Dzięki ostatniemu testowi mogę pochwalić się czymś, co raczej będzie dosyć rzadkim widokiem - ładowałem w stodole elektrycznego Mercedesa EQS SUV 580 za 840 tysięcy złotych. Opowiem wam jak było.
Jeżeli Unia Europejska nie odwoła swoich słów to od 2035 roku w salonach będzie można kupić wyłącznie elektryczne samochody. Producenci pomału przygotowują się do tego faktu poprzez elektryfikację kolejnych modeli. Nic dziwnego, że testujemy na naszym portalu coraz więcej aut elektrycznych. Często zarzuca się nam, że nie umiemy tego robić, bo nie mamy 16 aplikacji, nie znamy na pamięć krzywej ładowania testowanego samochodu, nie rozgrzewamy akumulatora przed ładowaniem za pomocą magicznych komend. Traktujemy je jak zwykłe samochody i staramy się użytkować je w dokładnie taki sam sposób, jakbyśmy użytkowali własne. Sam uwielbiam testować elektryczne auta, bo nie dość, że daje mi to wiele radości, to dodatkowo każdy taki test to przygoda i dużo zaskoczeń.
Ostatnio w moje ręce trafił Mercedes EQS SUV 580, czyli olbrzymia elektryczna emanacja luksusu i komfortu. Niech przemówią liczby - 544 KM, 844 Nm momentu obrotowego, 4,6 s do setki, 210 km/h maksymalnej prędkości, 108,4 kWh pojemności akumulatora. Ale najbardziej zapamiętałem niebywały komfort. Przyjechałem nim z Warszawy do Lublina i nawet nie wiedziałem kiedy mi minęła podróż, bo tak relaksujący jest to pojazd. Jednak po jeździe czas na ładowanie. Stwierdziłem, że będę robił to niskim kosztem, bo przecież właściciel takiego samochodu na pewno potrafi liczyć pieniądze i nie wydaje ich na głupoty. A pod takie coś można podciągnąć coraz droższe kWh na komercyjnych stacjach ładowania. W Lublinie najmocniejszy GreenWay ma moc 90 kW, a każda kWh kosztuje 2,95 zł. W porównaniu do jakichś 0,75 zł za 1 kWh ze zwykłego gniazdka, to czysty rozbój. Dlatego stwierdziłem, że ładuję się wszędzie tam, gdzie jest tanio.
Ładowałem elektrycznego Mercedesa za 840 tysięcy zł w stodole
Pojechałem w rodzinne strony, bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Pomyślałem, że skoro w stodole jest gniazdo na tzw. siłę (400 V), to aż żal się nie podładować. W końcu przez godzinę Mercedes przyjąłby 4 kWh, a że planowałem dłuższy postój, to uzupełniłbym trochę zasięgu. Niestety okazało się, że istnieje więcej niż jeden rodzaj gniazdka siłowego, a to w mojej stodole było starszego typu, więc nie mogłem korzystać z dobrodziejstw wyższej mocy. Musiałem podłączyć się do zwykłego gniazdka. Niestety z nieznanych mi powodów EQS SUV nie chciał pobierać więcej niż 1,7 kWh na godzinę.
Powtórzyłem ładowanie ze zwykłego gniazdka w swoim domowym garażu i problem znów się pojawił. Nic nie dały zabawy ustawieniami ładowania - Mercedes nie chciał brać więcej niż 1,7 kWh na godzinę. Nie i już. W moim mieszkaniu w bloku pojawił się inny problem - Mercedes był za szeroki, żeby zmieścić się w bramę od mojego boksu garażowego. No nic, musiałem postawić go wzdłuż bramy (przepraszam sąsiadów za utrudnienia) i ładować go przez kabel poprowadzony przez zamkniętą bramę. Niestety ładowanie ze zwykłego gniazdka jest mocno nieefektywne. 10 godzin uzupełniło zasięg o jakieś 72 km - tyle, co nic. Niestety musiałem udać się na płatne ładowarki.
Wnioski?
W sumie to żadne, ale tak mi się spodobało zdjęcie z ekologicznym pojazdem i jakimś Mercedesem na pierwszym planie, że nie mogłem sobie odpuścić napisania artykułu. Jedno wiem - gdy już zarobię na taki samochód, to zainwestuję w wallboxa, wtedy ładowanie w domowych warunkach będzie mieć więcej sensu. Pełny test Mercedesa już wkrótce, czekajcie nastrojeni.
Czytaj również: