Geely Binyue to bestseller chińskiej marki. Od teraz w wersji PRO z silnikiem Volvo
Co to jest: ma silnik z Volvo XC40, ale na grillu logo, które większości ludzi z niczym się (jeszcze) nie kojarzy? To Geely Binyue, od teraz dostępne w wersji PRO.
Chińczycy wyznaczają ostatnio nowy trend: swoje superpopularne (na własnym rynku) modele oferują w wariantach nazwanych Pro albo Plus. Polega to na tym, że do standardowego auta dorzucają jakiś bodykit, ładniejsze felgi, trochę zewnętrznej galanterii, trochę więcej gadżetów w środku i cyk – nowy model gotowy. Trzeba napisać na nim PRO albo PLUS, a potem klientom serwować klasyczny już tekst: widzisz pan co tu pisze? PRO. A wiesz pan co to znaczy?
Co najlepsze, klienci to kupują
I ten tekst, i te samochody. W przypadku Geely możemy mówić o spektakularnym sukcesie, ponieważ w lutym 2020 r. ta marka wyprzedziła na rynku chińskim Volkswagena. Tak, jest to wynik spowodowany między innymi zamieszaniem z produkcją z powodu koronawirusa (Volkswagen ucierpiał najsilniej, spadł o 90%), ale zwycięstwo to zwycięstwo. Binyue to jeden z najchętniej kupowanych modeli Geely. Jest on też eksportowany na Filipiny jako Geely Coolray oraz sprzedawany w Rosji i innych krajach WNP. W Malezji wytwarzają go pod marką Proton.
Pod maską silnik Volvo
Standardowo takie Geely Binyue napędza silnik 1.0 z 3 cylindrami, ale to nie dotyczy wersji PRO. Wariant dla profesjonalistów jest poruszany przez 177-konny silnik Volvo o pojemności 1,5 litra. Jest to „podatkowa” pojemność w Chinach, która kwalifikuje auto jako „zwykłe”, a zatem nie należy się od niego dodatkowy podatek ekologiczny. Wersja PRO jako jedyna w gamie może się pochwalić mocą 177 KM, bez przyrostka PRO można jedynie kupić sobie odmianę rozwijającą maks. 156 KM. Co ciekawe, Geely Binyue PRO jest mocniejsze od Volvo XC40, które w wersji 1.5 ma maksymalnie 163 KM. Można więc spodziewać się, że z czasem „ta wzmocniona” wersja jednostki 1.5 trafi też do Europy.
Binyue z XC40 łączy silnik, ale samochody te nie są zbudowane na tej samej platformie. Geely jest mniejsze i korzysta z platformy BMA, XC40 – z CMA. Nie ma wyboru skrzyni biegów, wszystkie auta seryjnie mają siedmiobiegowy, dwusprzęgłowy automat.
Dobrze, ale na czym polega to PRO
Poza nowym, mocniejszym silnikiem, mamy agresywny czerwony lakier z matowoczarnymi wykończeniami. Auto ma poczwórny wydech (nie pytajcie czy to fejk...) oraz korespondujące z czarnym bodykitem równie czarne felgi, a pod nimi – czerwone zaciski hamulcowe. Zmieniono też fotele na bardziej sportowe, a nawet tylną kanapę na mocniej wyprofilowaną. Dodano też kolorowe wykończenia we wnętrzu. Jest to więc taki odpowiednik europejskiego GT-Line, ST-Line, AMG-Line.
Jak patrzy się na zdjęcia, można by uznać że to jakieś nowe Suzuki lub Mitsubishi, a może nawet następca Hondy HR-V. Linie Geely nie są jakieś szczególnie charakterystyczne – na pewno nie mają tyle stylu co Volvo – ale wszystko wygląda radykalnie nowocześnie, wliczając w to całkowicie elektroniczny zestaw wskaźników.
Chińczycy mają jedną dziwną manierę, której nie lubię
Zakrywają morzem plastiku silnik i jego komorę. Po otwarciu maski nie widać nic, wszystko jest szczelnie ukryte pod panelami. Nie ma nawet wlewu oleju. Są chyba bardzo pewni, że właściciel nie będzie musiał uzupełniać ani sprawdzać żadnych płynów. Może boją się, że nabywcy zaczną sami coś dłubać i kombinować, a te panele mają ich odstraszyć i skłonić do refleksji, że zaraz stracą gwarancję. Mam nadzieję, że ta moda nie trafi do Europy.