Czy luksusowy samochód w Muzeum Sztuki Nowoczesnej sprawia, że to miejsce staje się elitarne? Wręcz przeciwnie
Dyskusje na temat wyglądu budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej już się przejadły. Teraz czas na oburzenie jego zawartością. Nie każdemu się podoba, że do wnętrza wjechał samochód.
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie działa - i to bez wystawy stałej - dopiero od kilku tygodni, emocje wzbudza jednak już od dawna. Chodzi głównie o budynek. Czy pasuje do otoczenia? Czy nie wygląda zbyt prosto? A może był zbyt drogi? W sprawie nie są zgodni ani architekci, ani mieszkańcy Warszawy, ani internetowy komentariat. Dyskusje o designie powoli się już jednak przejadają. Czas na kolejne tematy.
Jednym ze sponsorów MSN jest marka Audi
„Publiczne muzeum, utrzymywane przez polskich podatników, nie powinno zarabiać pieniędzy na umowach sponsorskich z koncernami motoryzacyjnymi. To nie lata 90.” - napisał Arkadiusz Gruszczyński w artykule opublikowanym na stronie warszawskiej Gazety Wyborczej. Czy ma rację?
Całkiem możliwe, że lata 90. trwają najlepsze nie tylko w Warszawie, ale i w innych miastach Europy i świata. Państwowe muzea utrzymujące kontakty ze sponsorami nikogo tam nie dziwią, a rządzący najwyraźniej wychodzą z założenia, że pieniędzy w instytucjach kulturalnych lepiej mieć więcej niż mniej - i jeśli się da, to lepiej nie sięgać po nie głęboko do kieszeni podatników, skoro są inni chętni do dorzucania się.
Z paryskim Luwrem współpracuje np. Louis Vuitton - przykładowo, w 2018 roku ta marka organizowała pokaz mody w Luwrze. Z kolei Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku (MoMA) ma na koncie np. wspólne działania z Apple przy promocji iPhone’a. Z Muzeum Brytyjskim w Londynie działał m.in. Samsung.
Owszem, żadna z tych firm nie produkuje samochodów - i być może o to chodziło autorowi tekstu. Czyli drogie torebki, ubrania i sprzęt elektroniczny to „godni” sponsorzy, a producent aut takich warunków nie spełnia. Jakie są kryteria? Trudno powiedzieć.
Autor pisze co prawda, że „mecenat prywatny jest czymś jednoznacznie pozytywnym, jednak nie ma żadnego uzasadnienia dla spełniania warunków dyktowanych przez potencjalnych sponsorów”. O jakie warunki chodzi?
Autorowi nie podoba się, że w MSN stoi samochód
Oszczędzono tym razem, na szczęście, wszelkich argumentów o „smrodzeniu” - może dlatego, że Audi w MSN promuje przede wszystkim modele elektryczne. Na zdjęciach widać, że w przestrzeni muzealnej postawiono e-trona GT.
Arkadiusz Gruszczyński wskazuje, że samochód nie powinien stać wewnątrz muzeum. Argumentuje to dość absurdalnie. „PZU czy Orlen od lat reklamują Muzeum Narodowe w Warszawie, choć żadna z tych spółek nie ustawia w gmachu przy Alejach Jerozolimskich wielkiej skarbonki symbolizującej narodowego ubezpieczyciela czy kanistra z benzyną”. Wyraźnie nie dostrzega, że istnieje pewna różnica między abstrakcyjnym symbolem a realnym produktem, któremu można się przyjrzeć. Zostawmy tu na boku ewentualne argumenty o tym, że samochód to „dzieło sztuki”, bo i mnie wydają się one pretensjonalne. Choć pewnie są i tacy, którzy by po nie sięgnęli.
Później pojawia się kwestia „elitarności”
Audi jest nazywane „luksusową marką”, czemu nie da się odmówić pewnej słuszności - pamiętajmy jednak, że mówimy o firmie, która w 2023 r. zajęła w Polsce szóste miejsce pod względem sprzedaży i pobiła m.in. Dacię czy Opla. Wychodzi na to, że skojarzenia z elitarnością wcale nie są specjalnie uprawione, choć oczywiście sam "muzealny" e-tron GT jest i drogi, i niszowy.
Jak pisze autor tekstu z „GW”: „Wjazd luksusowego auta do nowego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej wygląda źle. Symbolicznie pokazuje, że to miejsce elitarne, zarezerwowane dla nielicznych, co stoi w jawnej sprzeczności z misją instytucji publicznej”. Mam jednak pewne wątpliwości na temat tego, czy MSN rzeczywiście jest miejscem dla każdego.
Współczesną sztukę w swoich niektórych odsłonach z pewnością trudno nazwać przystępną. Słynna „pasta” o wizycie na otwarciu fikcyjnego muzeum sztuki nowoczesnej miała przez chwilę - przy okazji medialnego szumu na temat prawdziwego MSN - swoje drugie życie. Nie da się nie uśmiechnąć, gdy się ją czyta. Jak przystało na dobrą historię, ma w sobie ziarno prawdy. Niewykluczone, że wielu odwiedzających MSN wyjdzie z gmachu w zachwycie. Ale nie zabraknie też takich, którzy będą zadawali sobie przede wszystkim pytanie o to, co przed chwilą zobaczyli albo uznają, że to jednak nie trafia w ich wrażliwość. Obecność w Muzeum samochodu (o ile w ogóle tam zostanie, a nie wjechał tylko na chwilę) - jako czegoś znanego, przyziemnego i zrozumiałego - może okazać się dla nich ukojeniem. I być może to właśnie Audi zapamiętają z wizyty.
Cały tekst z warszawskiej „Wyborczej” można streścić słowami „po prostu nie lubię samochodów, więc jestem niezadowolony, gdy jakiś gdzieś zauważę”. To nic nowego. Czy inni sponsorzy wzbudziliby u autora podobne odczucia? Nie wiem, ale się domyślam.