Najpotężniejsi ludzie świata pokłócili się o samochody. Ja też chcę rządową dopłatę do biznesu
Donald Trump i Elon Musk pokłócili się o samochody. Konkretnie o założenia ogromnej ustawy zwanej OBBBA, gdzie zapisano koniec ulg podatkowych dla osób kupujących auta elektryczne.

Dla Donalda Trumpa i jego administracji samochody elektryczne są złem, które trzeba zwalczać. Dla Elona Muska – odwrotnie, jednym ze źródeł pozyskiwania kolejnych miliardów dolarów majątku. W jaki sposób ci dwaj odklejeńcy byli w stanie się ze sobą dogadać, to ja nie do końca wiem, w każdym razie wygląda na to, że już się pokłócili – i to na dobre, i to o auta.
Chodzi o założenia ustawy o idiotycznej nazwie One Big Beautiful Bill Act
Czyli „jedna wielka piękna ustawa”. Nazwa jak z filmu „Idiokracja”, chodzi jednak o całkiem poważną, 1000-stronicową ustawę, która przekierowuje środki budżetowe w najróżniejszych dziedzinach. Nie będę streszczał tych niezwiązanych z motoryzacją, bo najważniejsza jest sekcja 30D, czyli tzw. CVC - Clean Vehicles Credit. W tym rozwiązaniu chodzi o to, że jeśli kupujesz samochód elektryczny w Stanach Zjednoczonych, to możesz odliczyć sobie od podatku osobistego w tym danym roku kwotę 7500 dolarów – ok. 28 tys. zł. Z tego prezentu skorzystało naprawdę wiele osób w USA. W samym roku 2024 sprzedano tam 1,6 miliona samochodów bezemisyjnych, czyli w samych zwrotach podatków budżet musiał wyłożyć 12 miliardów dolarów. Teraz ta pozycja ma zniknąć, co w oczywisty sposób zaważy na poziomie sprzedaży aut elektrycznych. Sprawdźmy teraz, kto jest największym graczem na rynku BEV (battery electric vehicles) w USA...
To oczywiście Elon Musk
Elon Musk jest cały zły. Nie będę wrzucał screenów z jego konta na X.com, bo nie są one motoryzacyjne, ale kłótnia jest już na ostro i posunięto się nawet do żartów, że Trump deportuje Muska jako nielegalnego imigranta z Afryki. Prezydent USA zapowiedział likwidację kontraktów rządowych dla Elona, a Elon zrobił ankietę „czy trzeba założyć nową partię”. Można powiedzieć, że przyjaźń dwóch panów skończyła się bezpowrotnie.
OBBBA zakłada, że podatkowy prezent od rządu zniknie od początku przyszłego roku. Można się zatem spodziewać znacznego wzrostu sprzedaży aut na prąd w USA do końca roku, a potem zamrożenia rynku, bo kto miał sobie kupić, to już sobie kupił. Takie efekty spotykało się w krajach europejskich regularnie, jak choćby w Holandii. Sprytnie rozwiązały to Niemcy, informując o zawieszeniu dopłat z dnia na dzień. Trudno jest obronić założenia ustawy OBBBA, ponieważ rząd amerykański nie daje bezpośredniej dopłaty, jak w Polsce, tylko pozwala odliczyć sobie co nieco od podatku. Nie bardzo rozumiem, dlaczego ten system tak boli Donalda Trumpa. Prawdę mówiąc to w ogóle nie rozumiem, jakie są argumenty przeciw samochodom elektrycznym od ich fanatycznych przeciwników. Jeszcze bardziej jednak nie rozumiem Elona Muska – wydaje mi się, że jak jesteś biznesmenem uzależnionym od rządowych dopłat, to to nie jest żaden biznes, tylko pasożytowanie na cudzych pieniądzach. Przecież powinien się cieszyć, że jego produkty będą walczyły w warunkach normalnej konkurencji rynkowej, to jest prawdziwy kapitalizm, a nie rządowe ułatwienia i subsydia. Ale tak szczerze mówiąc, to sam bym chciał, żeby rząd dopłacał ludziom, aby kupowali moje książki czy naklejki.
Co drugi sprzedany samochód elektryczny w USA to Tesla
Dokładnie to w 2024 r. udział rynkowy marki Tesla wyniósł 48,3 proc., a najpopularniejszym pojazdem elektrycznym był Model Y. Pozostałą połowę rynku muszą dzielić między sobą Stellantis, General Motors i Ford, a reszta graczy jest mało znacząca, choć warto odnotować, że Rivian sprzedaje więcej aut elektrycznych niż Honda.