Nowe fakty w sprawie wypadku i zatrzymania Łukasza Ż. Prokuratura zabiera głos
Łukasz Ż. został w Niemczech zatrzymany w szpitalu. Na kamerach nagrano, ile wódki wypił przed wypadkiem. Co jeszcze podała prokuratura?
Prokuratura Okręgowa w Warszawie podała podczas konferencji sporo nowych faktów w sprawie, która od tygodnia emocjonuje Polaków. Mowa o wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, w którym zginął 37-letni ojciec dwójki dzieci, a jego rodzina została ciężko ranna. Sprawca, 26-letni Łukasz Ż., po zdarzeniu zbiegł i ukrywał się. Do jego zatrzymania doszło wczoraj w Niemczech. Jakie nowe informacje ujrzały dziś światło dzienne?
Na początku: dobra wiadomość
Prokuratura podała, że stan osób rannych w zdarzeniu jest stabilny i poprawia się. 22-latka, która była pasażerką Arteona prowadzonego przez Łukasza Ż., odzyskała już przytomność. To ta, której zatrzymani nie udzielali pomocy i powstrzymywali od tego świadków. Liczyli, że kobieta umrze, a śledczy uznają, że to ona prowadziła.
Co jeszcze wiemy? Łukasz Ż. także nie wyszedł ze zderzenia bez szwanku. Odniósł obrażenia, które leczył w szpitalu w Lubece w Niemczech - i właśnie tam doszło do zatrzymania. Znajduje się teraz w tym mieście. Czeka na wystawienie europejskiego nakazu aresztowania. Decyzję o tym Sąd Okręgowy w Warszawie wydał w czwartek.
W Warszawie zatrzymano dwóch mężczyzn
Imprezowali z Łukaszem Ż. przed wypadkiem w restauracji w warszawskim Śródmieściu, a później przemieszczali się na dwa samochody na Pragę - i to podczas tego przejazdu, być może mającego formę ulicznego wyścigu, doszło do wypadku. Pierwszy z zatrzymanych to Kamil K. Usłyszał zarzuty nieudzielenia pomocy poszkodowanym i ułatwiania ucieczki podejrzanemu. Jest właścicielem wypożyczalni aut, do której należał Arteon prowadzony przez Ż., a także Cupra, którą jechał on sam - i do której po wypadku wsiadł Ż. Mężczyźni natychmiast odjechali na ul. Romaszewskiego na Bielanach i tam obmyślili plan ucieczki, a także dzwonili do bliskich osób poszkodowanych (np. do matki 22-letniej pasażerki VW) i podawali błędne informacje o planach ucieczki.
„Sama ucieczka była tak zorganizowana, że nam na pierwszy rzut oka wydawało się, że możemy mówić o scenariuszu filmu gangsterskiego albo fragmencie powieści Vincenta Severskiego. Ewakuacja odbyła się bardzo szybko, bardzo dużo osób pomagających utrudniało postępowanie. To było bardzo zaskakujące i wywołało bardzo dużo problemów na wstępnym etapie postępowania” — mówił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Drugi z zatrzymanych mężczyzn to Aleksander G. On także najpierw biesiadował z Łukaszem Ż., a następnie udał się na Bielany.
Śledczy zbadają, ile alkoholu wypił Łukasz Ż.
Istnieje szansa, że ucieczka z miejsca wypadku nie uchroni przestępcy od odpowiedzialności za spowodowanie zdarzenia pod wpływem alkoholu. Jak podaje prokuratura, monitoring w lokalu na ul. Koszykowej, w którym przed wypadkiem przebywał mężczyzna wraz ze znajomymi, jest na tyle dokładny, że widać, ile kieliszków wódki spożyto, jaką miały wielkość oraz jakiej marki był alkohol. Biegli na tej podstawie oszacują, jak pijany mógł być sprawca. Inny specjalista musi także ocenić, z jak wysoką prędkością poruszał się Arteon.
Śledczy mają sprawdzać również, czy sprawca i pozostali uczestnicy faktycznie odganiali osoby, które chciały pomóc rannej kobiecie z VW. Na ostateczny kształt zarzutów i decyzje dotyczące środków zapobiegawczych w stosunku do zatrzymanych musimy jeszcze poczekać. W sprawie dużo się dzieje. „Myślę, że te zarzuty pewnikiem będą zmienione. Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy, ale to zależy od zgromadzenia całości materiału dowodowego” - skomentował rzecznik prokuratury.