Jarosław Kaczyński spalił temat samochodów elektrycznych. 7,5 mln osób już się ich boi
Jarosław Kaczyński komentując politykę klimatyczną Unii Europejskiej powiedział, że samochody elektryczne ładnie się palą. Pozamiatał temat?
To nie jest wpis polityczny. My tu nie mamy wpisów politycznych, choć czasami przewinie nam się polityk. Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego nie da się po prostu zignorować. Na jego ugrupowanie w zeszłych wyborach parlamentarnych oddano 7 mln 640 tys. głosów. Sam Jarosław Kaczyński zajmuje wysokie miejsca w rankingach zaufania. Jak Jarosław Kaczyński mówi, że samochody elektryczne się ładnie palą, to znaczy, że one się ładnie palą. Przynajmniej u jego wyborców. Dokładnie rzekł: jeśli ktoś chce jeździć samochodem elektrycznym, który się bardzo ładnie pali, to może.
Samochody elektryczne ładnie się palą — prawda objawiona
Wypowiedź jest ważna, bo nawet jeśli miała formę żartu, to kształtuje stosunek do elektrycznych samochodów w społeczeństwie. A ten nie jest najlepszy. Teraz na pewno się nie zmieni się na wybitnie pozytywny. O ile się założymy, że przy majowych grillach będą padać zdania typu: "A te samochody elektryczne... Te, co ładnie się palą".
Prezesowi raczej trudno byłoby udowodnić, że samochody elektryczne palą się częściej niż inne. Nie ma do dyspozycji imponujących liczb, bo samozapłony nie są częste. W porównaniu z liczbą płonących aut spalinowych jest to wręcz liczba znikoma. Na niekorzyść samochodów elektrycznych działa zaś to, że są to najczęściej pojazdy nowe, a porównuje się je z wysłużonym i olbrzymim liczebnie taborem aut spalinowych.
Tych zbiorów porównać się w ogóle nie da. Za to każdy przypadek płonącego samochodu elektrycznego budzi emocje dużo większe niż żonglerka statystykami. Zgaduję, że Jarosława Kaczyńskiego do tej wypowiedzi zainspirował ostatni przypadek, gdy efektownie płonął w Warszawie elektryczny samochód marki Lucid Air. Widowisko jest ważniejsze od liczb. Może właśnie o tym mówi były premier i jest bardzo dosłowny, że faktycznie te auta ładnie się palą, a nie że często się palą? Nie ważne, co dokładnie miał n na myśli, widowiskowy ognień czy ryzyko zapłonu, efekt pozostanie.
Samochody elektryczne w Polsce (i w Europie):
Jak często palą się elektryczne samochody?
W Polsce mamy niespełna 60 tys. sztuk zarejestrowanych samochodów elektrycznych. Według danych MSWiA w latach 2020-2023 odnotowano u nas 25 pożarów aut elektrycznych. Może gdzieś zawodzić trochę sposób zbierania danych, bo remiza.pl podało niedawno, że w tym roku takich pożarów było 21 w 2023 roku.
Pojazdów z silnikiem spalinowym mamy około 20 mln zarejestrowanych sztuk. Nawet gdyby spaliłby się co dziesiąty samochód elektryczny, te auta wciąż nie miałyby startu do spalinowych. Pożary z ich udziałem liczy się w tysiącach sztuk rocznie. W USA w latach 2013-2017 dochodziło średnio do ponad 100 tys. pożarów samochodów. Jakieś auto paliło się tam co 5 minut. Raczej nie ma powodów do paniki w porównaniu z 25 przypadkami zgromadzonymi przez ponad 3 lata w Polsce.
Częściej od samochodów elektrycznych palą się spalinowe i hybrydowe, co potwierdzają statystyki. Właściwie berło samozapłonu powinny dzierżyć auta z układem hybrydowym typu plug-in. Mają wszystko by brylować, bo mają najwięcej układów, rodzajów zasilania i często całkiem sporych rozmiarów akumulatory, wpychane na siłę w spalinowe platformy. Niestety zdanie "spłonęła hybryda typu plug-in" nie brzmi tak efektownie jak "spłonął elektryczny samochód", bo hybryd typu plug-in nikt się nie boi.
Czy Izera miała być ognioodporna?
Odporna na samozapłon zapewne była tylko polska Izera — narodowy samochód elektryczny. Jak to możliwe, że poprzedni rząd wspierany przez Jarosława Kaczyńskiego zapowiadał miliony samochodów elektrycznych na naszych drogach i wydał setki milionów złotych na projekt stworzenia nowej marki aut z takim napędem? Czy to ładnie tak narażać Polaków w Izerach i w tym milionie innych elektrycznych aut? Prezes mógł zapomnieć, że Izera miała być elektryczna. I jeszcze w fabrykach akumulatorów znajdujących się Polsce zagrożenie było, bo Polska zobowiązała się w KPO do zapewnienia sporej produkcji. A potem jeszcze ryzyko spadające na niezmotoryzowanych pasażerów w elektrycznych autobusach miejskich, do których zakupu rząd zobowiązywał samorządy. Może jednak samochody elektryczne palą się tylko wtedy, kiedy potrzeba?
Prawda jeszcze nie stanęła na przeszkodzie żadnemu politykowi, ale jak tu dalej promować napęd elektryczny i Izerę, skoro lider opozycyjnej partii uważa, że to wszystko się ładnie pali?