Ta limuzyna jest rzadsza niż Rollsy czy Bentleye. Wciąż możesz kupić ją jako nową w Polsce
DS9: samochód, który powstał, bo ktoś w koncernie Stellantis tak sobie zażyczył, a inni nie mieli odwagi, by mu się przeciwstawić. Znalazłem jego statystyki sprzedaży z całego świata za rok 2024. Sprzedano ok. 600 sztuk.

Znalazłem statystyki, że w 2024 r. sprzedano ponad 5700 Rolls-Royce'ów, niestety bez podziału na modele. Taką informację podał jednak Bentley: w zeszłym roku nabywców znalazło ok. 2800 sztuk luksusowego sedana Flying Spur. Wydaje się, że to niewiele, ale na to wszystko wjeżdża DS ze swoim modelem DS9 i jego sprzedażą w roku 2024. Oto ona:
Zsumowałem te 10 miejsc z powyższego zestawienia i wyszło mi 559 sztuk. Uznaję, że pozostałe kraje, w których sprzedano mniej niż 9 sztuk, nie są przesadnie istotne dla ogólnego obrazu. Nie podano ile egzemplarzy sprzedało się w Polsce, ale jedno jest pewne: mniej niż dziewięć, co czyni z tego pojazdu naprawdę absolutny rarytas. Można powiedzieć, że jest on już w tej chwili youngtimerem.

Na liście zastanowiły mnie trzy pozycje
Niezwykła popularność tego samochodu w Turcji: 132 sztuki to wręcz niesamowity wynik, poza Francją żaden kraj europejski nawet się do tego nie zbliżył. Ale to prawda, że w Turcji widzi się Citroeny, Fiaty, czasem Hondy i Toyoty, a jakoś niemieckiego premium aż tyle nie ma. Zaskoczyło mnie, że znalazło się szesnastu Japończyków, którzy zechcieli wydać pieniądze na superdziwną francuską limuzynę, ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że w Chinach przez rok udało się sprzedać 24 sztuki. Przecież ten samochód był w ogóle zaplanowany z myślą o rynku chińskim. Nisko oceniałem szanse, że pojawi się w Europie, a jednak do tego doszło. I proszę: Hiszpanie kupili więcej DS9 niż Chińczycy. O dwie sztuki, ale za to aż o 9 procent!

Francuzi niestety niczego się nie uczą
Najpierw zdemolowali podatkami swoje marki pojazdów luksusowych. Bugatti, Voisin, a przede wszystkim Delahaye i Delage – te pojazdy przed wojną były uważane za szczyt finezji. Po wojnie próbował coś walczyć Facel-Vega, ale też musiał się poddać. Wykończywszy producentów luksusowych, Francuzi próbowali pchać na rynek modele klasy średniej-wyższej, jak Renault Safrane czy Citroen XM, co przez jakiś czas dawało efekty, ale potem też upadło. Wszystkie następne próby, jak Citroen C6, kończyły się zupełnymi porażkami, bo konkurencja w międzyczasie odjechała daleko do przodu, głównie w kwestii wizerunku. I teraz mimo zerowego zainteresowania, nadal próbują oni karmić rynek dziwactwami w typie DS9 czy obecnego DS No8. Mogę to tylko wyjaśnić takim fenomenem, że oni wiedzą doskonale, jak nonsensowne to jest z finansowego punktu widzenia, ale potrzebują mieć cokolwiek, czym będzie mógł jeździć prezydent Francji. I cokolwiek, co będzie konkurowało z niemieckim prestiżem, choćby w internecie, bo przecież nie w salonach.

Nawet prezydent Macron nie mógł jeździć DS9, bo było wytwarzane w Chinach
Z której strony nie spojrzeć – wszystko źle. Zresztą nowy model DS No8 też ma problem, bo podobno robią go we Włoszech, a nie we Francji, ale przecież DS Automobiles celuje w bycie marką światową. Jest to jakiś wyczyn, żeby sprzedać 9 sztuk w Holandii i 9 sztuk w Argentynie w tym samym roku, utrzymując całą infrastrukturę sprzedaży i serwisu.
W Polsce DS9 również był dostępny, kosztując od 205 900 zł w roku 2021. Konfigurator kończył się na 285 tys. zł. Dokonałem więc szybkiego przeglądu ofert jak sytuacja wygląda obecnie, gdy auto już nie występuje w polskiej ofercie DS Automobiles. Otóż w ofercie rynku wtórnego jest sześć sztuk, czyli pewnie wszystkie sprzedane w naszym kraju przez cały okres obecności modelu DS9. Zdecydowanie moim typem jest egzemplarz bez przebiegu z roku 2022, oferowany na sprzedaż w Katowicach za 230 tys. zł. Zapytałbym, na co liczy sprzedający, ale moim zdaniem znajdzie się ktoś, kto zauważy w DS 9 youngtimera i kupi ten wóz jako przyszłego klasyka. Nie będzie przecież nim jeździł, jedynie postawi i będzie konesował, licząc na wzrost wartości.
