Elektryczny kamper od Winnebago ma zasięg 200 km. To nowy wymiar wakacji
Wakacje kamperem w przyszłości będą polegały na jeździe od jednej stacji ładowania do drugiej.
W czasach pandemii (która już chyba jest endemią) podróże kamperem zyskały niezwykle na popularności. Jazda kamperem pozwala odizolować się od innych osób i spędzać czas na łonie natury, co pozwala nabrać odporności. Już lepiej się nie da, stąd i rejestracje kamperów poszybowały w górę, i ich ceny podskoczyły w sposób wręcz niewiarygodny. To, co w 2019 r. kosztowało 20 000 zł, w 2021 r. było warte 60 000 zł. Ale wciąż mówimy o paskudnych, trujących kamperach spalinowych. Powoli wypada się z nimi żegnać, bo nadchodzą kampery elektryczne.
Do tej pory wakacje w kamperze kojarzyły się nam ze spaniem w otoczeniu natury
Można było sobie takim kamperkiem wjechać na jakąś polanę albo na jakiś leśny parking, wieczorem urządzić sobie grilla i pójść spać. 2137 filmów na Youtube o tym widziałem. Ale ten styl odchodzi już w przeszłość. Zamiast niszczyć bez potrzeby las i śmiecić pojemnikami po jedzeniu czy piciu, wakacje będziemy spędzać przy stacjach ładowania. Brzmi super, bo często te stacje ładowania są na parkingach przy supermarketach lub jakichś autostradowych kompleksach gastronomicznych. Będzie można więc pójść do sklepu, gdy na przykład zabraknie nam piwa. Nie zabraknie nam też towarzystwa innych ludzi. Można będzie wręcz utworzyć taką zeribę z kamperów, istną kamperową wioskę, gdzie wszyscy będą się jednocześnie ładować.
To wszystko dzięki kamperowi Winnebago na elektrycznym Fordzie Transicie
Ta zasłużona amerykańska firma zaprezentowała ostatnio elektryczny kamper o nazwie Winnebago e-RV. Ma on w pełni elektryczny napęd i akumulatory o pojemności 86 kWh. Przyjmując moc ładowania na poziomie 11 kW, można spodziewać się ok. 7 do 8 godzin pod ładowarką – akurat tyle, żeby się zdrzemnąć. Producent obiecuje też zasięg 200 km, czyli zużycie energii ma wynosić ok. 43 kWh na 100 km. Dość mało, biorąc pod uwagę, że przeciętny samochód osobowy o nieporównanie mniejszej masie zużywa 20-22 kWh, i to mówimy o ruchu miejskim, gdzie jeździ się powoli, a kamperem w trasie jedzie się raczej szybko. Volvo dla ciężarówki FE Electric podaje zużycie ponad 100 kWh na 100 km. Kamperowi ostrożnie przypisałbym bliżej 50 kWh/100, ale nie uprzedzam faktów. W każdym razie w najlepszym wypadku przejedziemy 200 km w ciągu dnia, resztę spędzimy na ładowaniu. Tym sposobem po 3 dniach podróży będziemy już 600 km od domu i pewnie będziemy mieli już trochę dość. W spalinowym kamperze po 3 dniach podróży moglibyśmy być oddaleni od miejsca startu o 1500-2000 km. Ale tu przecież nie chodzi o to, żeby jechać daleko.
Mój kolega był raz w Urugwaju
Zdziwiło go, że tam ludzie mieszkają w namiotach i przyczepach kempingowych pod supermarketami. Raz nawet zapytał ich dlaczego. Jak to dlaczego? Przyjechaliśmy tu na wakacje. Cieplutko, nikt niczego nie chce, blisko po piwerko, czego więcej sobie życzyć na wakacjach? Już chyba tylko stacji ładowania do elektrycznego kampera.
Tak w ogóle, to ten elektryczny kamper, czy też raczej kampervan, jest piękny. Wykonany z pomysłem, z dbałością o detale, z mnóstwem gadżetów – grill, solary, umywalka, zmieściła się nawet toaleta (brawo, rzadkość w kampervanach) i duże łóżko. Nie będę jednak ich Wam szczegółowo opisywał, ponieważ zawiesiłem się nad koncepcją kampera krótkodystansowego. Mam jednak pomysł na jej ulepszenie: bierzemy kampera, obudowujemy dach panelami fotowoltaicznymi i możemy ujechać tylko tyle, ile prądu wygenerują nam dziennie te panele. To prawdziwa jazda bezemisyjna, a ten drobiazg, że pewnie więcej można dziennie przejść piechotą, nie powinien nam przeszkadzać w marszu ku lepszej przyszłości (tylko nie za daleko).