Nadal możesz kupić nowego Nissana Patrola Y61. Nie przepłacaj za „zmoty”
Zakup używanego Patrola legendarnej, piątej generacji to trudne zadanie. A gdyby tak kupić nówkę z salonu? Wbrew pozorom, nadal się da.
„Samochód wyprawowy” – oto częste marzenie tych, którzy lubią jeździć po świecie. Zwłaszcza po jego mniej cywilizowanych zakątkach. Zostawmy na chwilę rozważania na temat tego, jaki procent z efektownych „wyprawówek” później rzeczywiście regularnie jeździ w dalekie trasy i w teren. Skupmy się na tym, co można wybrać.
Prędzej czy później wybór ogranicza się do Patrola i Land Cruisera.
Jasne, jest jeszcze Mitsubishi Pajero, ale nie jest tak cenione. Jest Mercedes G, ale jest drogi, rzuca się w oczy i niekoniecznie jest tak trwały. Są też pomysły dla wielbicieli spartańskich warunków, w rodzaju Mercedesa „Kaczki” czy nawet Unimoga, ale to nie są wozy dla każdego. Prędzej czy później wychodzi na to, że Patrol i Land Cruiser stanowią idealny kompromis w kwestii trwałości, łatwości napraw, komfortu, osiągów i ceny. Załóżmy, że wybraliśmy Patrola. Co dalej?
Na rynku wtórnym nie jest kolorowo.
Patroli jest sporo, ale jakość oferty rynkowej może pozostawiać sporo do życzenia. Seryjnych egzemplarzy prawie nie ma, a jeśli nawet się zdarzają, robią wrażenie mocno zmęczonych. Pewnie pracowały w różnych służbach. Raczej mało który Patrol przeżył życie na trasie dom-przedszkole-sklep-dom.
Pozostają auta po mniejszych lub większych modyfikacjach. Tu ktoś włożył diesla z BMW, tu dołożył olbrzymie koła, a tam kompletnie przerobił Patrola na coś, co wygląda jak krzyżówka buggy, samochodu, statku kosmicznego i wiertarki.
Nie każdy chce kupować „zmotę”.
Po pierwsze, są zwykle drogie, bo sprzedający liczą, że wydatki poniesione na dodatkowe części choć trochę im się zwrócą. Po drugie, bywają różnej jakości. Jasne, zdarzają się egzemplarze przerobione profesjonalnie przez renomowane warsztaty specjalizujące się w Patrolach. Ale większa jest szansa natrafienia na sztukę, którą podrasowano „za figuro w lewo”.
Co zrobić? Można kupić… fabrycznie nowego Patrola. I to niekoniecznie nowej, gigantycznej generacji. Ta oznaczona kodem Y61 (w produkcji od 1997 roku) nadal jest sprzedawana. Gdzie? Chociażby w Arabii Saudyjskiej i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pod nazwą Patrol Safari.
W Polsce można zamówić takie auto za pośrednictwem firmy Cars Dubai z Wielenia. Ma w swojej ofercie też m.in. Land Cruisery VDJ 76 czy Toyotę FJ Cruiser. Wszystkie auta są bez przebiegu. Omawiany Patrol z 2019 roku (rok modelowy 2020) kosztuje 229 000 zł plus VAT. Razem – nieco ponad 280 tysięcy złotych. Oto link do ogłoszenia.
Pod maską – benzynowe 4.8.
Nie jest to jednak V8, a rzędowa szóstka. Rozwija 280 KM. Skrzynia biegów może być 5-biegowym manualem lub automatem. Klient ma wybór.
Jeśli chodzi o wyposażenie, oczywiście Nissan nie daje zapomnieć, że Patrol pochodzi z końca lat 90. Jeśli ktoś chce mieć auto z aktywnym tempomatem, z „niewidzialną maską” (jak w Land Roverze), z asystentem manewrowania z przyczepą (jak w Volkswagenie) to oczywiście źle trafił, nic z tego. Tutaj są dwie poduszki powietrzne i klimatyzacja. Z nowinek – kamera cofania i nawigacja.
I dobrze, bo przecież klienci na takie auto dobrze wiedzą, czego szukają. Dla nich im mniej gadżetów, tym lepiej, bo czego nie ma, to się nie popsuje. A nawet jeśli, to trzeba to naprawić gdzieś w polu, w buszu albo w wiosce pod Nawakszut.
Do wyboru jest kilka wersji.
Nissan na bliskowschodnich rynkach oferuje fabrycznie „zmotane” auta. Bazowa wersja Safari wygląda w Arabii Saudyjskiej tak, jak w ogłoszeniu, ale można kupić jeszcze Super Safari, m.in. z wyciągarką. Z kolei w Emiratach Arabskich oferowana jest wersja Gazelle m.in. z ogromnymi kołami, snorkelem i z innymi zderzakami oraz Gazelle X z jeszcze większymi kołami, jeszcze bardziej „offroadowym” kształtem zderzaków i z LED-ową listwą na dachu, robiącą dzień z pustynnej nocy.
W Arabii Saudyjskiej Patrol kosztuje co najmniej 182 990 riali.
To daje nieco ponad 186 tysięcy złotych, ale należy do tego doliczyć opłaty za sprowadzenie i rejestracje. Czy to dużo? Dla kogoś, kogo stać na wielomiesięczne podróże po Afryce i Azji, zapewne nie. W końcu w Polsce jest już coraz mniej miejsc, gdzie można legalnie pojeździć terenówką. Offroad jest passe za rozjeżdżanie lasu, hałas i smrodzenie.
A na zakończenie powinienem ponarzekać trochę na Unię Europejską i narzucone przez nią normy emisji spalin, które powodują, że takich aut u nas już praktycznie nie ma. Ale dam wam tę przyjemność. Śmiało narzekajcie w komentarzach!