Od oburzenia do miłości. Tak przebiegał mój test Lexusa ES 300h
Lexus ES 300h jest jak początek, bywa trudny, ale ważny jest efekt końcowy. Samochodem trzeba jeździć, a nie tylko krytykować to, jak wygląda w środku.
Prawie jak na spowiedzi wyznaję wam, że mój początek z Lexusem ES 300h był trudny. Nie leży mi od lat kompletnie styl, w jakim są wyświetlane informacje w tym koncernie. Ta mnogość wąskich cyfr i liter nie pasuje mi w Toyocie, a gdy widzę ją w Lexusie, mam dodatkowy zgrzyt, bo nie wygląda to ani trochę prestiżowo. Podobnie z luksusem nie kojarzyła mi się to, co widziałem po prawej stronie kierownicy. Przyciski od sterowania radiem przypominały mi tanie radyjka. Nie byłem zachwycony, delikatnie mówiąc. W aucie, którego wyjściowa cena to 255 tys. zł liczę, że ktoś mnie donośnie poinformuje o tym, że dobrze wydałem swoje pieniądze i użyje do tego wyrafinowanych środków stylistycznych.
Tutaj nic takiego nie nastąpiło, mimo że oczywiście żadnych pieniędzy nie wydałem. Gdy rozpędziłem się do prędkości autostradowej i usłyszałem, że wyciszenie tego auta z segmentu E też nie jest powalające, moje pierwsze wrażenia nie były nawet drugie. Jak to auto ma rywalizować z niemieckimi rywalami? - pytałem sam siebie. Przyznaję, że nasz redakcyjny komunikator pełen był moich żartów w stylu: oto lista rzeczy, które podobają mi się w Lexusie ES:
- .
Niech to będzie ten niesamowity zwrot akcji, jaki przydałby się w każdym tekście, ale po kilku dniach jazdy Lexus ES 300h został jednym z samochodów testowych, które oddawałem z największym żalem. Oto co się wydarzyło.
Nic.
Przyciski nie przestały być nagle przyciskami zaprojektowanymi przed wojną. Wyświetlacz przed kierowcą również nie nabrał ogłady. Początek nie był łatwy, bo nie mogłem zrozumieć, dlaczego ktoś miałby dołożyć 100 tys. zł do sedana japońskiego producenta, skoro może mieć taniej Toyotę Camry. Lexus ES jest większy, ale parametry napędu te dwa auta mają identyczne. Moc też jest identyczna i wynosi 218 KM, a przyspieszenie do setki jest nawet odrobinę słabsze (8,9 s) w Lexusie.
Zegarek umieszczony po lewej stronie środkowego ekranu jest słodki, ale to nie był wystarczający argument. Lubię rzeczy dziwne i za takie uznałem pokrętła, które umieszczone są po bokach kokpitu przeznaczonego dla kierowcy. Jedna z nich ogranicza działanie ESP, a druga pozwala zmienić tryby jazdy. Wprawdzie udawanie, że samochód hybrydowy nagle stanie się sportowy, wzrusza mnie nieustająco, ale to też nie zmiękczyło mego serca.
Delikatna iskierka pojawiła się przy pokrywie osłaniającej porty USB na tunelu środkowym. Po naciśnięciu automatycznie się zasuwa. Tak często bywa w przypadku osłon większych uchwytów i schowków, a tutaj ktoś poświęcił energię, żeby automatycznie zasuwała się osłona nad dwoma portami. Świeżość tego podejścia wydawała mi się naprawdę podniecająca, ale to wciąż nie było to coś.
Dość oryginalnie przestawia się też żądaną temperaturę, służy do tego ni to kółeczko, ni to przycisk. Większość funkcji obsługuje się fizycznym przyciskiem i to jest bardzo dobre, mimo że wyglądają one mało prestiżowo. Lexus ES 300h wcale nie spodobał mi się przez te małe dziwactwa.
