Oto stara Toyota Carina E bez przednich hamulców. To wcale nie jest Koenigsegg Jesko
Tak właściwie to dość dokładna replika Koenigsegga Jesko wykonana w dalekiej Azji. Jest ona dziełem ekipy mechaników z kanału NHẾT TV na platformie Youtube, którzy do jej wykonania użyli własnoręcznie wykonanych część nadwozia i podwozia, oraz podzespołów Toyoty Corony.

Pojazd jest dziełem pozytywnych wariatów z ekipy NHẾT TV z Wietnamu, która ma na swoim koncie już kilka innych replik samochodów na bardzo taniej bazie - zrobili już Pagani Huayrę, Forda Mustanga, czy Bugatti Chirona. Lecz to Koenigsegg jest ich dziełem, które najwierniej oddaje wygląd oryginału. Biorąc pod uwagę, że pracują w małym warsztacie bez mnóstwa zaawansowanego technologicznie sprzętu, z ewidentnie małym budżetem, całość wygląda naprawdę godnie pochwały.
Całe podwozie i nadwozie zrobili sami
Najpierw wykonano wzór z gliny wyrzeźbiony tak, jak robią to producenci w studiach projektowych. Na jego bazie poszczególne panele nadwozia wykonano z włókna szklanego, które następnie połączono, aby stworzyć spójną powłokę nadwozia.


Gdy skorupa nadwozia była gotowa, rozpoczęto pracę nad zbudowaniem dedykowanej ramy stalowej. Ekipa sama zrobiła tuleje, ramiona zawieszenia, mocowania i elementy mocujące potrzebne do przykręcenia do nich części. Odbył się nawet prowizoryczny test wytrzymałości, polegający na zrzuceniu podwozia z holownika.

Kiedy nadwozie i podwozie były gotowe, trzeba było wybrać źródło napędu.
Wybór silnika padł na starą Toyotę
Dawca musiał być jak najtańszy - i był, bo chłopaki zapłacili za niego 100 dol. Była to wrastająca Toyota Corona generacji T190, czyli azjatycka bliźniaczka znanej u nas Cariny E.

Czterocylindrowemu silnikowi Toyoty trochę daleko do Jesko o mocy 1600 KM, ale jak za tę cenę to chyba nie ma co wybrzydzać, bo przynajmniej jednostka napędowa była sprawna. Silnik Toyoty wraz z manualną skrzynią biegów umieszczono centralnie - tak jak w oryginale. Projekt przejął również układ kierowniczy i hamulcowy Corony, lecz... nie cały. Hamulce, które w Toyocie zatrzymywały przednie koła umieszczono bowiem na kołach tylnych, a przednie po prostu muszą sobie radzić bez nich. Przyniosło to dość ciekawy skutek, bowiem każde wciśnięcie hamulca powoduje ucieczkę tyłu nadwozia, jak przy użyciu hamulca ręcznego. Zabawa - zdecydowanie. Bezpieczeństwo - zdecydowanie nie.

Więcej garażowych tworów znajdziecie tutaj:
Zostały jeszcze ostatnie sznyty
Kiedy podwozie i nadwozie było już gotowe, zostały już tylko ostatnie detale. Włókno szklane znowu poszło w ruch i posłużyło do stworzenia spoilerów. Nawet maska i drzwi unoszą się tak jak w szwedzkim hipersamochodzie. Całość pomalowano na ognistoczerwony kolor z dwoma białymi pasami.


Z włókna szklanego wykonano także wnętrze, które jednak nie wygląda tak dostojnie jak w oryginale. Tak, czy siak - Jesko było już gotowe. A kiedy już nie było co robić, chłopaki wzięli swój projekt na piaszczysty tor, gdzie trochę pobawili się własnoręcznie wykonaną zabawką.


Ukończenie projektu zajęło rok, lecz cały proces zawarto w godzinnym filmie. Przez tą godzinę widać ogrom pracy włożony w wykonanie od podstaw naprawdę dokładnej repliki Koenigsegga. Jeżeli sami chcecie zobaczyć cały proces tworzenia samochodu, to film z ich pracy znajdziecie poniżej.