Elektromobilność w końcu zaczyna się opłacać. Uważaj w salonie, bo cena spadnie ci na głowę
Ile kosztuje samochód elektryczny? Większość osób odpowie: za dużo. I wygląda na to, że głosowanie portfelami czasem faktycznie przynosi rezultat.
A tym rezultatem są rabaty, które zwalają z nóg, i to jeszcze zanim w ogóle wejdziemy do salonu i powiemy "dzień dobry". I które podsuwają myśl, że cena katalogowa w przypadku niektórych samochodów elektrycznych mogłaby być absolutnie dowolna, a sprzedający mógłby się potem chwalić, że daje rabat 400 000 zł. Bo tak - i tak czasem się zdarza.
Ale do rzeczy.
Na BMW i5 M60 dostaniesz ponad 200 000 zł rabatu
Kombi. 600 KM. Bajeczny komfort. Świetne wyposażenie. Teoretycznie klienci powinni się tratować w kolejce po to auto, a Amerykanie z zazdrości powinni rzucać burgerami o podłogę, jednocześnie pisząc rzewne felietony o tym, że kombi to nad-auto i dlaczego u nich tego nie ma.
Rabat w wysokości ponad 200 000 zł (oczywiście przy finansowaniu dealera) nie sugeruje jednak, żeby do oglądania tego egzemplarza pchały się tłumy. Z drugiej strony - patrząc na ceny podstawowych modeli spalinowych, tych 400 000 zł wygląda naprawdę kusząco. Jeździłbym.
Mercedes EQE, ale brakuje setki
Zapamiętaj: jeśli wchodzisz do salonu Mercedesa i ktoś proponuje ci setkę, to nie chodzi wcale o przejęcie zwyczajów z prestiżowej branży budowlanej i wdrożenie ich w branży sprzedaży detalicznej, a o rabat na EQE.
Cena z katalogu? 383 000 zł. Cena nie-katalogowa - 280 000 zł. Czyli w sumie niewiele drożej niż w przypadku absolutnie podstawowej wersji spalinowej klasy E.
Porsche za pół ceny
Kategoria: WTF. Kombi, ponad 760 KM, logo Porsche na masce (i nie tylko) i cena - niecałe 600 000 zł. Oczywiście dalej to abstrakcyjne pieniądze, ale warto dodać, że początkowo to auto było wycenione na... dokładnie 966 962 zł.
Poproszę od razu dwa takie.
Mercedes EQS coś nie siadł na rynku
Ale przynajmniej rocznik 2023 tego auta nie siądzie nam aż tak mocno na portfelu, jak sugerowałby cennik. Oferta promocyjna z finansowaniem dealera została wyliczona na ok. 425 000 zł brutto, podczas gdy cena katalogowa wynosi... 635 000 zł.
Równocześnie najtańsza spalinowa klasa S kosztuje katalogowo 523 000 zł, więc będziemy mogli opowiadać znajomym, jaki dobry interes zrobiliśmy. A potem możemy płakać w te zaoszczędzone 200 000 zł, że jednak nie wybraliśmy eski.
BMW i7? Dziwnie pan wymawia słowo "rabat"
Same zalety - nie dość, że wspaniałe auto, do tego denerwuje "fanów" BMW, to jeszcze przy spadku ceny huknęło tak bardzo, że dwa miasta obok odnotowano falę uderzeniową. Według konfiguratora cena za taki egzemplarz powinna wynosić 788 200 zł (!). Według dealera - przy jego finansowaniu i ubezpieczeniu - dogadacie się za 536 000 zł.
Kia EV6 "bardzo bym chciała kosztować 400 000 zł"
I tak też sugerował cennik, ale chyba klientów na Kię za takie pieniądze nie było zbyt wielu, a to, że ma prawie 600 KM, obchodziło dokładnie ćwierć osoby. W rezultacie auto z rocznika 2023 stoi sobie radośnie i czeka na kogoś, kto zdejmie je z placu za 239 000 zł. I to już jest cena, przy której można zaczynać rozmowę.
Proszę te 160 000 zł rabatu przetransferować dla mnie na ID.7 i już biegnę do salonu.
Ioniq "5", ale rabatu to damy więcej
Wprawdzie rabat jest strasznie kombinowany, bo tutaj grupy zawodowe, tutaj jakieś rabaty detaliczne, tutaj coś taniej przy finansowaniu, ale i tak dealer wychodzi z ostateczną ofertą w okolicach 170 000 zł. Czyli o ponad 100 000 zł mniej niż katalogowo.
Hyundai nie kona, ale taniej to będzie
Mówi się, że tanio to już było, ale nie wiem, czy ma to przełożenie na rynek samochodów elektrycznych. Teoretycznie ta Kona powinna kosztować 207 000 zł. Kosztuje - z finansowaniem - 142 600 zł, a nawet i bez niego zamkniemy się w okolicach 160 000 zł.
Audi Q8 e-tron
Model, co do nazwy którego nikt już nie jest do końca pewny, ale też nikomu to nie przeszkadza, bo zainteresowanie nim było takie, że aż zaplanowano zamknięcie fabryki, w którym powstawał.
I owszem, auto ze zdjęcia to demo z przebiegiem niecałych 5000 km, ale i tak spadek ceny z 420 000 do 270 000 zł jest imponujący. Tym bardziej że to jest cena, w której można szukać raczej Q5 niż Q7, o spalinowym Q8 nie wspominając.
BMW 330e - może elektryk nie do końca, ale taniej też jest
Nie ma to jak okazje na samochody z Peppera, ale trzeba przyznać, że 65 000 zł rabatu na serię 3 - i to na tym poziomie cenowym - robi wrażenie. Prawie 300 KM, opcja jazdy na prądzie, opcja jazdy na benzynie, zero konieczności panicznego gonienia za ładowarka, a do tego... jest po prostu taniej.
Problem tylko w sytuacji, kiedy zechcemy z takim samochodem zostać na długie lata. Chyba wolałbym jednak mieć pod maską klasyczny, spalinowy napęd, a nie kombinację dwóch, gdzie naprawa każdego może kosztować fortunę.
PS 330i xDrive kosztuje podobne pieniądze, a jest szybsze.
Jaki z tego wniosek?
Bardzo bym nie chciał być w tej chwili posiadaczem samochodu elektrycznego, mając jednocześnie w przyszłości plan, żeby sprzedać go "z rozsądną stratą". To może być naprawdę traumatyczne doświadczenie.