Powrót legendarnego motocykla BMW. Ma pasy bezpieczeństwa i dach
Każdy, kto jechał BMW C1, wie, że jest unikalne motocyklowe przeżycie. Pytanie, czy chciałby je powtórzyć w Motorrad Vision CE?

Znamy trzy osoby, które jechały BMW C1, siebie, właściciela, który dał mi się przejechać i kolegę, któremu ktoś też dał się przejechać. Nie ma nas za wielu. Przejechanie się BMW C1 jest najlepszą możliwą opcją kontaktu z tym motocyklem, bo nie trzeba jeżdżenia powtarzać, a ma się to odhaczone na liście rzeczy dziwnych do zrobienia. Żartuję trochę, ale jest to doświadczenie nieco odmienne. Motocykl z dachem nie odniósł oszałamiających sukcesów, a tu proszę, Motorrad, czyli motocyklowa marka BMW, decyduje się dać tej koncepcji drugą szansę.

Na razie będzie można popatrzeć
Motorrad zapowiedział to doniosłe wydarzenie na zbliżających się targach w Monachium. Pokaże tam jednoślad nazywany Vision CE. Prości ludzie jak ja powiedzą, że to elektryczne CE 04, ale z dachem, lecz jest to coś więcej. Oddajmy głos informacji prasowej, choć na jedno zdanie.
Wyznaczając nowe standardy, Vision CE oferuje emocjonalne, kreatywne i świeże podejście do dojazdów do pracy, opisując przyszłość miejskiej mobilności dwukołowej.
Trochę się podśmiechichowuję, ale w rzeczywistości cieszę. Zawsze to radosne, jak duch w korporacji nie ginie i chcą robić coś, co nie koniecznie przyniesie im worki monet. Ostatnio CE 04 zyskało nową wersję — po 4 latach od premiery się należało — ale skupioną na walorach wizualnych. My skupmy się na zaletach świeżego podejścia, bo takowe istnieją.

Z dachem daleko nie jedziesz
BMW C1 to nie był pojazd do dalekich podróży. Właściwie bez konkretnego powodu, ale to się rozumiało samo przez się. Dachowi towarzyszyła lekka zabudowa głowy kierowcy i pasy bezpieczeństwa. Dzięki temu można było użytkować ten jednoślad bez konieczności nakładania kasku.
W teorii brzmi to jak miejski ideał. Nie pada ci na głowę i nie musisz kłopotać się naciskaniem czegoś na czoło. Czapka i tak była wskazana, bo wiatr było czuć, ale przynajmniej fryzura nie była wygnieciona. Z odzieży ochronnej w teorii też można było zrezygnować, przynajmniej tak twierdzi BMW. Taki sposób podróżowania po mieście bez zobowiązań. Występował w wersji 125, czyli nie trzeba było posiadać motocyklowych uprawnień. Wysiadasz z C1, jakbyś wysiadł z auta, zachowując wszystkie przywileje jednośladu. Ideał, mówiłem.

W rzeczywistości nie było tak różowo. Dach powodował, że dodatkowa masa u góry nie czyniła tego skutera super precyzyjnym, co jest jakąś wadą przy manewrowaniu w korku. Nie był też demonem prędkości. Procedura ruszania też była dziwna, bo trzeba było trochę żonglować dźwigniami. Nie było dramatu, da się przyzwyczaić, ale też czar trochę pryskał przy pierwszym poznaniu.
Podobna koncepcja
W przypadku Vision CE też padają słowa o klatce, pasach bezpieczeństwa, możliwości jazdy bez kasku i dodatkowej ochrony w postaci odzieży motocyklowej. BMW C1 wypisz, wymaluj. Vision CE ma też utrzymywać równowagę na postoju, a to już coś nowego. A dalej to Vision CE ma po prostu być ładne.

CE 04 jest podobno liderem w swoim segmencie, czyli w pełni elektrycznych motocykli i skuterów o mocy powyżej 11 kW. Nie ma zbyt licznej i mocnej konkurencji, nie da się ukryć, że nie zalewają nas elektryczne jednoślady o wysokich mocach. Takie do transportu jedzenia to już tak. Jest więc na czym budować, bo może nowy typ klienta doceni elektryczny jednoślad z dachem. Na niektórych zdjęciach da się dostrzec nawet zadaszenie, nie tylko samą konstrukcję ochronną.

Może to już jest właściwy moment na taki pojazd. Jest szansa, że motocykl o sporej masie, dźwigający akumulatory podobne do tych z BMW 225xe Active Tourer, w ogóle nie odczuje dodatkowej konstrukcji nad głową kierowcy. Masa u dołu unieważni tą u góry. W ten sposób zostanie zlikwidowana jedna z wad C1, czyli lekka niestabilność. Zostanie nam tylko wygodny w użytkowaniu motocykl z klatką ochronną i bez potrzeby jeżdżenia w kasku. Nie ma się co czaić, dawajcie to do produkcji.
