REKLAMA

Koniec z autami spalinowymi we flocie Mercedesa. Do wyboru będzie prąd albo prąd

Flota firmowych samochodów Mercedes-Benz w Niemczech zostanie w całości zelektryfikowana. Pracownicy przesiądą się na auta zasilane elektrycznością, i to będzie już ich problem.

eqe suv
REKLAMA
REKLAMA

Uwielbiam korporacyjne zarządzenia w tym rodzaju. Siedzi sobie prezes w fotelu obitym ludzką skórą i vejpuje elektroniczne cygaro. Nagle przychodzi mu do głowy wspaniały pomysł: zamieńmy wszystkie samochody firmowe na elektryczne, najlepiej od jutra. Ale jak to, panie prezesie, przecież to spowoduje mnóstwo problemów, choćby z ładowaniem tych samochodów w godzinach pracy, żeby były gotowe do jazdy – i wtedy prezes odpowiada „ja mam rozwiązywać wasze problemy?”. I zarządzenie trafia do wykonania, powodując chaos i opóźnienia w pracy firmy, ale prezes jest zadowolony, że zrobił krok w stronę węglowej neutralności. Z tej okazji poleci sobie prywatnym samolotem na wakacje na Fidżi.

Rzecznik Mercedesa prostuje: nie wymagamy od nikogo, żeby przeszedł na elektryczność

Rzecznik ma całkowitą rację – nie ma przecież obowiązku używania samochodu służbowego do służbowych zadań. Każdy pracownik nadal będzie mógł jeździć prywatnym autem spalinowym, jeśli elektryczna służbówka nie będzie mu odpowiadać. Wprawdzie raczej nie dostanie zwrotu za paliwo, no ale jeżeli akurat ma szczególny przypadek alergii na EV, to Mercedes pozostawi mu taką możliwość. W międzyczasie jednak samochody floty firmy Mercedes-Benz zostaną zelektryfikowane, zgodnie ze zmianą zasady z „electric first” na „electric only”. Nie będzie to jednak tak duża zmiana, jakby się wydawało, ponieważ obecnie ok. 30 proc. floty Mercedesa to auta czysto spalinowe, 40 proc. to hybrydy plug-in i pozostałe 30 proc. – auta całkowicie elektryczne.

miejsca parkingowe suv-y

Mercedes mógł zapomnieć policzyć jednego ważnego wskaźnika

Czy wymiana 70 proc. floty, czyli jakby nie patrzeć, 3500 aut, aby na pewno zmniejszy emisję CO2? Bo mam trudne do odparcia wrażenie, że jakby nie bardzo. Będzie za to doskonale wyglądać w firmowych dokumentach dla akcjonariuszy, a wskaźnik wypełnienia celów ESG elegancko się podniesie.

Jestem jednak w pełni za tym ruchem, ponieważ da on w przyszłości wiele interesujących danych. Na przykład: czy pracownicy Mercedes-Benz jeżdżą więcej, czy mniej kilometrów autami służbowymi po pełnej elektryfikacji? Czy rachunki za eksploatację aut spadły, czy wzrosły? Czy pracownicy oceniają je entuzjastycznie, czy wolą się nie wypowiadać? Ciekawie też może wyglądać porównanie liczby zdarzeń drogowych w przypadku floty spalinowej i w pełni elektrycznej. Większość elektrycznych Mercedesów naprawdę ma dużo za dużo mocy, czasem trudnej do opanowania. Wszystko to wydaje się być ciekawym eksperymentem społecznym i to na całkiem dużej próbie.

Mercedes EQS

Ostatecznie pracownicy Mercedes-Benz powinni naprawdę się cieszyć

A to dlatego, że do dyspozycji dostaną samochody. W innych firmach, spoza sektora motoryzacyjnego, obstawiałbym raczej rezygnację z flot samochodowych (poza autami dla dyrekcji) i przejście na rowery wspomagane elektrycznie. Ze stołówki firmowej znikną natomiast potrawy niewegańskie, żeby pracownicy mieli więcej energii na pedałowanie.  Tymczasem w Mercedesie już za ok. rok każdy model będzie miał swój elektryczny odpowiednik, więc wybór między prądem a spalinami nie będzie już oznaczał, że trzeba po prostu zdecydować się na całkiem inne auto. Oczywiście te elektryczne będą droższe, ale to dobrze. Mercedes tani być przecież nie może. Najbardziej żal mi tylko pracowników salonów, którzy od tego samego prezesa wspomnianego na początku dostaną zarządzenie, że muszą przekonać każdego klienta do wersji na prąd. W obecnych warunkach do zakupu nowego auta najbardziej pasuje hasło „masz wybór, ale lepiej dla ciebie, żebyś wybrał właściwie”.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA