Światowy koncern motoryzacyjny sprzedał dane o tym jak jeździcie, a wy nie macie nic do gadania
Amerykański koncern General Motors sprzedaje dane o jeździe. Kierowcy boją się o mandaty.

Każdy ma swoje bezpieczne miejsce. Niektórzy relaksują się przy telewizorze, inni biorą długą kąpiel przy świecach. Są też tacy, którzy jeżdżą bez celu, słuchają muzyki i po prostu chcą być sami. Okazuje się, że jeśli wybrali samochody General Motors, nie będą już mieli żadnej prywatności.

General Motors śledzi jazdę
Sprawa dotycząca tego, kto jest właścicielem danych i może je kontrolować, jest na tyle poważna, że toczy się w sądzie. Wszystko zaczęło się od pozwu wielookręgowego. Podmioty stwierdziły, że koncern naruszył prywatność klientów przez gromadzenie i sprzedaż danych bez odpowiedniej zgody. General Motors twierdzi, że nie zrobiło nic złego. Koncern broni się stwierdzeniem, że może sprzedawać dane użytkowników samochodów, ponieważ jeżdżą po drogach publicznych.
Prowadzenie pojazdu, co koniecznie wiąże się z zachowaniem mającym miejsce na drogach publicznych, nie może stanowić podstawy żadnego roszczenia opartego na prywatności – stwierdza General Motors.
Producent z siedzibą w Detroit złożył wniosek o oddalenie sprawy, ponieważ Stany Zjednoczone nie zezwalają na roszczenia o naruszenie prywatności oparte na zachowaniu w miejscu publicznym. Sprawę założono w Georgii, gdzie obserwowanie kogoś w miejscu publicznym nie jest naruszeniem prywatności. Poszczególne przepisy dotyczące takich roszczeń mogą jednak znacząco różnić się w zależności od stanu.
Teoretycznie koncern ma rację
Wiele stanów korzysta z ustawy Restatement of Torts. Mówi ona, że obserwowanie publicznego zachowania, również na drodze publicznej, nie może stanowić naruszenia zasad danej osoby. Jej zachowanie jest bowiem widoczne dla opinii publicznej. Idąc takim tokiem rozumowania, wniosek General Motors o oddalenie sprawy rzeczywiście może zostać rozpatrzony na korzyść koncernu.
Dane dotyczące jazdy obejmują lokalizację pojazdu, trasy jazdy, hamowania i prędkość, z których wszystkie mają miejsce na publicznych arteriach komunikacyjnych – zauważa General Motors.
Koncern powołał się też na sprawę z 2015 roku, która dotyczyła obserwowania pewnej osoby przez drona. Dziesięć lat temu sąd orzekł, że jej prywatność nie została naruszona, ponieważ obserwowano ją właśnie miejscu publicznym.

Kierowcy boją się gdzie trafią dane
Pozew złożony w kierunku General Motors mówi, że składający mieli uzasadnione oczekiwania dotyczące prywatności i swojego zachowania za kierownicą. Producent odbił piłeczkę i stwierdził, że różne, nawet złe zachowania, są przecież obserwowane u wszystkich pozostałych kierowców. General Motors sprzedało dane firmom LexisNexis i Verisk. Oczywiście obie z nich też zostały pozwane, choć podobnie jak koncern, złożyły już wnioski o oddalenie sprawy.
Powodowie twierdzą, że dane dotyczące jazdy zostały zebrane z ich pojazdów podczas jazdy po drogach publicznych. Sądy konsekwentnie orzekają, że nie ma uzasadnionych oczekiwań co do prywatności w przypadku jazdy po takich drogach – uważa LexisNexis i Verisk.
Poszkodowani wspomnieli w pozwach, że General Motors naruszyło federalną ustawę o podsłuchu, ustawę o przechowywanych komunikatach oraz ustawę o oszustwach komputerowych i nadużyciach. Producent w odpowiedzi przyszykował wniosek na 111 stron. Co więcej, program dotyczący zbierania danych Smart Driver zakończył się w kwietniu ubiegłego roku.
Potencjalny wzrost ubezpieczenia
Nie ulega wątpliwości, że General Motors jest na dobrej drodze do zwycięstwa. Klienci chcieliby jednak czuć się spokojnie w swoich samochodach – bez podsłuchiwania i odnotowywania każdego przekroczenia prędkości. Po zamknięciu drzwi swojego Cadillaca czy Chevroleta chcą być zupełnie sami.
Boją się, że policjanci nie będą musieli łapać ich na gorącym uczynku, tylko zajmą się analizą danych i ich sprzedażą firmom ubezpieczeniowym. W konsekwencji mogłyby one podnosić stawki dla nieco bardziej brawurowych kierowców. Niestety nie wiadomo, gdzie w tym wszystkim należy postawić stanowczą kropkę. Być może General Motors faktycznie miało taki plan. Na razie wszystko idzie po myśli koncernu.
Dowiedz się więcej o General Motors: