REKLAMA

Po weekendzie na rowerze już wiem jak najskuteczniej być motodzbanem. Pozwólcie, że Wam narysuję

To nie przypadek, że padłem ofiarą tego samego durnego i niebezpiecznego manewru trzy razy w ciągu 1 weekendu, a teraz jeszcze podobny film wpadł na kanał Bielskie Drogi. Najwyraźniej to nowa moda „jak być motodzbanem”.

Po weekendzie już wiem: jazda za rowerzystą to dla kierowcy zniewaga
REKLAMA
REKLAMA

Przez weekend zrobiłem prawie 100 km na rowerze, gdyż bardzo lubię jeździć na rowerze. Muszę powiedzieć, że nieco się poprawiło w kwestii wyprzedzania rowerzystów przez samochody. Niestety, na drogach lokalnych, gdzie nie ma mowy o drodze rowerowej, występują tak zwani lokalesi, a lokalesi nie mogą jechać za rowerzystą nawet przez ułamek sekundy i nawet wtedy, kiedy ten rowerzysta jedzie ok. 30 km/h. W związku z tym wykonywany jest następujący manewr, tzw. jezdnia za rowerzystą to lawa.

Przepraszam za brudny zeszyt, ale trzymałem na nim narzędzia wymieniając klocki hamulcowe w rowerze. W każdym razie najważniejsze jest, że nie ma tak małego odcinka, który sprawiłby, że kierowca samochodu uzna „dobrze, te parę metrów mogę przejechać za rowerzystą”. Rowerzystę zawsze należy wyprzedzić, a potem zajechać mu drogę, przecinając jego tor jazdy. Robi się to tak:

Jechanie za rowerzystą w tym przypadku miałoby miejsce na odcinku jakichś 50 metrów. Niedopuszczalne! Należy za wszelką cenę wyprzedzić go po ciągłej linii i potem zmusić go do hamowania lub zjechania z drogi. Tylko w ten sposób uratujemy naszą dumę kierowcy. A co, jeśliby jakiś sąsiad albo znajomy zobaczył że jedziemy za rowerzystą i przestałby nas szanować?

Jaki jest mandat za takie wykroczenie?

To punkty 87 i 277 taryfikatora, czyli [87] tamowanie lub utrudnianie ruchu poprzez niewłaściwy skręt (200 zł) i [277] czyli przejazd przez podwójną linię ciągłą (200 zł). Zawsze jednak złośliwy policjant może podciągnąć to pod spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym i dołożyć jeszcze 1000 zł tak dla hecy (w takiej sytuacji minimum to 1500 zł – pozycja nr 300 w taryfikatorze).

REKLAMA

Ogólnie mam wrażenie, że przejazd po ciągłej linii jest chyba najpowszechniejszym wykroczeniem na szosach poza miastami, powszechniejszym nawet niż przekroczenie prędkości. Jak trafia się rowerzysta albo co gorsza ciągnik jadący po fragmencie drogi, gdzie znajdują się ciągłe linie, to wszyscy idą ogniem, nikt się żadnymi liniami nie przejmuje. Przeważnie w przypadku wyprzedzania rowerzystów nie powoduje to też większego zagrożenia. Ale jeśli macie zamiar właśnie skręcić i nie możecie się powstrzymać przed wyprzedzaniem rowerzysty w ostatniej chwili, to tak tylko chciałem powiedzieć, że ten rowerzysta może wam wpaść przez boczne tylne okno do samochodu. A boczne tylne szyby są najczęściej najtrudniejsze do dostania w używce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA