REKLAMA

Jazda samochodem się opłaca. Pojechałem rowerem do sklepu osiedlowego, więc wiem

Ostatnio pewien aktywista próbował mnie przekonać, że lepiej jest pojechać rowerem do sklepu osiedlowego niż samochodem do supermarketu. Spróbowałem i chyba coś nie zgadza. 

Jazda samochodem się opłaca. Pojechałem rowerem do sklepu osiedlowego, więc wiem
REKLAMA
REKLAMA

Dawno nie byłem w naszym osiedlowym sklepie spółdzielczym, chociaż cenię go za wygląd, który nie zmienił się mniej więcej od 1989 roku. Jego zaletą jest też to, że jadę tam jakieś trzy-cztery minuty rowerem – w linii prostej to mniej niż 600 m od mojego bloku. Nie bywam tam jednak, ponieważ... – ale o tym za chwilę.

Nagrywałem ostatnio podcast, w którym rozmówca próbował mnie przekonać do sklepów osiedlowych

Nie mam nic przeciwko sklepom osiedlowym. Powiedziałbym nawet, że bardzo się cieszę z ich istnienia. Mam z nimi tylko jeden problem i są to ceny. Ktoś powie: mieszkasz w drogiej dzielnicy warszawiaku z warszawki, na biednego nie trafiło i tak dalej. To możliwe, natomiast w sytuacji, gdy niektóre produkty w sklepie osiedlowym są trzy razy droższe niż w supermarkecie, trudno mi już uzasadniać lokalne zakupy. Ale skoro aktywista zachwalił, to warto spróbować. Odpiąłem rower z osiedlowego stojaka i pojechałem.

Na widok cen odebrało mi mowę

Butelka popularnego napoju w kolorze czarnym o pojemności 1,5 l - 11,50 zł. Banany - 10 zł za kilo. Dwie bułki typu półbagietka - 8,40 zł. Paragon grozy w najlepszym wydaniu. Sprawdziłem więc online, ile winszują sobie za te same produkty w tzw. hipermarkecie, oddalonym od mojego miejsca zamieszkania o 7,5 km jazdy autem, czyli 15 km tam i z powrotem.

Napój: sklep osiedlowy – 11,50 zł, hipermarket – 7,74 zł. Różnica: 3,76 zł

Banany: sklep osiedlowy – 1,1 kg x 9,90 zł - 10,85 zł. Hipermarket: 1,1 kg x 2,95 zł (promka) - 3,25 zł. Różnica: 7,60 zł

Bułka czosnkowa: sklep osiedlowy – 4,20 zł, hipermarket – 4,19 zł, różnica: 0,02 zł

Bułka kajzerka x 8: sklep osiedlowy – 4,72 zł, hipermarket – 2,64 zł. Różnica: 2,08 zł

Surówka: sklep osiedlowy – 4,99 zł, hipermarket – 3,08 zł, różnica: 1,91 zł

Dodajmy do tego jeszcze coś słodkiego: lody marki „K.”. W osiedlowym sklepie kosztują one 4,99 zł, w hipermarkecie niewiele taniej, bo 4,59 zł – różnica to tylko 0,40 zł. W sumie mamy więc 15,77 zł różnicy na tych naprawdę małych zakupach, a oczywiście im obszerniejszy byłby koszyk produktów, tym byłaby większa.

To teraz koszt dojazdu

Samochód już mam, i tak płacę OC, więc tego kosztu nie liczę. Zużycie paliwa w aucie żony to takie powtarzalne 4,8 l/100 km, ale przyjmijmy że dusiłem go w drodze do marketu i z powrotem, więc spalił równe pięć. Benzyna kosztuje 7 zł za litr, więc mamy 35 zł za 100 km, albo 0,35 zł za kilometr. Przy piętnastu kilometrach będzie to koszt 5,25 zł. Przypomnę, że różnica w koszyku zakupów między hipermarketem a sklepem osiedlowym to 15,77 zł. Gdybym pojechał samochodem, byłbym 10,52 zł do przodu.

I to przy śmiesznie małych zakupach. A teraz wyobraźmy sobie, że w tym sklepie osiedlowym robię jeszcze większe zakupy, takie cotygodniowe, bo chcę na serio wyeliminować jazdę samochodem. Ktoś powie, że przecież mogę zamówić z hipermarketu - tak, ale wtedy przywiozą mi to autem dostawczym, a tego przecież nie chcę, bo ten samochód jest niemal na 100 proc. napędzany silnikiem wysokoprężnym. Spodziewam się, że miesięczna różnica w koszcie zakupów między hipermarketem a sklepem osiedlowym dobiłaby w moim przypadku do 600-700 zł.

Z tego wynika jedna prosta prawda

REKLAMA

Z samochodem jest taniej żyć, a nie drożej. Wszystkie bzdury o tym, że jak pozbędziesz się samochodu, to będziesz mieć więcej pieniędzy, to kompletny kretynizm. Będziesz płacić jak za zboże w lokalnym sklepie, wydawać krocie na taksówki, żeby dojechać szybciej w dane miejsce, w które potrzebujesz się dostać. Będziesz kisnąć godzinami na dworcach, czekając na pociągi z pozmienianym rozkładem. Owszem, jak ktoś jest bardzo bogaty, to może nie mieć samochodu i jeść banany z osiedlowego spożywczaka po 10 zeta za kilo, popijając colą za 11,50 zł. Niestety, do tego poziomu trochę jeszcze mi brakuje.

Dlatego pozbycie się samochodu mam na liście rzeczy do zrobienia na rok 2137.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA