Mopar prezentuje 1000-konny silnik. Oto Hellephant. Będzie pasował do klasycznych muscle carów!
Pamiętacie 707-konny motor o nazwie Hellcat? Myślałem, że to już szczyt amerykańskiego szaleństwa. Tymczasem tegoroczne targi SEMA przyniosły coś lepszego.
Wczoraj było Halloween. To czas straszydeł, duchów i różnego rodzaju potworów. No i to amerykańskie święto. W sam raz, by napisać o najnowszym potworze ze Stanów. Można nim kogoś nieźle nastraszyć.
Poznajcie Hellephanta.
Oto silnik prezentowany na targach SEMA przez firmę Mopar, czyli fabrycznego producenta części i akcesoriów do aut Chryslera, Dodge’a czy Jeepa. Jest to kolejne rozwinięcie jednostki V8, występującej np. w Dodge’u Challengerze, którą znaliśmy już właśnie pod wspomnianą nazwą Hellcat (707 KM). O ile jednak wtedy mówiliśmy o pojemności 6.2, to teraz jednostkę rozwiercono do okrągłych siedmiu litrów.
Większą moc uzyskano także dzięki nowemu kompresorowi, układowi dolotowemu czy zastosowaniu lżejszego bloku silnika, „pożyczonego” z wyścigowego Challengera. To wszystko sprawiło, że w rubryce „moc” można wpisać w tym przypadku okrągły tysiąc koni! Moment obrotowy ma z kolei wynosić niemal 1300 Nm.
Mopar chwali się, że to najmocniejszy silnik oferowany przez fabrykę, a nie zewnętrznego tunera.
To znaczy, że auta z takim motorem będzie prawdopodobnie można kupić w salonie. Czy w Europie? Tego jeszcze nie wiemy. Ale trzeba być dobrej myśli – w końcu Jeep Grand Cherokee Hellcat trafił i do nas.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Mopar planuje także oferować zestawy pozwalające na dostosowanie Hellephanta do samochodów sprzed 1976 roku. Czyli do muscle carów z ich złotej ery. Taki zestaw będzie obejmował m.in. alternator, pompę wspomagania kierownicy i wszystkie potrzebne mocowania i zaczepy.
Jeżdżącą reklamą tego pomysłu stał się specjalnie przebudowany Dodge Charger. Ogromną moc na koła przenosi w nim sześciobiegowa, ręczna skrzynia. Przebudowano i unowocześniono także jego wnętrze.
A gdyby tak nowy silnik dostali w swoje ręce polscy tunerzy?
Polscy mistrzowie migomatu są pomysłowi. Widziałem kiedyś Mazdę MX-5 1.9 TDI i kilka podobnych Frankensteinów.
W co można włożyć 1000-konny silnik Hellephant?
1. BMW E36
Tego samochodu nie mogło tu zabraknąć. Król polskich rond i parkingów pod marketami ma silnik ułożony wzdłużnie, więc taka modyfikacja teoretycznie byłaby możliwa. To by było naprawdę coś. Ja oczywiście zostawiłbym seryjny wygląd. Chociaż nie – seryjne E36 wygląda niecodziennie. Od razu widać, że coś jest na rzeczy.
2. Opel Omega Kombi
Praktycznie, rodzinnie i z pazurem. Omega to jeden z modeli, który zawsze mi się podobał (owszem - Opel!). Niestety, teraz nie jest łatwo znaleźć egzemplarz, który nie byłby okropnie zardzewiały. Ale gdy ktoś już na taki trafi, będzie miał doskonałą bazę do zbudowania 1000-konnego potwora. Były kiedyś plany na Omegę V8, ale nic z nich nie wyszło. Można więc zrobić to po swojemu, lepiej.
3. Audi 80
Dobre 80 bywają droższe od A4. Nic dziwnego – to prawdziwie niezniszczalny samochód, który w dodatku jeździ całkiem współcześnie. A z 1000-konnym V8 byłby już zupełnie jak nowy. Wersja z napędem na cztery koła byłaby idealna na zimę.
4. Mercedes Sprinter
Sprintery i tak są najszybsze na drogach. Pewnie gdyby włożyć do któregoś V8, i tak zaraz na jego zderzaku usiadłby kurier w seryjnym Sprinterze, migający długimi. Ale i tak warto próbować. To mógłby być dobry pomysł na silnik do busa Warszawa-Lublin. Mógłby wyjątkowo szybko wyprzedzać na ciągłych. Sens miałaby też 1000-konna laweta na Sprinterze. Już na pewno byłaby na miejscu wypadku pierwsza.
5. Polonez
Oczywiście, ta lista bez Poloneza nie miałaby sensu. Już to widzę – zwykłe Caro (no, może z pakietem Orciari), wielka kierownica, kierowca z wąsem i 1000 koni. Jest szansa na to, że bulgot V8 zagłuszyłby nawet wyjący most.