Mercedes całkiem porzucił ten segment. To zmieni rynek wtórny w budyń
Mercedes błyskawicznie traci rynek niemieckich taksówek. Przegrywa z Volkswagenem i Toyotą, ale menadżerowie marki nie wydają się tym zasmuceni. To koniec pewnej epoki.
„Nie chcę jeździć Mercedesem, kojarzy mi się z taksówką” - takie zdanie dziś trudno już usłyszeć. Lata temu nie było niczym dziwnym. Rzeczywiście, trudno było minąć postój taksówek, by nie usłyszeć charakterystycznego klekotu 200D.
To świetnie świadczyło o Mercedesach
Ciężka robota na taksówce to nie przelewki, zwłaszcza że w tej branży emerytura raczej nie przysługuje. Mercedesy najpierw nabijały przebiegi w Niemczech, a potem - już z dużym przebiegiem - trafiały jeszcze do Polski. Czasami kolejną stacją był jeszcze Wschód albo Afryka. Ach, gdyby taksówki mogły mówić! Oto tymczasowe konfesjonały, bary, hotele i biura na kołach. Bywały źródłem całkiem pokaźnych majątków dla kierowców, zwłaszcza przed laty. Na nieco skrzypiących kanapach klas E w rytm bijącego licznika i przy akompaniamencie głosu dyspozytorki radio taxi omawiano wielkie plany biznesowe, marzono o rozpoczynających się właśnie w drodze na lotnisko wielkich wakacjach, a nocą konsumowano… nie zawsze tylko kebab.
Mercedesy się nie poddawały. Na budyniowych lakierach mogły pojawiać się ślady drogowych walk, a z przycisków wycierały się symbole. Ale silniki dzielnie poruszały nielekkie sedany i kombi po ulicach Bremy, Bonn i Bydgoszczy. Wozy udowadniały swoją trwałość i mogły pokazać pasażerom, jak są wygodne. Niektórych klientów taksówkarski wizerunek odpychał. Innych przyciągał.
Teraz Mercedes nie jest już królem rynku taxi
W Polsce od dawna na rynku przewozów osób rządzą Toyoty. Są tańsze, bardziej oszczędne i trwalsze od najnowszych Mercedesów. W Niemczech Mercedesy trzymają się lepiej, ale też oddają już pola różnym Touranom, Camry i Lexusom ES.
Za Odrą do tematu przeróbek aut na taxi podchodzi się poważnie i samochody często zamawia się w fabryce, już pomalowane na budyniowo i z kokpitem odpowiednio dostosowanym do montażu taksometru. Jechałem ostatnio w Hanowerze Touranem w fabrycznej wersji Taxi. Na jednym z przycisków w kokpicie - który w każdej innej wersji jest martwy - pojawił się odpowiedni symbol. Służył do podświetlania „koguta”.
Mercedes przez lata rządził na rynku niemieckich taksówek, oferując korzystne ceny na przeróbki i rabaty dla tej grupy zawodowej. Teraz notuje jednak gigantyczne spadki w tym sektorze rynku. Jak podaje Handelsblatt, sprzedaż taksówek z gwiazdą na masce gwałtownie spadła o 71 proc. między styczniem a sierpniem 2024 r. (kupiono 497 sztuk), w porównaniu z tym samym okresem w 2023 r. (wtedy klientów znalazło 1730 aut).
Wśród 497 samochodów znalazło się 127 klas E. To spadek aż o 90 proc. Nowa generacja jest ewidentnie mniej taksówkarska od poprzednich. Sprzedano też tylko jedną sztukę klasy B (spadek o 95 proc.). Resztę stanowiły Vito - i tylko one nie zanotowały tąpnięcia.
Jest nowy lider
Udział Mercedesa w niemieckim rynku taksówek skurczył się z 52 procent w 2019 r. do 38 procent w 2023 r. W tym roku może spaść zaledwie do 13 procent. Operatorzy taksówek zwracają się do innych marek. Nowym liderem został Volkswagen, sprzedający odpowiednio dostosowane Tourany i Caddy. Mercedesa prześcignęła też Toyota ze swoimi Corollami i RAV4.
Co na to menadżerowie marki? Zwykle utrata jakiegoś segmentu rynku budzi w szklanych biurowcach niepokój. W tym wypadku wygląda jednak na to, że to celowe działanie.
W zeszłym roku prezes Mercedesa, Ola Källenius, ogłosił, że marka przestanie oferować auta przerobione fabrycznie na taksówki i nie będzie proponować korporacjom taxi zniżek. „Po szeroko zakrojonych testach i analizie rynku ustaliliśmy, że stawki sprzedaży i instalacji w transporcie pasażerskim nie są wystarczająco zrównoważone, aby stworzyć opłacalne rozwiązanie fabryczne” - wyjaśnił. Dodał też, że taksówki nie pasują do „luksusowej strategii” marki i wspomniał, że rywale, czyli BMW i Audi także unikają tego segmentu rynku. Choć piszący te słowa widział ostatnio budyniowe BMW 5 najnowszej generacji. Wyglądało zaskakująco dobrze.
Chodzi o prestiż
Włodarze Mercedesa chcą, by nikt nie kojarzył już ich aut z taksówkami. To odważna, choć spodziewana decyzja w marce, która od lat skutecznie odmładza swój wizerunek i usiłuje sprawić, by był bardziej "cool". Będzie mieć jednak konsekwencje dla… rynku wtórnego. Nie będzie można sprowadzić sobie taniej klasy E z Niemiec, przemalować, przekręcić licznika, a potem zadawać szyku za pół ceny. Panie, i jak tu żyć, ja to już od dawna do tego dokładam...