Mały SUV z dieslem i bez szalonej ceny. Co można kupić w 2023 roku?
Mały SUV z dieslem wbrew pozorom może być całkiem kuszącą propozycją - spali mało w trasie, wygląda mocno-nowocześnie, a w garażu nie zajmie za dużo miejsca. Tylko pytanie, czy można jeszcze cos takiego kupić, bez pchania się w segment premium?

Odpowiedź brzmi: tak. O ile oczywiście "mały" jest dla nas pojęciem umownym. Przyjmijmy, że od okolic 4,5 m zaczynają się już większe SUV-y i crossovery, a my szukamy czegoś jednak mniejszego. I przy okazji czegoś bez cenowej metki premium, bo kupić Mercedesa z dieslem to raczej nie jest przesadna sztuka.
Co oferuje nam do wyboru rynek? Na bogactwo nie liczcie, ale też będzie tego więcej niż dwa modele na krzyż. Nie, Kony z dieslem już nie ma.
Jeden z najmniejszych SUV-ów/crossoverów na rynku dostępnych z jednostką wysokoprężną pod maską. Zaledwie 4,16 m długości, ale uczciwe, 4-cylindrowe 1.5 BlueHDI jakoś znalazło swoją drogę do tego modelu, zapewniając kierowcy 110 KM i niezbyt porywające 10,7 s do setki. Dodatkowo auto w takiej konfiguracji można zamówić wyłącznie z manualną, 6-stopniową przekładnią, podczas gdy 1.2 PureTech 130 może z nas zdjąć obowiązek zmiany biegów swoim automatem.
Wybór między tymi dwoma odmianami będzie o tyle trudniejszy, że bazowa wersja C3 Aicross z BlueHDI kosztuje tyle (108 400 zł), co "środkowa" wersja wyposażenia z 1.2 PureTech 130 i automatyczną przekładnią do kompletu. Pewnie ta druga konfiguracja wygrywa w rankingach sprzedaży, ale hej - grunt to wybór.
Można dyskutować, czy to jest faktycznie małe auto, bo przy 4,38 m wpada ona raczej do worka kompaktowego, ale dalej mieści się w zakładanych przez nas widełkach i zdecydowanie nie jest wielkie.
"Wielki" jest natomiast - jak na obecne czasy - wybór dla tych, który wolą lać do baku olej napędowy. Pozycje w cenniku są aż 3, przy czym zawsze jednostką napędową będzie 2.0 TDI zapewniające 150 KM. Można je natomiast połączyć z przekładnią manualną, 7-stopniowym DSG albo 7-stopniowym DSG i napędem na obie osie. Żadna z tych konfiguracji nie będzie demonem prędkości (8,8 - 9,3 s do setki), ale poza tym - jest nieźle.
Trochę gorzej robi się, kiedy zaglądamy do cennika, bo diesel, jak to diesel, wymaga słonej dopłaty i nie jest oferowany w najtańszych odmianach Ateki. I tak na przykład najniższy próg wejścia do wysokoprężnego świata Ateki to 133 500 zł (2.0 150 KM) lub 144 200 zł (2.0 150 KM DSG). Jeśli chcemy dorzucić do tego napęd 4Motion, z portfela zniknie nam aż 174 900 zł. Żadna, nawet najbardziej wypasiona odmiana benzynowa, nie zbliża się do tej ceny.
Ale też żadna nie ma pod maską 2-litrowego, czterocylindrowego silnika.
Doskonale, udało się upchnąć Dustera do kolejnego przeglądu. Wymiary w jego przypadku są podobne, co przy Atece, czyli mowa o pojeździe o długości 4,34 m.
Do wyboru mamy 2 wersje napędu z silnikiem wysokoprężnym, tzn. dwa razy mamy do wyboru Blue dCi 115 KM, ale albo z napędem na przednią oś (97 200 zł), albo obie osie (108 200 zł). Co ciekawe, wersja na olej napędowy i z 4x4 jest tańsza niż benzynowe 4x4, aczkolwiek spora jest tutaj dysproporcja w mocy - TCe ma 150 KM, podczas gdy dCi - o 35 mniej.
O dziwo nie zobaczymy tego podczas szalonych startów spod świateł. Pierwszą setkę w Dusterze TCe 150 zobaczymy po 10,4 s. W dieslu będzie to... 10,3 s. To pewnie wszystko przez ten moment.
Znowu - dopłata do silnika wysokoprężnego będzie w tym przypadku potężna. Mały SUV od Volkswagena, o ile ma być z dieslem, będzie nas kosztował równo 20 000 zł (!) więcej niż bazowa odmiana benzynowa. Jasne, tu 2 litry, tu 1 litr, ale już np. same moce są dość zbliżone. 2.0 TDI w T-Rocu ma zaledwie 116 KM - o 6 więcej niż 1.0 TSI. Zresztą nawet 1.5 TSI 150 KM z DSG jest o kilka dobrych tysięcy tańsze od 2.0 TDI.
Żeby jednak być precyzyjnym - najtańszy T-Roc z 2.0 TDI 116 KM kosztuje 135 590 zł i jest oferowany z manualną przekładnią oraz napędem na jedną oś, a sprint do setki zajmie mu 10,4 s. Jest natomiast drugim najmniejszym samochodem w zestawieniu, bo przy długości na poziomie 4,24 m mniejszy od niego jest tylko C3 Aircross.
4,3 m długości, czyli tak gdzieś pomiędzy małymi-małymi a większymi-małymi. Pasuje. Do tego doczekał się właśnie świetnie wyglądającej wersji odświeżonej, w gamie której z jakiegoś powodu nie zabraknie diesla (1.5 Blue HDI 130).
Niestety na razie nie znamy jeszcze ceny odświeżonego modelu, ale w tym momencie za przedliftowe 2008 z dieslem pod maską trzeba zapłacić 133 900 zł.
Największe z zewnątrz auto z tego zestawienia, większe nawet od Ateki (4,39 m) i przy okazji dostępne w aż czterech wysokoprężnych konfiguracjach. Wprawdzie zawsze u podstaw leży 2.0 TDI, ale może mieć 115 albo 150 KM i może być łączone z przekładnią manualną albo DSG (słabsza wersja) albo z manualną i DSG i w parze z napędem na obie osie (mocniejsza wersja).
Niestety ostateczny Karoq z dieslem (czyli 4x4 i DSG) będzie nas słono kosztował, bo kosztuje co najmniej 154 200 zł, a za wersję Sportline zapłacimy nawet 172 700 zł. Fanom taniego jeżdżenia pewnie łatwiej będzie przełknąć cenę podstawowego modelu z 2.0 TDI, czyli 127 550 zł. Aczkolwiek za tyle można kupić 1.5 TSI z DSG, więc lepiej dobrze policzyć, czy na pewno wystarczająco dużo zaoszczędzimy na tankowaniu, żeby zrzucić sobie na kark (albo rękę) konieczność ręcznej zmiany przełożeń.
I pewnie większość osób tak sobie policzy, a potem uzna, że te współczesne benzyny to i tak śmiesznie mało palą. Co zresztą jest prawdą.
Czytaj dalej: