REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

O nie, mój ulubiony van wypada z produkcji. A był tak cudownie nonsensowny

To koniec Nissana NV, amerykańskiego vana, którego sensu nigdy nie pojąłem, ale zawsze mi się podobał.

13.10.2020
7:17
nissan nv
REKLAMA
REKLAMA

Jaki powinien być van? Praktyczny. Powinien mieć jak największą przestrzeń ładunkową, rozsądną kabinę i jak najmniej zbytecznych elementów. Powinien być wytrzymały i wozić dużo towaru naraz. A zużycie paliwa powinno być oczywiście jak najniższe, żeby na koniec dnia pracy wychodził korzystny stosunek spalania do ilości przewiezionych rzeczy. Jak to wszystko do siebie dodamy, to wychodzi nam Żuk z Andorią Volkswagen T4. No Volkswagen T4 jest bardzo fajny, tak. Wiem co mówię. Ale nie o tym chciałem.

A gdyby zrobić vana, który tym zasadom się nie kłania?

Wtedy mielibyśmy auto dostawcze z koszmarnie długim przodem, niezbyt dużą przestrzenią ładunkową i gigantycznym zużyciem paliwa. Zamiast diesla 2.5, który pali powiedzmy 8 litrów, dajesz 4.0 V6, które pali 17 na 100 albo 5.6 V8, które wciąga powyżej 20 litrów na setkę. Zamiast platformy dla aut dostawczych stawiasz go na platformie z pickupa, więc podłoga ładowni jest wyżej niż u konkurencji. Kiedy już wszystko zrobisz źle, lepisz na niego znaczek Nissana, z tyłu dajesz oznaczenie NV 1500/2500/3500/HD i rzucasz Amerykanom na rynek. A oni to kupują, sami nie wiedząc dlaczego.

Idealnie za długi przód.

I to przez prawie 10 lat

Nissan NV, zbudowany z użyciem komponentów dużego pickupa Titan, był wytwarzany bez większych zmian od 2011 r. Pod ogromną, przewymiarowaną maską mieściły się ogromne, bezsensownie paliwożerne silniki 4.0 V6 lub 5.6 V8 – podobnie jak w Titanie. Przód był długi, ale za to kabina – mała. 

nissan nv

Nie był to najpopularniejszy van, ale są one faktycznie spotykane w Stanach Zjednoczonych. Intensywnie je fotografowałem, gdy odwiedzałem ten kraj. Znacznie więcej spotyka się w ich w interiorze niż na wschodnim wybrzeżu, zwłaszcza w Tennessee – ten stan jest amerykańską siedzibą Nissana i ta marka rządzi w mieście muzyki country. Nigdy nie mogłem pojąć, co kierowało jakimkolwiek klientem, żeby wybrać tak absurdalnego vana, skoro inne mają realną przewagę w niemal każdej kategorii. Ostatnio jednak klienci zrosądnieli: w 2019 r. sprzedało się 20 tys. sztuk NV i ponad 150 tys. Fordów Transitów.

Spójrzcie na wysokość podłogi. To efekt pickupowej konstrukcji.

Jednak NV coś w sobie miał

REKLAMA

Był taki prostacko-wulgarny, ale z amerykańskim urokiem. Jak te burgery z Huddle House, których nie da się zjeść na jeden raz. Jak festiwal tańca i strzelania w Wyoming. Coś okropnego, ale okropność nie zawsze musi być odpychająca, czasem może być fascynująca. A już najlepszy był NV w wersji Passenger (mikrobus) z 12 miejscami i z V8. Prawdziwy amerykański krążownik szos XXI w. Ale reorganizacja w Nissanie nie pozostawia miejsca na tego dinozaura. Rolą dinozaurów jest wymierać, tak jak chomik kupiony dziecku służy do zapoznania go z koncepcją śmierci. Ciekawe czym Nissan zastąpi ten wspaniały model w Stanach, przecież Billy Ray z Kentucky nie będzie woził swoich kur czterocylindrowym dieslem. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA