Przez bankructwo znanej firmy możesz dłużej poczekać na swój nowy samochód. Które marki ucierpią?
Plany były ambitne. Europa miała stać się godnym rywalem Azji w dziedzinie produkcji akumulatorów do aut elektrycznych. Wygląda na to, że to się - przynajmniej jak na razie - nie uda. Mogą na tym ucierpieć klienci.
Europa miała pokonać Chiny w dziedzinie, w której Państwo Środka jest wyjątkowo mocne. A jeśli nawet nie pokonać, to przynajmniej srogo wejść w paradę i rywalizować jak równy z równym. Wyglądało na to, że wszystko jest na dobrej drodze. Nazwa „Northvolt” pojawiała się w mediach głównie w sąsiedztwie takich słów jak „otworzył”, „kolejny”, „najnowocześniejszy” czy „rekordowy”.
Northvolt był nadzieją europejskiego przemysłu
Europejscy producenci mieli nie musieć wybierać się już na zakupy do Chin ani do Korei Południowej. Nowoczesne, konkurencyjne akumulatory do samochodów elektrycznych miał zapewniać Northvolt. To startup stworzony przez Petera Carlssona, który wcześniej pracował m.in. w Tesli.
Firma szybko otrzymała wsparcie Brukseli i serię zamówień od największych, z Volkswagenem i BMW na czele. Rozwijała się więc, budowała fabryki zaprojektowane do obsługiwania gigantycznych zamówień (również w Polsce), otwierała rekordowo wielki zakład recyklingu baterii i zamierzała zawładnąć całym europejskim przemysłem bateryjnym, docelowo produkując także materiały katodowe, czyli towar mocno dziś deficytowy (i dostępny głównie w Chinach).
Co poszło nie tak?
Peter Carlsson czarował i obiecywał, ale nie dotrzymywał słowa. Firma nie dbała o bezpieczeństwo pracowników (dwóch zmarło najprawdopodobniej ze względu na niedostateczne zabezpieczenie ich przed wpływem szkodliwych substancji, z którymi pracowali), wpadała w coraz większe długi, a przede wszystkim produkowała ułamek tego, co pierwotnie planowano. Pojawiły się problemy z realizacją zamówień, a prezes zrezygnował. Dziś mówi się o nim, że przyniósł z Tesli „same najgorsze zwyczaje”, co zaowocowało "nierealistycznymi harmonogramami", a także "nadmiernie ambitnymi celami”. Biznes bateryjny nie jest prosty, bo wymaga wielkich nakładów i powoli się zwraca. Nie ma tu cudów - i Europa właśnie boleśnie się o tym przekonuje. Nothvolt złożył wniosek o bankructwo i wszystko wskazuje na to, że niespecjalnie jest już co ratować.
To oznacza problemy klientów Northvolta
Dzisiejszy „Handelsblatt” donosi: Audi i Porsche są głęboko zaniepokojone bankructwem firmy, która miała dostarczać akumulatory do ich najnowszych modeli. Gigantyczną umowę zerwało już wcześniej BMW, ale Bawarczycy poradzili sobie dość szybko, zamawiając co trzeba od koreańskiego LG.
Audi też raczej da sobie radę. Przedstawiciele marki zapewniają, że sytuacja firmy Northvolt nie ma wpływu na dostawy najnowszego A6 e-tron. Marka pozyskuje baterie także od CATL i LG, a ponieważ umowa z Northvoltem dotyczyła premier planowanych w dalszej przyszłości, prawdopodobnie menadżerowie z Ingolstadt zdążą zawrzeć nowe kontrakty z firmami, które już znają.
Gorzej wygląda sprawa w Porsche
Na koniec 2025 r. planowana jest (była?) premiera nowej, elektrycznej generacji modelu 718 Boxster. O ile w przypadku Taycana i Macana firma pozyskuje akumulatory od innych dostawców, o tyle przy nowym roadsterze cały plan opierał się na nowych ogniwach Northvolt. Miały gwarantować to, co w tego typu wozie najistotniejsze - czyli wysoką gęstość energii i małe rozmiary. Dzięki temu dałoby się uzyskać sensowny zasięg przy nadal niewielkiej masie własnej. Według informacji Handelsblatt, „w pierwotnym planie nie przewidziano innych dostawców”.
Czy to oznacza opóźnienie premiery? Wszystko na to wskazuje, choć przedstawiciele Porsche mówią tylko, że „nie komentują problemów swoich dostawców”. Podobno na drodze Boxstera do debiutu stoją jeszcze kłopoty m.in. z dopracowaniem napędu. Droga Porsche do elektromobilności jest wyjątkowo wyboista. Podobnie zresztą, jak i droga całej Europy.