REKLAMA

Nie możesz znaleźć toalety na trasie? Podziękuj elektromobilności

Droga do elektromobilności nigdy nie miała być łatwa, ale niektóre efekty uboczne są zdecydowanie zaskakujące. Jak na przykład to, że przez taki właśnie kierunek rozwoju motoryzacji, możesz na trasie nie znaleźć toalety i nie kupić batonika. 

mop
REKLAMA
REKLAMA

O co chodzi? O standardowe "panie, ale to się nie opłaca", połączone z "ale ja już wpisałem do Excela". Ale przejdźmy może do konkretów.

Tu miał być MOP, ale na razie nie będzie.

Jak podała niedawno GDDKiA, jest mały problem z nowymi MOP-ami, czyli Miejscami Obsługi Podróżnych, a więc tymi punktami, gdzie można się zatrzymać w dłuższej trasie, a przeważnie coś jeszcze zjeść, skorzystać z toalety, zatankować czy podładować samochód elektryczny.

Problem polega na tym, że niespecjalnie pojawiają się chętni na dzierżawę kolejnych punktów. Według GDDKiA, od 2022 r. przeprowadzono przetargi na dzierżawę 56 lokalizacji MOP, ale tylko w 14 przypadkach udało się zakończyć te przetargi sukcesem. W przypadku 42 potencjalnych MOP-ów nie pojawiły się żadne oferty.

Powód? I tutaj właśnie przechodzimy do elektromobilności. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem, głównym powodem takiego braku zainteresowania są wymagania dotyczące stacji ładowania samochodów elektrycznych - nie tylko osobowych, ale też i dostawczych. Jeśli unijne rozporządzenie AFIR wejdzie w życie w obecnym kształcie, na głównych drogach wchodzących w skład sieci TEN-T (część bazowa), do 2025 r. będą musiały co 60 km pojawić się punkty ładowania o sumarycznej mocy minimum 400 kW, z czego jeden punkt ładowania będzie musiał oferować co najmniej 150 kW. Dwa lata później poprzeczka zostanie podniesiona i sumaryczna moc będzie musiała wynosić minimum 600 kW, natomiast punkty po 150 kW będą musiały być już dwa. W przypadku samochodów ciężarowych te wartości będą jeszcze wyższe - na start 350 kW i sumarycznie 1400 kW, a później 3600 kW i dwa razy po 350 kW, chociaż tutaj początkowo odległości między punktami będą mogły wynosić 120 km.

I to się za bardzo nie chce opłacać.

GDDKiA, szukając przyczyn takiego stanu rzeczy i potencjalnych rozwiązań (tymi na razie nie będziemy się zajmować, to już państwowe sprawy), zorganizowali specjalne wydarzenie, na którym mogli się wypowiedzieć m.in. przedstawiciele firm dostarczających energię czy operatorów stacji ładowania. I chyba najlepszy wniosek znajduje się w tym cytacie:

"W dyskusji podczas spotkania pojawiały się głosy przedstawicieli operatorów stacji ładowania, że zwiększanie mocy punktów ładowania powyżej 150 kW jest nieopłacalne przy obecnym ruchu pojazdów osobowych i liczbie pojazdów zdolnych przyjmować w trakcie ładowania moc większa niż 150 kW. Rozwój tej infrastruktury powinien być zgodny z potrzebami użytkowników."

Co oznacza, że ambitne plany rozporządzenia mogą sobie istnieć, ale na dobrą sprawę, z biznesowego punktu widzenia, realizowanie tu i teraz postanowień z tego dokumentu, nie ma większego sensu.

Zobaczymy, czy pomysły GDDKiA na rozwiązanie tego problemu przyniosą efekty i potencjalni dzierżawcy zaczną rzucać się na ewentualnie powtórzone przetargi. Ale teraz przynajmniej już wiecie, dlaczego to miejsce, na którym mógłby stać MOP, stoi sobie podejrzanie puste...

* Zdjęcie tytułowe: Fotokon / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA