Polonez z 315-konnym silnikiem V8 przygotowany do driftu. To współczesna inkarnacja „Oberka”
Jaki jest Polonez każdy wie. Ostatnie z czym się kojarzy to poważny sport motorowy. Mimo to wiele osób marzy o polskim samochodzie sportowym z prawdziwego zdarzenia. Część z nich realizuje swoje sny i dzięki temu powstają takie wozy, jak FSO Polonez Caro do driftu z V8 pod maską.

Trapez to auto znane głównie z beznadziejnego prowadzenia i żenujących osiągów. Trudno się jednak temu dziwić, w końcu mechanicznie to konstrukcja z lat 60., do tego niechlujnie wyprodukowana. By z takiej bazy stworzyć coś, co faktycznie nadaje się do sportu, potrzeba ogromnych nakładów pracy. To nie przeraziło jednak twórcy projektu PolonezV8.
Wilk w rozciągniętej skórze owcy.
Skończone dzieło zostało wystawione niedawno na sprzedaż. Już same zdjęcia i podstawowe dane robią wrażenie. Agresywna, poszerzona sylwetka i 4-litrowy silnik o mocy 315 koni. Opis jest lakoniczny i odsyła nas na strony projektu. W pierwszej chwili zastanawiałem się dlaczego przy sprzedaży projektu za 70 tys. złotych właściciel nie przekopiował choć specyfikacji technicznej ze swojego fanpage.
Wystarczyło jednak szybkie przejrzenie sekcji informacji na stronie potężnego Poloneza by zrozumieć co jest grane. Lista modyfikacji prawdopodobnie nie zmieściłaby się w limicie znaków opisu na Otomoto. Projekt powstawał przez 7 lat, a jego skala może zachwycić. Wygląd to tylko szczegół. W zasadzie twórca projektu stworzył zupełnie nowy samochód sportowy wyglądający jak Polonez. To wilk w owczej skórze, tylko takiej mocno rozciągniętej, więc łatwo się połapać, że mamy do czynienia z przebranym drapieżnikiem.

Zbieram szczękę z podłogi.
Im dłużej czytam jaki był zakres prac, tym niżej opada moja żuchwa. To sztuka, wziąć na warsztat bardzo niewdzięczny materiał i stworzyć z niego pełnoprawne auto do driftu, nie poddając się po drodze. OBRSO FSO nawet w najśmielszych marzeniach nie miało takiego wozu.
Pod maskę trafił silnik 1UZ-FE Toyoty, montowany np. w Lexusach GS400. Widlasta ósemka o pojemności 4 litrów została tylko delikatnie zmodyfikowana, ale i tak jej parametry są konkretne. 315 koni i 409 Nm momentu obrotowego. Co ciekawe, by zamontować tak dużą jednostkę cała komora silnika wraz z grodzią została gruntownie przerobiona. Napęd przenoszony jest przez przez specjalnie skonstruowany układ, którego sercem jest skrzynia Getrag 260 i zaspawany dyferencjał z BMW E30.

W zawieszeniu też nie ma biedy. Zamiast skansenu z resorami typowego dla Poloneza z tyłu znajdziemy zmodyfikowane części z BMW E30, a z przodu zupełnie autorską konstrukcję z gwintem od Hondy oraz robionymi na zamówienie wahaczami. Wszystko oczywiście jest regulowane.
Nie starczy dnia by omówić wszystkie modyfikacje.
To co wymieniłem powyżej, to tylko kilka najważniejszych podzespołów w skrócie. Nic nie zostało pominięte. Układ kierowniczy i hamulce też zostały przebudowane, wnętrze to pełen profesjonalizm.
To naprawdę ciekawy projekt, zrobiony bez oszczędzania i półśrodków. Wiadomo, jak w przypadku każdego tuningu znajdą się elementy, które nie każdemu będą pasować. Mi na przykład nie do końca pasuje oklejenie w symbole narodowe, zwłaszcza, że auto już tylko w znikomej części składa się z elementów polskiej produkcji. Poza tym trochę za bardzo mi się to kojarzy z odzieżą patriotyczną i komercyjnym patriotyzmem. Jednak to są szczegóły przy ogromie dobrych modyfikacji, które kupujący otrzyma wraz z kupowanym autem.

Cieszy mnie, że powstają w Polsce kolejne takie interesujące i nietypowe projekty, jak ten trapez czy opisywane niedawno elektryczne BMW E36. Chylę czoła przed twórcą tego Poloneza za rozmach z jakim zbudował swoje auto i to, że doprowadził projekt do końca zanim zdecydował się na sprzedaż. Jestem niezwykle ciekaw jak to auto jeździ i mam nadzieję, że trafi w dobre ręce. A wygląd zewnętrzny dodatkowo nawiązuje do legendarnego auta rajdowego Oberek. Tyle że tam silnik był pośrodku.