Honda Civic UFO na żółtych tablicach. Wszystko zgodnie z przepisami [hehehe]
15-letnia Honda Civic zarejestrowana jako zabytek – kreatywność rodaków nie zna granic. To się musi źle skończyć. A może wręcz przeciwnie?
Wiek 25 lub 30 lat, co najmniej 15 lat od zakończenia produkcji oraz opinia rzeczoznawcy – to podstawowe wymogi by w Polsce móc zarejestrować auto jako zabytek i założyć mu ohydne, żółte tablice.
To skąd w takim razie to ogłoszenie?
Firma z Łodzi sprzedaje 15-letnią Hondę Civic VIII generacji (w sumie to sam jestem zaskoczony, że ten samochód ma już tyle lat) na żółtych tablicach, zachwalając, że dzięki temu nowy nabywca skorzysta z bezterminowego badania technicznego, braku konieczności utrzymywania ciągłości w ubezpieczeniu OC i szansy na 70-procentową zniżkę na ubezpieczenie OC.
No dobra, ale czy to jest legalne?
Mówiąc najkrócej: tak, ale nie. Z jednej strony tak, bo przepisy pozwalają na wyjątki od reguły określającej wiek auta – samochód może otrzymać żółte tablice jeśli jest elementem kolekcji. Np. ktoś zbiera Hondy Civic – modele pierwszych sześciu generacji spełniają wspomniane wcześniej warunki, ale żeby kolekcja była pełna, potrzeba jeszcze kilku młodszych aut. One też mogą stać się elementem zbioru i cieszyć oko właściciela. Albo muzeum, którego są własnością.
No i z tymi muzeami jest problem. Nie brakuje firm, które korzystając z tej luki prawnej proponują dołączenie do swojej kolekcji niemal każdemu. Zgodnie z przepisami auto staje się elementem kolekcji wpisanym do rejestru muzeum i może korzystać z benefitów przysługujących zabytkowi. Intencja ustawodawcy była dobra, ale jak wiadomo – Polak potrafi, czego dowodem jest to ogłoszenie.
To żółte tablice przechodzą na kolejnego właściciela?
Nie dzieje się to automatycznie. Właściciel ma prawo sprzedać taki pojazd, a nabywca może postarać się o utrzymanie statusu prawnego gdy auto pozostaje w rejestrze muzeum. I dopóki auto faktycznie stoi w muzeum jako element kolekcji, to nikt nie powinien mieć do tego pretensji.
Gorzej, jeśli po zmianie właściciela samochód faktycznie nie stanowi już żadnego elementu kolekcji i jest wykorzystywany jak każdy inny przez osobę, która nie ma nic wspólnego z muzeum. Wówczas ustaje funkcja muzealna pojazdu, a nowy właściciel może się liczyć np. z oskarżeniem o próbę wyłudzenia nienależnej zniżki w ubezpieczeniu. Tylko jak to zwykle u nas – prawdopodobieństwo, że to się wydarzy, nie jest przesadnie wysokie, a ubezpieczyciel będzie musiał udowodnić, że auto faktycznie nie spełnia warunków koniecznych do uznania go elementem kolekcji.
Tak czy inaczej – nie pozostaje nam nic innego jak pogratulować łódzkiej firmie kreatywności i serdecznie podziękować za umiejętne korzystanie z przepisów. Takie sytuacje w końcu doprowadzą do zaostrzenia wymogów i rzucania kłód miłośnikom zabytkowej motoryzacji, którzy naprawdę chcą kultywować motoryzacyjne tradycje. Ale z drugiej strony, przynajmniej utrudnią przekręty kombinatorom. Dziękujemy.