Elektryczny Volkswagen Golf na sprzedaż. Pochodzi z 1995 roku i ma ręczną skrzynię biegów
Na portalu Mobile.de pojawił się Volkswagen Golf City Stromer, czyli „trójka” na prąd. To idealny samochód dla ekologicznego graciarza.
Wyobraźmy sobie świat w roku 2050. Niestety, to raczej nie jest wesoła wizja. Wszystkim nam będzie znacząco cieplej i zapewne gorzej. Co z samochodami? Zdziwię się, jeśli te spalinowe będą jeszcze legalne. Czy wyjątkiem będą auta historyczne? Możliwe, ale co jeśli jednak nie? Być może klasyki też będą musiały być elektryczne. Trzeba będzie je przerabiać albo kupić elektryczny samochód zabytkowy. Co nie będzie kłopotem, jeśli mówimy o autach z 2020 roku. Ale gdy ktoś będzie miał ochotę na prawdziwego oldtimera i klimat lat 90. XX wieku, pojawi się problem.
Są na szczęście wyjątki, takie jak elektryczny Volkswagen Golf, czyli City Stromer
Jeden z egzemplarzy właśnie trafił na sprzedaż w Niemczech, więc można kupić go już teraz, a potem schować do garażu i czekać na lepsze… to znaczy, gorsze czasy. Co to w ogóle za wóz?
Sprzedający pisze, że to „pierwszy seryjnie produkowany samochód elektryczny Volkswagena”. Można by dyskutować, od ilu egzemplarzy zaczyna się produkcja seryjna. Warto tylko zauważyć, że Golf III City Stromer był kolejną próbą połączenia słów „Golf” i „elektryczny”.
Zaczęło się w 1976 r.
Wtedy pokazano Elektro-Golfa, stworzonego na bazie pierwszej generacji modelu. Miał silnik o mocy 20 kW i osiągał 100 km/h. Maksymalny zasięg wynosił ok. 50 kilometrów. Co ciekawe, akumulatory zajmowały całą przestrzeń z tyłu auta, więc taki Golf stał się dwuosobowy. Dopiero jego ulepszona wersja z 1981 r. - już pod nazwą City Stromer - miała cztery miejsca, a zasięg urósł do ok. 65 km. Pierwszego Golfa na prąd nie można było normalnie kupić w salonach. Zbudowano 25 sztuk użytkowanych przez firmę energetyczną RWE.
Kolejna generacja powstała w 1984 r.
Silnik drugiego City Stromera miał 18,5 kW. Prędkość maksymalna pozostała bez zmian – to ok. 100 km/h. Zasięg wynosił około 40-70 km, w zależności od warunków. Tym razem takiego Volkswagena można było kupić w salonie, ale nietrudno się domyślić, że chętnych nie było wielu. Niezbyt duży zasięg nie był aż takim problemem, jak cena. Wynosiła 45 tysięcy marek, czyli o połowę więcej niż trzeba było zapłacić np. za wersję GTI. Powstało więc tylko ok. 100 sztuk elektrycznego Golfa II, a klientami były służby państwowe – głównie policja.
Główny bohater tego artykułu zadebiutował w 1993 r.
Trzecią odsłonę Golfa na prąd stworzono we współpracy z Siemensem i Vartą. Pierwsza z tych firm odpowiadała za silnik, a druga za akumulatory. Tak jak poprzednie modele, także i elektrycznego Golfa III ładowało się ze zwykłego gniazdka. Nie były to przecież czasy ładowarek publicznych. Akumulator nie był duży, więc naładowanie go do 80 proc. zajmowało około 1,5 godziny. Zasięg: do 90 km, ale tylko jeśli mówimy o jeździe ze stałą prędkością 50 km/h. Z kolei prędkość maksymalna to znane już 100 km/h.
Moc silnika: 17,5 kW, czyli 24 KM. Jak w Fiacie 126p. Osiągi też są zresztą podobne, bo rozpędzenie się do wspomnianych 100 km/h zajmuje Golfowi 27 sekund. Do 50 km/h rozpędza się w około 15. Tyle że w odróżnieniu od Malucha, robi to bezgłośnie. W latach 1993-1996 wyprodukowano 120 egzemplarzy City Stromera numer trzy.
Wrażenia z jazdy muszą być dość niesamowite…
…bo Golf City Stromer – tak samo zresztą, jak jego poprzednicy – ma skrzynię ręczną, w tym wypadku z pięcioma przełożeniami. „Elektryk” z biegami z ręki: brzmi rewelacyjnie, bardzo chętnie bym się czymś takim przejechał.
Sprzedawany na mobile.de egzemplarz powstał w 1995 r. i pokonał 25 300 kilometrów. Zakładając, że średnio pokonywał 70 kilometrów na jednym ładowaniu, musiał być podłączany do gniazdka co najmniej 361 razy.
Sprzedający zaznacza, że samochód jest w rewelacyjnym stanie i nigdy nie miał wypadku. Co ciekawe, kilka lat temu zamontowano w nim zupełnie nowy zestaw akumulatorów, dzięki czemu można się spodziewać, że rzeczywiście osiąga deklarowany przez producenta zasięg. Niestety, w ogłoszeniu nie napisano, kto kupił ten wóz jako nowy. Pewnie historia wcale nie jest taka ciekawa i City Stromer służył np. w ratuszu jakiegoś miasta, ale można pofantazjować. Może pierwszym właścicielem był ekscentryczny działacz ekologiczny? A może szalony kolekcjoner wszystkich możliwych Golfów?
Kto powinien kupić go teraz?
Cena wynosi 18 900 euro, czyli jakieś 84 tysiące złotych. To mniej niż trzeba teraz zapłacić za elektrycznego Up’a. Można w takim razie kupić City Stromera z oszczędności. Tak jak wspominałem, dobrym pomysłem będzie też kupienie go „na zapas”, by w mrocznej przyszłości móc cieszyć się dawną motoryzacją. A poza tym, czy są na sali graciarze, którym leży na sercu dobro planety? A może są tacy, którzy mieszkają w strefie czystego transportu? Niech szybko dzwonią do Niemiec i przyszykują właścicielowi chusteczki na otarcie łez.