Elektryczne BMW E36 do driftu. Polacy zbudowali jedyny taki samochód w Europie
Profesjonalny drift, czyli jazda w kontrolowanym poślizgu, kojarzy się głównie z mocarnymi, ryczącymi silnikami. Wbrew tej tradycji, ale za to zgodnie z duchem czasu poszli studenci Politechniki Wrocławskiej. Stworzyli pierwszy w Europie elektryczny samochód do driftu.
Samochody na prąd są powszechnie uważane za przyszłość motoryzacji. Trudno też nie zauważyć ich obecności w motorsporcie w postaci np. Formuły E. Drift, kojarzony raczej z intensywnym użytkowaniem przez kierowców sprzęgła, wydaje się już mniej przyjaznym dla elektryków terytorium. W końcu jak tu kopać w takim odkurzaczu? Autorzy projektu Zero Emission Car uznali jednak, że nie jest to coś, co może ich powstrzymać.
Anatomia elektrycznego driftowozu.
Bazą do przeróbki na ekologiczny driftowóz zostało BMW E36, ikona taniego driftu w Polsce, spotykana od placów pod Biedronkami po poważne serie zawodów. Tutaj jednak z oryginalnego auta bawarskiej marki nie zostało zbyt wiele.
Nadwozie zostało wykonane z włókna węglowego, pozbyto się też mnóstwa zbędnych elementów wnętrza, poszyć czy nawet większości podłogi bagażnika. Dzięki tym zabiegom pojazd bez akumulatorów waży zaledwie około 700 kg. Pod maską zamiast silnika znajdziemy zespół akumulatorów wraz z urządzeniem nimi sterującym. No precyzyjniej to zobaczymy te rzeczy w tym miejscu za jakiś czas, bo aktualnie brakuje tego ostatniego.
Serce samochodu znajduje się w miejscu tylnej kanapy. Jest to silnik elektryczny o mocy 136 koni, dysponujący katalogowo momentem obrotowym wynoszącym 230 Nm. Twórcy planują jednak wycisnąć z jednostki napędowej aż 350-400 Nm. Moc przenoszona jest na koła przez krótki wał i sportowy dyferencjał marki Winters.
Ale jak tu latać bokiem elektrykiem?
Jeśli macie obawy, czy taki projekt w ogóle ma sens, skoro nie robi łututututu i nie można kopać w sprzęgło, to może uspokoi was obecność hydrołapy. Ale jak to, chwila, nie ma trzech pedałów a jest hydrauliczny ręczny? Jak to działa?
Konstruktorzy rozwiązali ten problem dzięki autorskim sterownikom, które odcinają silnik po pociągnięciu hydrołapy. Już brzmi lepiej, prawda? Również zawieszenie nie zostało pominięte, jest też klatka, fotele kubełkowe – wszystko to co potrzebne w aucie do driftu. Mamy tu do czynienia z naprawdę profesjonalnym podejściem do projektu. Poza tym, nie zapominajmy, że silnik elektryczny nie wymaga kręcenia powyżej określonych, dość wysokich obrotów, by osiągnąć pełen moment.
Projekt wart uwagi.
Od zakończenia budowy driftowozu studentów dzieli już tylko brakujący budżet na wspomniany wyżej BMS, czyli system sterujący akumulatorami. Chodzi o niebagatelną kwotę w okolicach 15-20 tys. zł, której uczelnia nie jest w stanie wyłożyć. Być może sytuację uratuje zrzutka zorganizowana przez twórców elektrycznego E36. Naszym zdaniem projekt studentów Politechniki Wrocławskiej jest bardzo ciekawy i unikalny. Jak twierdzą sami konstruktorzy jest to jedyny taki samochód w Europie. Zamiast emocjonować się kolejną nową Syreną lepiej śledzić i wspierać takie dzieła pasjonatów.
Zdjęcia zostały nam udostępnione przez twórców projektu Zero Emission Car.