Jeździłem nową Mazdą 6e. Jedna wersja to hit, druga jest sympatyczna
Nowa Mazda 6e to nowe otwarcie japońskiej marki. Jest pierwszym dużym samochodem elektrycznym i do tego nie jest wyłączną konstrukcją Mazdy. Wybrałem się na pierwsze jazy i mam kilka przemyśleń.

Mam sentyment do Mazdy, bo nie dość, że mój pierwszy samochód w życiu był tej marki, to uwielbiam ją za to, że idzie pod prąd i to dosłownie. Nadal trzyma się silników Wankla, gdy inni opowiadają bajki o końcu diesla, to ta pokazuje rzędową szóstkę o pojemności 3,3 l. Nadal ma w ofercie cudowny samochód sportowy, a teraz wprowadza na swój sposób urzekającego SUV-a CX-5, który ma spory silnik, ale za to niewielkiej mocy. I to jest piękne i co najlepsze - to się sprawdza. Mazda zaliczyła wzrost sprzedaży w ubiegłym roku o ponad 5 proc., co jest naprawdę dobrym wynikiem. Niestety swoją nieszablonowość musiała zrekompensować samochodem elektrycznym. Nie wyważała otwartych drzwi - sięgnąła po konstrukcję swojego partnera technologicznego.

Mazda 6e to dzieło spółki joint-venture Changan Mazda z siedzibą w Chinach. Podstawą jest model Deepal L07, który został poddany modyfikacji wyglądu, tak żeby wyglądał, jak samochód japońskiego producenta. Na Stary Kontynent trafia pod dobrze znaną nazwą, która kojarzy się z solidnym samochodem. Nie ma tu rewolucji technologicznych, ale Mazda twierdzi, że europejska wersja różni się od chińskiej komfortem jazdy i prowadzeniem. Niestety nie jeździłem chińskim autem, więc nie mogę porównać i sprawdzić, czy producent ma rację. Wybrałem się do uroczych zakątków wokół Düsseldorfu, by tam sprawdzić, czy Mazda ma potencjał na hit.

Ale najpierw o Polsce i naszych rodakach, którzy pokochali Mazdę 6e
Polski oddział Mazdy pokazał samochód na targach w Poznaniu, które odbyły się pod koniec kwietnia tego roku. Był to premiera statyczna, bez możliwości przejażdżki autem. Mazda 6e występuje w dwóch wersjach: Standard Range ma akumulator o pojemności 68,8 kWh i silnik o mocy 258 KM i momencie obrotowym wynoszącym 320 Nm. Do setki zbiera się w 7,5 s, a prędkość maksymalna wynosi 175 km/h. Na jednym ładowaniu przejedzie do 479 km.




Druga wersja ma akumulator o pojemności 80 kWh - zasięg 552 km. Moc wynosi 245 KM, a przyspieszenie do setki to 7,8 s. Mazda 6e w odmianie standardowej kosztuje 198 200 zł w wersji wyposażenia Takumi, a bogatsza odmiana Takumi Plus to koszt 206 600 zł i naprawdę warto do niej dopłacić, bo dostaniecie obłędną brązową tapicerkę, którą widzicie na zdjęciach, panoramiczny dach i skórę nappa. Wersja Long Range startuje od 203 600 zł za Takumi i 212 000 zł za odmianę Takumi Plus.
Polscy klienci chętniej wybierali wersję ze zwykłym zasięgiem, ale za to w najwyższym możliwym wyposażaniu. Zapytacie: ale jak to możliwe? Gdzie tu jest sens? Otóż rozchodzi się o moc ładowania. Wersja z mniejszym zasięgiem obsługuje ładowanie o mocy 165 kW, natomiast odmiana Long Range 90 kW i nie ma tu literówki. Po prostu obie wersje różnią się technologią użytą w bateriach, co przekłada się na czas pod wtyczką. Long Range korzysta z akumulatora NMC, a ten źle znosi wysokie moce ładowania. Odmiana o mniejszym zasięgu może i przejeżdża 73 km mniej, ale za to ładuje się prawie 2 razy szybciej. A jak to wygląda w praktyce? Od 10 do 80 proc. odmiana z mniejszym zasięgiem ładuje się w 24 minuty, a ta z większym aż 47 minut. To jest naprawdę przepaść, więc nie dziwi mnie, że Polacy wybierają właśnie taką odmianę. Co ciekawe - Mazda też szacuje, że standardowa wersja będzie koniem pociągowym sprzedaży na naszym kontynencie.
Potwierdzają to na razie statystyki - Polska jest siódmym rynkiem w Europie pod względem zamówionych egzemplarzy - zamówiono w ciemno 63 szt., z czego 84 proc. to wersje z mniejszym zasięgiem. Tyle samo proc. klientów wybiera najbogatszą odmianę Takumi Plus. Nie dziwię się, bo dopłata jest niewielka, a dostajemy auto wyposażone pod korek. A skoro mamy za sobą już garść faktów, to czas w końcu usiąść za kierownicą Mazdy 6e.

Nie sposób jednak nie wspomnieć o designie
Mazda 6e jest świetnie wyglądającym samochodem i mam pewność, że gdyby pod maską znajdowała się jednostka spalinowa, to liczbę zamówień w ciemno Mazda określałaby w tysiącach. Duży grill, który dla większego efektu jest podświetlany, piękne linie, długa sylwetka (4,9 m długości całkowitej auta), szyby bez ramek, a także tył, który kojarzy się z RX-7, ale dla mnie ta Mazda ma oczywiste nawiązania do 323F BA, którą posiadałem. Tam też miałem szyby bez ramek, wąskie światła, blendę łączącą tylne światła i gustowny spojler. Oczywiście Mazda uważa inaczej, ale będę się trzymał swojej wersji.
Mazda 6e to liftback z całkiem pojemnym bagażnikiem, ale niektórzy zwrócą uwagę na to, że jest dosyć płytki. Poczekam z werdyktem na polskie jazdy, gdzie będę mógł zapakować go po dach. 466 litrów z tyłu to przyzwoita wartość. Z przodu znajdziecie drugi bagażnik o pojemności 72 litrów i regularnym kształcie, więc wrzucicie tam walizkę i plecak.



Największą zmianą w stosunku do innych Mazd jest wnętrze, którego nie spotkacie w żadnym innym modelu producenta. Uwagę przykuwa wielki ekran 14,6 cala, który jest sercem obsługi samochodu i nie ma tu ani grama przesady. To z jego poziomu włączycie tak podstawowe rzeczy jak światła, wycieraczki, klimatyzację, nawigację itd. To w nim ustawicie poziom rekuperacji, sprawdzicie zużycie prądu, a także włączycie jonizację powietrza i relaksującą muzykę. Menu działa szybko, ale jego obsługa może w pierwszej chwili przerażać, bo to już nie jest oprogramowanie samochodu, tylko smartfon przeniesiony do wnętrza auta. Nawet układ menu jest podobny jak na dowolnym Androidzie. Mamy zresztą o tym oddzielny tekst:
Jeżeli jednak z jakiegoś powodu nie lubisz czytać, to mam dla ciebie również wersję obrazkową:
@autoblogpl Mazda 6e smartfon na kołach #moto #car
♬ dźwięk oryginalny - Autoblog.pl
Po kilku minutach użytkowania nauczycie się tego menu i kolejne funkcje będziecie włączać bez problemu. Samochodem można sterować również głosowo, działa to całkiem nieźle. W testowym egzemplarzu przedprodukcyjnym dostępny był wyłącznie język angielski, ale Mazda zdradziła mi, że obsługa polskiego będzie dostępna w momencie odbioru pierwszych egzemplarzy. Samochód obsługuje również sterowanie gestami i pozwala zrobić sobie selfie za pomocą wbudowanej kamery. Mówiłem coś o chińskich korzeniach?

Wyświetlacz kierowcy ma 10,2 cala, sprawdzicie na nim podstawowe informacje. Oprócz tego Mazda ma spory wyświetlacz przezierny (HUD) z funkcją rozszerzonej rzeczywistości, ale nie mogłem tego sprawdzić w praktyce, bo egzemplarz przedprodukcyjny nie pozwalał na to. Spokojnie, to też zostanie rozwiązane do września, kiedy to pierwsze egzemplarze trafią do klientów.
Wnętrze jest bajecznie wykonane. Skóra jest miękka i jest jej pełno, nawet góra deski rozdzielczej jest nią pokryta, co sprawiło mi radość, bo coraz rzadziej producenci decydują się na taki krok. Jeżeli ktoś miał wątpliwości czy Mazda jest producentem premium, to polecam wsiąść do modelu 6e, a później np. do BMW i4 i wrócić z kwiatami dla japońskiego producenta na przeprosiny. Testowałem najbogatszą odmianę Takumi Plus, wybrałbym ją dla siebie. Połączenie alcantary ze skórą jest idealne na co dzień. Fotele są podgrzewane i wentylowane, więc nawet w upały nie będziecie lepić się do nich plecami. Mam jednak dwie uwagi - fotel pasażera nie jest regulowany na wysokość, a miejsce nad głowami wydaje się być mocno ograniczone, a przynajmniej robi takie wrażenie po zajęciu miejsca. Przy czym osoby o wzroście powyżej 180 cm nie narzekały, więc najwidoczniej wszystko to kwestia złudzenia optycznego.






Z tyłu miejsca jest dużo, pasażerowie mogą sterować klimatyzacją. Rozstaw osi to 2895 mm, więc kabina należy do przestronnych. Fotele są bardzo dobrze wyprofilowane, mają odpowiednie trzymanie boczne. Polubicie funkcję Relaks, którą możecie włączyć na postoju, np. na ładowanie. Pół godziny drzemki w towarzystwie kojących dźwięków pozwoli wam odpocząć.





Wyciszenie to zaskakująca przewaga Mazdy
Wiecie jak to jest z japońskimi samochodami - nie uświadczycie tam zbytnich inwestycji w wygłuszenie. Huk przy jeździe z prędkościami autostradowymi nie jest już oszczędnością kilku jenów, tylko po prostu cechą aut z Japonii. Życie nauczyło mnie, że japoński samochód musi być głośny i tyle. Niektórzy w obronie tych oczywistych oszczędności na klientach robią podwójne fikołki, mówiąc, że to wina japońskich ograniczeń prędkości. Nawet na autostradzie samochody mogą poruszać się z maksymalną prędkością 100 km/h. Oczywiście ta śmiała teoria nie ma nic wspólnego z faktami, ale pasuje do pewnego stereotypu. Nauczony doświadczeniem wsiadłem do Mazdy i jestem tak zaskoczony, że jeszcze po powrocie z wyjazdu długo nie mogłem się otrząsnąć. Mazda 6e jest po prostu doskonale wyciszona. Nawet przy jeździe z maksymalną prędkością (plusy jazd testowych w Niemczech) w kabinie jest przyjemnie, wręcz zaskakująco cicho.

Jak jeździ nowa Mazda 6e? To samochód do codziennego poruszania się przy zapewnieniu maksymalnego komfortu. Szalenie trudno zerwać w nim przyczepność, nawet przy wyłączonej kontroli trakcji stara się utrzymać w ryzach. W trybie Sport różnica to głównie inna reakcja kierownicy. Nie angażuje, ale z drugiej strony nie można powiedzieć, że jeździ źle. To samochód dla zwykłego kierowcy, który lubi jeździć w ciszy, komforcie i nie zajmuje się urywaniem kolejnych ułamków sekund na drodze. Mazda nawet nie ukrywa, że ten model nie ma sportowych ambicji, bo to połykacz kilometrów. Z drugiej strony 53 proc. mocy trafia na tył i da się to wyczuć podczas prowadzenia. Zakręty pokonuje się całkiem gładko, odcinek testowy przebiegał przez kilka szykan i muszę przyznać, że było całkiem przyjemne. Na pewno nie będziecie rozczarowani tym autem.









A jak z zużyciem prądu? Według danych katalogowych średnie zużycie wynosi około 16,6 kWh na 100 km. Byłem z siebie szalenie dumny, że wykręciłem razem z kolegą 16,2 kWh, ale później dowiedziałem się, że niektórym udało się osiągnąć nawet 14 kWh zużycia na tej samej trasie. Oznacza to jedno - deklarowany zasięg jest jak najbardziej możliwy do osiągnięcia.



Nowa Mazda 6e - jaki jest werdykt?
Dla mnie się podoba, jak to mówią na Podlasiu. To naprawdę dobry samochód, z nieco zbyt skomplikowanym sterowaniem, ale efekt jest satysfakcjonujący. Jednocześnie mam z tyłu głowy wrażenie, że gdyby pod maską był jeden z silników z rodziny Skyactive, to Mazda musiałaby zwiększyć moce produkcyjne w swoich fabrykach. Nie można jednak zapomnieć o tym, że Mazda 6e jest świetnie wyceniona. Wersja, którą jeździłem to koszt 210 500 zł, a od tego należy odliczyć dopłaty, które można łatwo uzyskać, czyli nawet do 40 tys. zł, przy spełnieniu wszystkich warunków. Wtedy cena robi się jeszcze bardziej bajeczna.