REKLAMA

Jak być eko? Bądź jak Norwegia, kupuj samochody elektryczne za pieniądze z ropy naftowej

W Norwegii samochody elektryczne sprzedają się świetnie. Lecz chwalić mogą ją tylko ci, którzy nie wiedzą co stoi za ich elektrycznym nawróceniem. To złoża ropy naftowej.

Koncerny naftowe: Norwegia samochody elektryczne
REKLAMA
REKLAMA

Miałem kiedyś koleżankę. Była bogata z domu i nie miała oporów by pokazywać to światu. Była też wegetarianką, nie gotowała sama, więc codziennie jadała w wegetariańskich restauracjach. Ze wstrętem patrzyła na znajomych, którzy jadali kebaby. Nie przeszkadzało jej, że jej ojciec miał dobrze prosperującą rzeźnię. Ktoś za te obiady musiał płacić. Była też bardzo ładna, ale ślepa na jedno oko.

Na imię jej było Norwegia.

To znacznie przebija wynik z całego 2018 roku. Sprzedaż elektryków osiągnęła wtedy 30 proc. udział w rynku. No i pięknie, no i super, ale dlaczego wszyscy uznają, że Norwegia świeci przykładem? Zapytajmy sprawdzonym sloganem polskich Januszy: Skąd oni wzięli na to pieniążki?

Odpowiedź brzmi: z ropy naftowej. Wydobycie ropy naftowej i gazu na Norweskim Szelfie Kontynentalnym nieustannie rośnie, a za kilka lat ma osiągnąć rekordowe wartości. Zwiększa się liczba odwiertów i znacząco wzrasta liczba wydawanych licencji wydobywczych.

W 2018 r. na szelfie wydobyto prawie 550 mln baryłek ropy oraz 122 mld metrów sześciennych gazu. Te liczby w najbliższym czasie będą tylko rosły, zapewne szybciej niż udział elektryków w rynku.

Tak, można dumnie wypinać pierś do orderów za bycie eko i jednocześnie być liderem sprzedaży surowca do produkcji paliwa zasilającego samochody z silnikami spalinowymi.

W 2025 r. Norwegia wprowadzi zakaz sprzedaży samochodów spalinowych.

Ewidentnie na całej tej ropie nie planują jeździć sami. Niech inni się trują spalinami, szczególnie tymi wstrętnymi dieslami. Miło byłoby, żeby truli się jak najdłużej, bo ktoś ropę musi od Norwegii kupować. Oni prąd do swoich elektryków biorą w większości z odnawialnych źródeł energii.

Norwegowie mogą chodzić cali ubrani na biało. Po zakazie sprzedaży aut napędzanych silnikami spalinowymi, na tej krystalicznej bieli nie osiądzie nawet jeden pyłek z DPF. A Norwegia będzie dumnie nosić szaty państwa, które jako pierwsze przestawiło się na ekologiczne samochody.

W Chinach, gdzie samochody elektryczne są bardzo popularne, ich udział w rynku to 4,1 proc. w roku 2018, a w Stanach Zjednoczonych, mateczniku Tesli, tylko 2 proc. Norwedzy samochody elektryczne kochają najmocniej, lecz jest to małżeństwo z rozsądku.

Cena nie gra roli, gdy są dopłaty.

W marcu w Norwegii zarejestrowano pięć tysięcy Modeli 3. Nie trzeba dodawać, że to najlepszy wynik sprzedażowy Tesli w Europie. Możliwość zamawiania tego modelu na naszym kontynencie znacznie podbiła wynik sprzedaży samochodów elektrycznych. Norwegom nie przeszkadza, że najtańsza wersja Tesli jeszcze nie jest dla nich dostępna. Cena nie gra roli, bo są państwowe dopłaty i inne przywileje.

Norwegia od blisko 30 lat wspiera sprzedaż samochodów elektrycznych, od kiedy zniesiono na nie cło. Lista przywilejów dla właścicieli samochodów elektrycznych jest bardzo długa. Zachęt finansowych jest tak wiele, że obniżają one wyjściową wysoką cenę samochodu elektrycznego, poniżej ceny spalinowego odpowiednika. Do tego na posiadaczy elektryków czeka szereg przywilejów, z ułatwieniami w parkowaniu, niższymi opłatami za korzystanie z dróg szybkiego ruchu i możliwością korzystania z buspasów na czele.

I jak tu nie kupować samochodów elektrycznych, nawet jeśli ich nadmiar też powoduje problemy? Spalinowych nawet nie trzeba będzie zakazywać, uśmiercą je sami klienci.

Norweska moralność Kalego.

Kalemu ukraść kotleta - źle, Kali ukraść kotleta - dobrze. My jeździć samochodami z silnikami spalinowymi - źle, ale inni jeździć na ropie naftowej kupionej od nas - dobrze.

REKLAMA

Łatwo jest być liderem zmian, gdy można sfinansować je pieniędzmi pochodzącymi z wydobycia ropy naftowej i gazu. Jeszcze łatwiej, gdy jest się największym wydobywcą w Europie. Tylko, gdzie tkwi tu rozwiązanie globalnych problemów i dlaczego Norwegię okrzyknięto ekologicznym liderem Europy, skoro spalin nie chcą tylko u siebie, a cała reszta kontynentu może śmiało się nimi truć?

Fascynujące są wszystkie zachwyty nad zmianą struktury norweskiej floty. Ich elektryczne nawrócenie wygląda bardziej na kaprys bogacza, który lubi pojechać swoim luksusowym, elektrycznym samochodem do rafinerii naftowej po wypłatę. Szczególnie, że za podróż mu jeszcze dopłacą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA