Jedzą makaron i jeżdżą na LPG. Na auta elektryczne nie mają ochoty. Co to za kraj?
Włosi chyba nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Sprzedaż samochodów elektrycznych szoruje tam po dnie, a oni wybierają auta zasilane gazem płynnym. I jeszcze mają na to dopłaty.
Jestem głęboko zaniepokojony stanem włoskiej praworządności i demokracji. Wygląda na to, że ten naród nie rozumie, jak niesłychanie ważna dla całego globu jest elektryfikacja floty samochodowej. Nie rozumie do tego stopnia, że w styczniu roku 2024 sprzedaż samochodów zasilanych elektrycznością we Włoszech spadła do 2,1 proc., o czym poinformował serwis Gazeo.
Tak niskiego wyniku sprzedaży aut na prąd nie było od dawna
W grudniu zeszłego roku wynosił ponad 6 proc. całości (i tak bardzo mało na tle reszty Europy), wyższy był nawet w styczniu 2023, kiedy przebijał 2,5 proc. Co się stało? Dlaczego? Kto zawinił? Wygląda na to, że istotnym powodem są dopłaty do nowych samochodów spalinowych z instalacją gazową. Są one dzięki temu bezkonkurencyjne cenowo zarówno wobec zwykłych aut na benzynę, jak i w szczególności wobec elektrycznych. Włosi nieprzesadnie interesują się marką czy wyposażeniem samochodu, kupują najtańsze auta jakie są – a to z powodu specyfiki tamtejszego ruchu drogowego, gdzie pojazdy po paru latach i tak są poobijane i porysowane. To dlatego listę włoskich bestsellerów otwierają po prostu wozy o najniższej cenie sprzedaży: Fiat Panda i Dacia Sandero.
W styczniu rynek włoski przyjął 141 tys. nowych aut
Podział według typu paliwa wygląda tak:
- benzyna – 30,3 proc.
- diesel - 15,8 proc.
- LPG - 10,8 proc.
- hybrydy (w tym mild) - 38 proc.
- PHEV - 2,8 proc.
- elektryczne - 2,1 proc.
Nie wygląda to dobrze w kontekście zbliżającej się ogólnej elektryfikacji. Włosi zamiast docenić wspaniałość aut na prąd, wybierają benzynowe, hybrydowe i z gazem. Najpopularniejsze modele w styczniu na rynku włoskim przedstawiają się następująco:
- Fiat Panda - 7,9 proc. udziału rynkowego
- Dacia Sandero - 4,7 proc.
- Citroen C3
- Jeep Avenger
- Lancia Ypsilon
Natomiast fabryczne instalacje gazowe oferowane są niestety w niewielu modelach, a w przyszłości będzie ich jeszcze mniej. Ciągle można kupić Pandę i Ypsilona z gazem, ale zapewne gdy wejdzie nowy Ypsilon bazujący na Peugeocie 208, taka możliwość zniknie. Obawiam się, że podobnie stanie się z Fiatem Panda, gdy jego nadchodząca nowa generacja otrzyma po prostu silnik 1.2 Puretech z Citroena. Być może jakimś tajemniczym sposobem włoski oddział Stellantis przeforsuje montaż LPG z fabryczną gwarancją do tego silnika, ale nie spodziewałbym się wiele w tej sprawie.
Fabryczny gaz we Wloszech można mieć też w Dacii Sandero i Jogger, Hyundaiu Bayon i Kii Picanto czy Mitsubishi Space Star, a także w Renault Clio, co wydaje się szczególnie interesującą propozycją. I na każdy z tych nowych samochodów państwo rzuca 2000 euro dopłaty do jego ceny podstawowej, co sprawia, że Dacię Sandero z LPG można kupić za niecałe 13 000 euro. To cztery miesiące pracy przeciętnego Włocha – wynagrodzenie miesięczne w tym kraju to średnio ok. 3200 euro.
Podsumowując: Włosi są pragmatyczni motoryzacyjnie
Kupują to, co jest tanie i działa. W dodatku jeszcze wykorzystują państwowe dopłaty. Naprawdę trudno uzasadnić zakup auta na prąd troską o planetę, kiedy jest ono prawie dwa razy droższe niż spalinowe. Gdyby mnie postawili przed Dacią Sandero za 13 000 euro i Fiatem 500e za niemal 24 000 (uwzględniając dopłaty), to mimo mojego wielkiego zamiłowania do makaronu w każdej postaci, wybrałbym danie rumuńskie o smaku gazu płynnego.