Sprawa bezpieczeństwa lekowego Polski a używane samochody elektryczne. To nie pomyłka, to się łączy
Jaki jest związek między bezpieczeństwem lekowym Polski a samochodami elektrycznymi? Może nikt nie zadał sobie takiego pytania, ale od czego mamy posłanki i posłów. Oni widzą taki związek, dość ścisły.
Od kiedy zobaczyłem tytuł tej interpelacji poselskiej, codziennie klikałem w prowadzący do niej link, by zobaczyć treść i się nie zawiodłem. Musicie wiedzieć, że na sejmowych stronach najpierw pojawia się tytuł interpelacji poselskiej, ale nie ma on treści. Pojawia się dopiero po wielu dniach. Dlatego, gdy zobaczyłem interpelację poselską o tytule "w sprawie zagrożenia bezpieczeństwa lekowego motywowanego potrzebą zakupu i wynajmu używanych samochodów elektrycznych", klikałem codziennie. Dziś już wiem, jak bezpieczeństwo lekowe Polek i Polaków związane jest z używanymi samochodami elektrycznymi.
Bezpieczeństwo lekowe ucierpiało, samochody elektryczne zyskały
Grupa posłów zwróciła się do ministra rozwoju i technologii. Zaniepokoili się, bo odkryli, że w KPO przesunięto pieniądze, z jednego celu na inny. Chodzi im o 140 mln euro, które miało trafić do producentów leków, a trafi do producentów samochodów.
W pierwotnej wersji Krajowego Planu Odbudowy przeznaczono określone środki na rozwój krajowego przemysłu farmaceutycznego, a konkretnie na produkcję substancji czynnych (API) do wytwarzania kluczowych leków. Można było za nie sfinansować powstanie 5 linii produkcyjnych. No to nie powstaną, chyba że w zupełnie innej fabryce.
Pieniądze te znalazły się w budżecie przeznaczonym na dotacje do zakupu używanych i nowych samochodów elektrycznych przez osoby fizyczne. Zapisano na ten cel 373,75 mln euro.
Parlamentarzyści przeliczyli to nawet na liczbę aut i wyszło im, że bezpieczeństwo lekowe Polski okazało się mniej ważne od zakupu 15 tys. elektrycznych samochodów.
To zauważyli przedstawiciele obywateli. A teraz pytają i udowadniają, że też potrafią w trolling.
Którzy producenci samochodów kazali to przesunąć?
Dobry trolling to sztuka. W polskim Sejmie ciągle się jej uczą. Ta grupa parlamentarzystów pragnie usłyszeć od ministra odpowiedź na takie pytanie:
Czy pomysł utworzenia komponentu E1.1.1 w KPO był konsultowany z przedstawicielami producentów samochodów elektrycznych? Z którymi i z jakich krajów pochodzą te firmy?
Żeby przypadkiem im nie odpowiedział. To miło jednak wiedzieć, jak posłowie i posłanki postrzegają świat. Też uważam, że zapowiedziane 1,5 mld zł na dotacje do zakupu samochodów elektrycznych to prezent dla samochodowych dealerów, importerów i producentów, bardziej niż dla obywateli. W końcu liczy się, na czyim koncie zostaną te pieniądze. Podpowiadam, nie na koncie osoby, która kupi elektryczny samochód. Mimo to żadna odpowiedź wskazująca konkretnego producenta nie padnie, choć byłoby śmiesznie, gdyby minister wyszedł na sejmową mównicę i powiedział, kto mu podyktował zapisy KPO.
Padają też inne pytania. Czy w konsultacjach uczestniczył E.M? Choć pytający nie rozjaśniają, kogo lub co mają na myśli. Oraz jak minister ocenia szanse na rozwój przemysłu samochodowego, jaki będzie wzrost marż producentów i najważniejsze, jak wzrost tych marż ma się do polskiej racji stanu. A może wzrost marż skonsumuje dotacje?
Choć szczyt trollingu to pytanie o to, czy dotowane samochody elektryczne będą miały funkcję dowozu leków, gdy tych leków zabraknie. I jeszcze o transport zbiorowy pytają, ale nie jest to pytanie tak śmieszne, by je cytować.
Nie czekam na odpowiedź
Uwaga, odpowiadam w imieniu ministra, bez żadnego trybu i upoważnienia. Przeznaczenie wspomnianych środków pieniężnych na dotację dla samochodów elektrycznych wpisuje się w walkę o lepsze powietrze, a tym samym spadek zachorowalności na choroby układu oddechowego i naczyniowo-sercowego, co potwierdzają liczne publikacje naukowe.
Pytający parlamentarzyści prawie słusznie podejrzewają, że producenci podniosą marże o wysokość dotacji, tylko że w ogóle tak nie będzie. Ale podoba mi się spiskowy wydźwięk tych pytań. Obecnie dotacje ciągle są dostępne, a ceny samochodów elektrycznych potrafią spadać na łeb na szyję. Jeśli posłom wydaje się, że po ogłoszeniu nowego programu dotacji sprzedawcy po prostu nakleją nowe liczby na cenniku, to odrobinę się mylą. Dotacje są konieczne, bo inaczej prawie nikt by samochodów elektrycznych nie kupował. A sprzedawanie samochodów elektrycznych jest konieczne, bo ciągle w mocy jest zapowiedziany zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w 2035 r. Napiszcie do Brukseli, by go odwołała, to będę pieniądze na leki.
Taki sposób stawiania sprawy, że nie ma leków, bo są elektryczne samochody, jest nieco uproszczoną wizją świata, ale tu akurat ma podparcie w przesunięciach w tabelce ze środkami z KPO. Zabrali producentom leków, dali producentom samochodów. Może tkwi tu niedostępna dla zwykłego śmiertelnika logika? Leki nie będą potrzebne, bo dzięki elektrycznym samochodom przestaniemy chorować.
Ja sobie mogę pożartować, ale parlamentarzyści mogli formułować nieco bardziej poważne pytania.