REKLAMA

No to poelektryfikowane. Zobaczyłem statystyki sprzedaży w Europie i zaczynam uczyć się mandaryńskiego

Chińskie samochody elektryczne nie dość, że już są w Europie, to stają się poważnym problemem dla europejskich producentów. Udowadniają to wszelkie statystyki sprzedaży.

chińskie samochody elektryczne w europie
REKLAMA
REKLAMA

Chińskie samochody elektryczne atakują i nie biorą żadnych jeńców. Jeszcze niedawno wszyscy śmialiśmy się z monstrualnych zasięgów w chińskich testach NEDC, które nie miały prawa powtórzyć się w realnym użytkowaniu, narzekaliśmy na niskie moce ładowania, tanie wykonanie i wiele innych rzeczy. Ale w kraju, w którym miesięcznie sprzedaje się milion samochodów elektrycznych takie uchybienia to żaden problem. Kilka lat później chińskie samochody elektryczne znalazły się już na poziomie odpowiadającym europejskim producentom, a dzięki praktycznie nieograniczonym funduszom, mogą pozwolić sobie na kontynuowanie swojej ekspansji na naszym kontynencie. Europa broni się jak może, ale cena plus możliwości sprawiają, że chociaż walka trwa, to jej wynik może być już przesądzony.

Nie ukrywam, że sami sobie pomogliśmy, wprowadzając zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku, co jest wiatrem w żagle chińskiej motoryzacji z europejskimi aspiracjami. Nasi rodzimi producenci źle zaczęli, ich samochody kosztowały zbyt dużo w stosunku do zarobków potencjalnych klientów oraz możliwości, jakie oferowały. Do pewnego momentu sprzedaż jeszcze jakoś wyglądała, ale wtedy cios przyszedł ze strony Tesli i jej rewelacyjnie wycenionych modeli 3 i Y. Producenci otrzymali poważny cios pomiędzy oczy, ale sędzią przerwał odliczanie. Wtedy z lewego sierpowego uderzyli Chińczycy. Zaczęło się liczenie do 10.

Więcej o samochodach elektrycznych przeczytacie w:

Chińskie samochody elektryczne przodują w statystykach sprzedaży

Firma analityczna Schmidt Automotive Research przeanalizowała sprzedaż samochodów elektrycznych w 2023 roku. Nie jest dobrze. Głównym problemem dla zachodnich producentów jest odcięcie dopłat do zakupu nowych samochodów elektrycznych, zwłaszcza w Niemczech, gdzie sprzedawała się połowa samochodów elektrycznych. Co ciekawe - 70 proc. z nich trafiło w ręce korporacji, a nie zwykłych ludzi.

Zrzut ekranu ze strony schmidtmatthias.de

Najwięcej samochódów elektrycznych z Chin rejestrują wypożyczalnie i to jest dobrze przemyślany ruch. Dzięki temu zwykły użytkownik ma więcej okazji do zapoznania się z nieznanymi markami. A to dużo. Nie będę zdradzał personaliów, ale mój kolega nie darzył sympatią Tesli Model Y, a właśnie został nią przewieziony w ramach transferu lotniskowego i zmienił o niej zdanie. Tym sposobem chińskie marki takie jak BYD, Great Wall Motors czy Nio mogą zaistnieć w świadomości.

REKLAMA

Ciekawa jest kolejna rzecz. Do Europy z Chin przypłynęło prawie 500 tysięcy samochodów elektrycznych, z czego 280 tysięcy to marki chińskie, 130 tysięcy to Tesle, a 74 tysiące to samochody europejskich producentów produkowane w Chinach. Ależ tu są kosmiczne rozstrzały.

Udział chińskich samochodów elektrycznych na europejskim rynku to już 8,4 proc. i jest to wzrost o ponad 2 pproc. rok do roku. To dużo, zapewne w wielu siedzibach zarządy mają smutne miny przed świętami. Może najwyższy czas uczyć się mandaryńskiego?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA