Nowy Mercedes klasy C przyłapany. Na największe zmiany licz pod maską
Fotografom udało się przyłapać testowe egzemplarze Mercedesa klasy C po liftingu, chronione przed ich obiektywami odpowiednim maskowaniem. To, co jednak najważniejsze, nie musiało być oklejone folią maskującą.
Istnieje bowiem spora szansa, że większość osób zainteresowana jest nie tym, jak kosmetycznie zmieni się pas przedni czy tylny, ale tym, czy on wróci pod maskę.
Ale po kolei.
Nowa klasa C przyłapana, maskowania miała skromne, acz bardzo zielone
Szczęśliwie tym razem określenie "zielone" nie ma nic wspólnego z ekologią czy elektryfikacją - po prostu z jakiegoś powodu tym razem Mercedes zamaskował swój pojazd testowy materiałem w kolorze zielono-czarnym. To tyle.
Jednocześnie, biorąc pod uwagę powierzchnię maskowania, można dość do wniosku, że nadchodzący lifting będzie raczej skromny. Oklejono bowiem właściwie wyłącznie przedni i tylny pas, co może sugerować, że rewolucji w zakresie wyglądu nie ma co oczekiwać. Ot, nowe reflektory albo chociaż grafiki LED, może trochę zmienione tylne światła i pewnie przemodelowane drobiazgi. Klasyka.
Podobnie kosmetycznych zmian można się spodziewać wewnątrz. Co zresztą - w połączeniu z zachowaniem wyglądu większej części nadwozia - raczej nikomu nie będzie przeszkadzać, bo klasa C w obecnym wcieleniu po prostu dobrze wygląda, i z zewnątrz, i od wewnątrz.
Tyle tylko, że od samego początku w tym wnętrzu czegoś brakowało.
Tego akurat fotografowie tak łatwo nie uchwycą.
Tym czymś jest oczywiście silnik V8, który w poprzedniej generacji trafiał pod maskę najmocniejszego wariantu C 63 / C 63 S, natomiast w ramach nowej generacji został zastąpiony przez imponującą i zaawansowaną jednostkę... 4-cylindrową. Nie zostało to jakoś szalenie entuzjastycznie przyjęte przez kupujących, ale Mercedes pozostawał nieugięty - plotki o powrocie V8 szybko zdementował i trzymał się swoich 2 litrów.
Tyle tylko, że w połowie tego roku plotki powróciły, nawet jeśli w trochę zmienionej formie, i zgodnie z nimi nowy CLE ma zadebiutować na rynku właśnie z V8 (w formie miękkiej hybrydy). Zgodnie z informacjami pochodzącymi od niemieckich mediów, 4-cylindrowa, hybrydowa wersja CLE 63 została po prostu anulowana, a jej miejsce zajęła odmiana z silnikiem V8.
O Mercedesie klasy C poczytasz też tutaj:
Mało tego, już teraz CLE 53 oferowany jest z rzędową, sześciocylindrową "trzylitrówką", więc tym bardziej klienci zainteresowani klasą C w wydaniu AMG mogliby oczekiwać czegoś więcej, niż prostych dwóch litrów i czterech cylindrów, niezależnie od tego, jak mocno zelektryfikowane one będą.
W bardzo optymistycznym wariancie lifting klasy C może więc przynieść coś więcej, niż tylko drobne zmiany w wyglądzie karoserii czy wnętrza. Początkowo wprawdzie Mercedes twierdził, że nic więcej niż 4 cylindry nie da się tutaj wcisnąć, ale prawdopodobnie są takie wykresy w Excelu, które pozwalają na chwilę zapomnieć o prawach fizyki i obowiązujących w naszym uniwersum wymiarach.
Z drugiej strony - wszystko może się skończyć na tym, że V8 trafi - o ile w ogóle - do CLE, jako tego bardziej sportowego i pozycjonowanego o ząbek wyżej, natomiast klasa C zostanie ze swoimi 2-litrowymi benzynami, dieslami i kabelkami do ładowania.