Lexus ES 300h to archetypowy sedan
Nie mylić z archeologiczny. Niczego więcej nie trzeba było, żeby zrozumieć Lexusa, niż kilometrów. Z każdym przejechanym przyjemność z jazdy rośnie, dzięki temu, jaki to jest wygodny samochód. Pod siedzeniem mamy komfortowe podwozie, w rękach mięsistą kierownicę. Czego więcej trzeba? Można tym płynąć, nasadzać sobie pasażerów z tyłu i nikt nie ma prawa pisnąć, że mu ciasno lub niewygodnie. Dzięki bardzo dużemu rozstawowi osi (2870 mm) jest tam sporo miejsca.
Tak mi się spodobało pływanie tym statkiem, że ludzie w SUV-ach wydali mi się osobami niespełna rozumu. Zamiast postawić na klasykę i wsiąść dumnie do komfortowego sedana, jeżdżą tymi wozami drabiniastymi, myśląc, że patrzenie z góry na innych kierowców ciągle jeszcze kogoś wyróżnia. Oryginalne to jest teraz jeżdżenie sedanem, któremu na pokładzie nie brakuje żadnych nowoczesnych technologii. SUV-a to teraz mają wszyscy. Może linia dachu tego nie sugeruje wprost, ale to auto to sedan. Lexus ES 300h jest tak pewien swej wartości, że ma tylko jedną wersję napędu.
To nie jest Toyota
Jak już tak skrzywdziłem ten samochód, porównując go do Toyoty Camry, to trzeba wyjaśnić, że tutaj wszystko funkcjonuje dużo ciszej. Tam, gdzie Camry wyje, ES 300h wydaje się przyspieszać bez wysiłku. Wrażenia z jazdy hybrydowym autem są tutaj dużo lepsze i kierowca nie ma myśli, że może jednak się pomylił, bo do fruwania po trasach wybrał nieodpowiedni rodzaj napędu.
I bardzo słusznie, bo Lexusem ES 300h z prawdziwą przyjemnością jechałem w trasę i co może nie jest takie oczywiste, równie przyjemnie kręciłem się po mieście. Poruszanie się hybrydowym Lexusem ma jeszcze jedną zaletę.
Lexus ES 300h ma niskie zużycie paliwa
Musisz liczyć się z dużym zużyciem paliwa, gdy kupujesz samochód do tzw. latania w trasie. Dynamiczna jazda i prędkości autostradowe drenują bak, jak raty leasingu stan konta. Tyle że nie w Lexusie ES 300h. Nawet dynamiczna jazda autostradowa powoduje, że można cieszyć się spalaniem na poziomie 7 litrów. Niższe prędkości, takie z drogi ekspresowej, to 6 litrów z okładem. W mieście można zobaczyć jeszcze niższe wartości. Układ hybrydowy robi z tego sporego samochodu całkiem oszczędny pojazd.
Nie wszystko było wspaniale
Mimo że w relacjach z tym Lexusem przeszedłem od sporego zdziwienia do miłości, nie oznacza to, że wszystko mi już pasowało. Poziom wyciszenia przy wyższych prędkościach ma wciąż margines na poprawę. Podobnie jak system multimedialny, który nagle zaczął atakować mnie powiadomieniami o ruchu. Ciągle pojawiający się komunikat był irytujący, o niczym nie powiadamiał, a tylko włączał irytującą muzyczkę, odłączając mi muzykę. Nawet automatycznie powracająca osłonka nad portami USB nie była w stanie ukoić mych nerwów. Nie szkodzi, nie chciałem oddawać Lexusa 300h.
Porównanie do Toyoty Camry jednak jest krzywdzące. Wprawdzie Camry niczego nie brakuje, ale to ES 300h jest tym klasycznym i wyróżniająco wygodnym sedanem. Oferowana przestrzeń i komfort podróżowania jest nie do przecenienia.
Czytaj dalej: