypomina nowe Mercedesy, za to miękko wykończona listwa między nawiewami a ekranem to wypisz wymaluj Mazda.
Jak z jakością?
Po wejściu do środka można poczuć niezbyt przyjemny zapach, który określiłbym jako „azjatycką nowość”. Pamiętam go też z wozów koreańskich sprzed kilku lat. Egzemplarze na prezentacji były jednak zupełnie nowe - miały po 30 kilometrów przebiegu. Zapach wkrótce zniknie, poza tym niektórzy mogą go lubić. Auta używane tak nie pachną…
Jakość plastików jest różna - niektóre materiały są przyjemnie miękkie, a inne (np. na drzwiach) - dość twarde. Miłośnicy opukiwania każdego fragmentu kokpitu na pewno dostarczą sobie w Omodzie sporo wrażeń. Ogólnie wrażenie jest jednak niezłe. Mógłbym mieć kilka zastrzeżeń do estetyki wnętrza - czasami jest zbyt błyszcząco, ale to kwestia gustu. Nie jest brzydko, co najwyżej nie do końca w moim stylu. W czasie jazdy nic nie trzeszczy.
Jak wypada ergonomia? Klimatyzacja nie ma, niestety, osobnego panelu z fizycznymi pokrętłami, zwykłe przyciski nie zostały jednak całkowicie wyeliminowane (o jednym z nich jeszcze opowiem). Nie brakuje schowków i miejsca na odłożenie telefonu. Większością funkcji steruje się z poziomu ekranu. Mógłby działać trochę szybciej.
Zanim przejdziemy do wrażeń z jazdy, słowo o tylnej części wozu. Mimo że to SUV coupe, przestrzeni na głowę w drugim rzędzie nie brakuje pasażerom mierzącym do ok. 1,87 m. Miejsce na nogi - takie, jakiego można by się spodziewać po wozie tej wielkości. Nie jest źle. Pojemność bagażnika: 360 litrów. Niedużo, ale „na osłodę” mamy niski próg załadunku.
Jak jeździ Omoda 5?
Sporą część jazd testowych przeprowadzono na terenie ośrodka doskonalenia techniki jazdy. Zawsze warto przypomnieć sobie zasady wychodzenia z poślizgu (i przede wszystkim tego, jak do niego nie dopuścić), ale w takich warunkach nie można powiedzieć zbyt wiele o takich cechach auta, jak wyciszenie czy praca zawieszenia. Musiałem ratować się pożyczeniem jednego z egzemplarzy na małą przejażdżkę po okolicy.
To za mało, by wypowiedzieć się na temat zużycia paliwa (ale warto pamiętać, że chińskie jednostki zwykle bywają dość spragnione) czy zachowania w różnych warunkach. Ale mogłem zauważyć kilka cech Omody 5.
Wrażenia są dość zwyczajne
Omoda nie jeździ ani świetnie, ani szczególnie źle, nie jest więc tak, że niska cena jest okupiona cierpieniem podczas jazdy. Jest jednak kilka wad - czas reakcji na gaz jest długi, rownież przy ruszaniu. Auto przez chwilę zastanawia się, co zrobić. Po drugie, silnik jest głośny podczas przyspieszania. Po trzecie, wyciszenie podczas jazdy po drodze ekspresowej jest co najwyżej przeciętne.
Nie jest bardzo głośno (jak np. w samochodzie BAIC Beijing 5), ale do grona liderów rynku w tej kwestii Omoda 5 dużo traci. Jest za to żwawa - osiąga 100 km/h w 10,1 s. Wystarczy, i to pomimo tego, że przy okazji liftingu wóz stracił aż 39 KM, aby spełnić unijne normy emisji spalin.
Samochód nie jest też na pewno propozycją dla kierowców, którzy interesują się prowadzeniem auta. Układ kierowniczy charakteryzuje się przeciętną precyzją, a nadwozie wyraźnie przechyla się na zakrętach. Nie chodzi o to, że Omoda 5 jest niebezpieczna. Po prostu nie ma w sobie ani krzty sportowego charakteru. To nie wada, a cecha, o której trzeba pamiętać, decydując się na ten wóz. Za to zawieszenie przyjemnie, dość miękko resoruje i jest ciche.
Cicho przestaje być za to po wciśnięciu przycisku "Super Mode". Robi się super, bo można się poczuć, jak na Tuning Show 2002 w Siedlcach. Auto (przypomnijmy, że spalinowe) emituje wtedy z głośników potwornie (ale naprawdę POTWORNIE) głośny dźwięk, który miał chyba brzmieć rasowo, ale przypomina Golfa III z dziurawym wydechem. Na ekranie pojawia się za to animacja jak ze starej gry. Jeśli jest ktoś, kto jeździ tak na co dzień, lepiej mieć go na oku, bo musi być dziwny. Okropne, zatwierdzam!
Omoda 5 robi na żywo lepsze wrażenie niż się spodziewałem
To niedrogi samochód, ale w kontakcie „oko w oko” wypada zupełnie przyzwoicie. Nie budzi większych emocji, ma swoje wady, ale nie jest zły. To zła wiadomość dla europejskich rywali. A ja czekam na dłuższy test.