Fiat 500 ma teraz w ofercie dwa prawie identyczne silniki. Różni je jeden parametr
Jest już polski cennik Fiata 500 w wersji Hybrid, o którym niedawno pisałem. Obecna gama silnikowa 500-tki jest, delikatnie mówiąc, dziwna.
Najtańszy Fiat 500 kosztuje teraz 51 000 zł i jest to cena benzynowej, hybrydowej wersji 1.0 69 KM z manualną skrzynią biegów. Cennik 1.0 Hybrid obejmuje aż 6 odmian wyposażeniowych, z czego najdroższa – Launch Edition – została wyceniona na 62 400 zł. W ofercie jest także kabriolet (no powiedzmy, bardziej to odmiana ze zwijanym dachem) w cenie o 9000 zł wyższej niż hatchback. Można mieć więc pięćsetkę 1.0 w odmianie C Launch Edition za jedyne 71 400 zł.
Ale 1.2 dalej oferują, prawda?
Prawda. Oferują. Tyle, że kosztuje drożej niż Hybrid. Do tej pory była to wersja bazowa, teraz stała się tą mocniejszą. Ale uwaga – 1.2 występuje tylko w połączeniu ze zautomatyzowaną skrzynią biegów Dualogic. Wydawałoby się, że to połączenie dla bardzo cierpliwych, ale tak naprawdę 1.2 Dualogic przyspiesza do setki w 13 sekund, podczas gdy 1.0 z manualem potrzebuje na to aż 13,8 s mimo tej samej mocy. Rzecz w tym, że tę moc osiąga przy wyższych obrotach, a ma niższy moment obrotowy. Taka ciekawostka dla fanów bezwzględnego downsizingu.
1.2 z półautomatem kosztuje o 1000 zł drożej niż 1.0 + skrzynia z łapy, co sprawia, że jest to najbardziej atrakcyjna cenowo dopłata do automatu jaką widziałem wśród nowych samochodów. Przeważnie jest to 5-8 tys. zł, a tu proszę – tysiąc złotych w górę i mamy nie tylko lepsze przyspieszenie, ale i brak konieczności zmiany biegów. Ciekawe ile osób wybierze w tej sytuacji wariant hybrydowy.
Gdyby wprowadzić opłatę od emisji CO2...
Różnica między tymi wersjami polega na tym, że 1.2 emituje niebagatelne 117-126 g CO2/km, a wariant 1.0 Hybrid tylko 88 g, więc mieści się w europejskim limicie 95 g/km. Zatem gdyby wprowadzić roczny podatek od emisji CO2 liczony według wzoru 1 g = 10 zł, to za pięćsetkę 1.2 płaciłoby się 1170 zł rocznie, a za 1.0 – tylko 880 zł rocznie i to pewnie by skłoniło kilka osób do wyboru wersji bardziej oszczędnej. Z przyjemnością sprawdzimy w realnych warunkach, czy obiecane 3,9 l/100 km jest realne. Obiecuję jeździć bardzo spokojnie. Poza tym z przyjemnością przejadę się 500-tką. Jeździłem nią 12 lat temu. Wtedy to też był nowy model...
Jacyś rywale?
Kiedyś byli, teraz właściwie żadnych nie widzę. A przynajmniej nie w takiej cenie. Owszem, jest Toyota Aygo, ale nie nazwałbym jej tak stylową jak pięćsetka. Tam, gdzie cenowo kończy się Aygo, zaczyna się pięćsetka, więc to taki średni rywal. Poza tym nie ma wersji 3d ze skrzynią zautomatyzowaną. Trzydrzwiowe Mini kosztuje ponad 80 tys. zł w wariancie bazowym i na pewno nie znajdziemy w nim automatycznej skrzyni biegów.
To dla kogo jest pięćsetka?
Trochę nie wiem, ale się domyślam. Dla osób średnio zainteresowanych motoryzacją, które chcą mieć ładne autko do jeżdżenia po mieście. Kluczowe jest tu słowo „autko”, któremu często nadaje się jakieś imię, np. Gucio, Franuś, Popek. Odbiorcom nie przeszkadza im, że to nie jest najnowszy model, bo wciąż wygląda ślicznie i słodko. Ani dziwna gama silnikowa, bo z konfiguratora najciekawszą pozycją jest kolor. Ani nie mają też ochoty czekać, więc biorą to, co jest akurat na tzw. stoku. Zatem wystarczy, żeby Fiat produkował głównie wariant hybrydowy, a na 1.2 AT kazał długo czekać, i będzie schodziła hybryda, obniżając radośnie emisję CO2. Swoją drogą ewolucja gamy silnikowej 500-tki to temat na osobny wpis...