Znamy przyczynę kryzysu w niemieckiej motoryzacji. Można wyleczyć ją czosnkiem
Jeżeli sądziłeś, że jesteś wybitnym ekspertem i wiesz, co trapi motoryzację, to spieszę donieść, że nic nie wiesz. W najśmielszych snach nie przewidziałbyś, że za wszystko odpowiadają ci wstrętni pracownicy.
Co stoi za słabnącymi wynikami sprzedażowymi niemieckich marek? Czy może są to ceny, które wystrzeliły w trakcie pandemii w kosmos i dopiero teraz brutalnie zderzają się z portfelową rzeczywistością klientów? A może naprędce prowadzona elektryfikacja, która sprawiła, że zaprzestano prac nad silnikami spalinowymi, za to przerzucono cały ciężar sil na zrobienie samochodów elektrycznych, które się nie sprzedają? A może winne są złe decyzje biznesowe panów z zarządów, którzy skupieni na zadowalaniu akcjonariuszy, stracili z oczu prawdziwe cele w motoryzacji? Może to kwestia regulacji, które w pewnym momencie stają się zbyt trudne do spełnienia?
Tak zapewne odpowiedziałby losowy człowiek z internetu, ale jeżeli jesteś prezesem wielkiego koncernu motoryzacyjnego nie możesz myśleć szablonowo. Musisz wyjść ze strefy komfortu, myśleć poza pudełkiem. I tak właśnie działa Ola Kalenius, prezes Mercedesa.
Choroby pracowników powodem kryzysu w motoryzacji
Prezes w ostatnim wywiadzie dla Suddeutsche Zeitung (aż człowiek się prostuje na krześle) postanowił podzielić się swoim spojrzeniem na kryzys w niemieckiej motoryzacji. Jeżeli ktoś spodziewał się posypania głowy popiołem, to się zawiódł. Prezes wprost twierdzi, że to pracownicy ponoszą winę za kryzys, opóźnienia w produkcji i przestoje, bo zbyt chętnie chodzą na zwolnienia lekarskie. Według niego Niemcy chorują dużo bardziej niż obywatele sąsiednich państw, więc prawdopodobnie są to zwolnienia, co do których ma wątpliwości. Według niego możliwość teleporady to zło, bo zachęca do nadużyć.
Pracownicy Mercedesa w innych państwach nie chorują tak często, czasem nawet dwukrotnie rzadziej niż w krainie piwa i kiełbasy z curry. Ma to stanowić problem nie tylko dla Mercedesa, ale również dla innych sektorów gospodarki, bo przecież niepracujący pracownicy to przestoje. Dlatego prezes wzywa władze niemieckie do zajęcia się tą kwestią w trybie pilnym. Według niego trzeba ograniczyć możliwość pobierania zwolnień lekarskich i zwiększyć kontrolę korzystania ze zwolnień.
To i tak rozsądne, bo zawsze mógł zaapelować o przymusowe szczepienia takich pracowników.
Związki zawodowe są oburzone
Według nich to zamach na prawa pracownika i sposób na nadużycia ze strony pracodawców. Ale szef Mercedesa nie zamierza wycofywać się ze swoich twierdzeń.
I dlatego moi drodzy nie będziecie prezesami takich koncernów, bo nigdy nie wpadlibyście na to, żeby za wszystko obwinić tych wstrętnych pracowników. A teraz można wypłacić sobie noworoczne premie.
Więcej o niemieckiej motoryzacji przeczytacie w: