Przynajmniej ci hardkorowi fani Polonezów z Argentyny, Urugwaju i innych tego typu krajów.
Mój stosunek do samochodu „Polonez” jest dość jednoznacznie negatywny. To znaczy rozumiem, że gdy wszedł do produkcji w 1978 r., był naszą dumą i chlubą. Niezwykle ciekawa jest historia jego powstania, którą szczegółowo opisał Wojciech Jurecki. Jako produkt był co najwyżej przeciętny. Wieczne problemy, przestarzałe podwozie, mały bagażnik i duże zużycie paliwa sprawiały, że nowy FSO Polonez był o klasę niżej niż używane auto zachodnie. No ale przynajmniej był tani.
Taniość sprawiała, że FSO Polonez sprzedawał się też w egzotycznych krajach
Do samego końca eksportowaliśmy Poloneza w wersjach towarowych do Ameryki Południowej. Wcześniej również wysyłaliśmy im niestety osobową odmianę Caro, a nawet „przejściówkę”. Ale pod koniec produkcji klienci z Ameryki Południowej mogli kupić już tylko wariant „camioneta”, czyli półciężarówka – w wersji z pojedynczą kabiną, DC a nawet Roy.
Użytkownicy z Ameryki Południowej mają nieco inne wymagania
Samochód ma jeździć i pracować oraz zarabiać pieniądze. Ma być tani, a jeśli czasem się zepsuje to musi być prosty w naprawie. Wszelka elektronika itp. wynalazki nie działają na korzyść pojazdu, ponieważ niepotrzebnie podnoszą koszty napraw. Dopóki nie było internetu, trzeba było sobie jakoś radzić. W Argentynie przez lata popularnym samochodem był Fiat 125, więc to i owo można było dopasować. Teraz o części do Poloneza jest coraz trudniej, ale dla odmiany pomaga Facebook, dzięki któremu można skontaktować się z polonezowymi świrami z całego świata.
Świetna kolekcja:
Pan Armando ma dwa Polonezy Trucki
Oba dzielnie wożą jego biznes, tj. automaty do gier/symulatory. Wszystko pakuje na przyczepę, a nawet na dach Trucka i wozi z miejsca na miejsce, podobnie jak przewozi się wesołe miasteczka. Przy okazji ma też fanpage dla właścicieli Polonezów z Argentyny i okolic. Wprawdzie od ok. 3 lat niewiele się tam dzieje, ale jeszcze w 2018 r. można było podziwiać miłośników tego złomu nie tylko z ziemi argentyńskiej.
Tak trzeba Polonezować:
Szanuję prawdziwych świrów
Czytałem kiedyś o kolekcjonerze Studebakerów z Wielkiej Brytanii. W Polsce jest jeden gość, co kitra stare Taty. W Czechach widziałem człowieka, który hodował na podwórku ze 3 samochody marki Proton. Nie muszę kochać Polonezów, żeby docenić miłość do polskiego wynalazku gdzieś na drugim końcu świata. No i co najważniejsze, to my eksportowaliśmy nasz produkt motoryzacyjny do Argentyny, a Argentyna do nas nie eksportowała nic, nawet swoich flagowych pojazdów, jak Rastrojero czy Zunder.
Dawaj więcej, reaktor wytrzyma:
Caro diesel z Argentyny:
Lampy od Peugeota 405:
Caro z frontem od Plusa w Urugwaju:
i jeszcze urugwajski Roy:
Motobieda, kiedy jedziesz do Ameryki Południowej Polonezem?