REKLAMA

W Chinach sprzedają miliony samochodów, których u nas nie ma. Widocznie mają za dużo sensu

To już drugi chiński producent, który chwali się, że sprzedał już jeden milion samochodów z wtyczką. Ich hit to w Europie mit.

samochody elektryczne Chiny
REKLAMA
REKLAMA

Wymienię tę nazwę tylko raz, bo jest trochę trudna. Dwa razy nie będzie mi się chciało sprawdzać, czy poprawnie napisałem. Koncern SAIC-GM-Wuling poinformował, iż wziął był i pęknął banieczkę. Sprzedali już ponad milion NEV-ów. Co lepsze, z tym wyczynem są drudzy, bo wcześniej dokonał tego inny chiński moloch - BYD. Sprzedażowy hit SAI... tego pierwszego, to auto w typie, którego rzekomo nie chcieli Europejczycy. Otóż jest to nieprawda, że Europejczycy nie chcą małych samochodów, oni nie chcą małych, drogich samochodów.

Ja nie zelektryfikuję Chin?

Tylko potrzymaj mi więźnia politycznego i patrz. Chiny elektryfikują swoją flotę pojazdami, które w Europie szanse na sprzedaż mają takie same jak pakiet na 10 aborcji w Irlandii. W Europie praktycznie przestano sprzedawać małe samochody. Żeby nadążyć za zmianami przepisów musiałyby być coraz droższe. Łatwiej rozmaite wzrosty cen ukryć w cenie wielkiego SUV-a niż segmencie, w którym opłacało się wymontować radio, by zwiększyć zainteresowanie klientów. Tymczasem w Chinach karty rozdaje Huang Mini EV, o którym pisaliśmy wielokrotnie.

wuling mini ev
Nazwa nie kłamie, jest mini i jest ev.

Wprawdzie ten piękny milion pojazdów z wtyczką zawiera też samochody typu plug-in, ale są dowody na to, że małe samochody żyją i mają się świetnie. Koncern sprzedał jeden milion pojazdów zwanych w Chinach NEV (new energy vehicles), czyli pojazdów zasilanych nowym rodzajem energii, najczęściej energią elektryczną. W pierwszej połowie roku sprzedał ich 208 tys. sztuk. Jednocześnie 91 proc. sprzedaży stanowił Hongguang Mini EV, który w ciągu dwóch lat obecności na rynku już dobija do 700 tys. sprzedanych egzemplarzy. Niezwykle popularnej w Europie Tesli jeszcze daleko do takiego rezultatu na naszym kontynencie.

Mini EV jest w pełni elektryczny, niezbyt piękny i nie zajedzie za daleko, bo ma akumulatory o niewielkiem pojemności. Totalne zaprzeczenie marketingowego ataku producentów elektrycznych aut w Europie. U nas elektryczny samochód ma być najpiękniejszy i z wyróżniającym zasięgiem. To dlatego, że jak już mamy wyciągnąć furmankę pieniędzy z kieszeni instytucji finansującej, to produkt musi budzić pożądanie. Mini EV nie musi, bo za dużo pieniędzy wyciągać nie trzeba.

REKLAMA

Cena tego auta mieści się w wysokości dopłaty do zakupu elektrycznego samochodu w Polsce. Gdyby udało się to oferować w Europie, ludzie biliby się o te auta klapkami z dyskontów. Policja nie nadążyłaby odciągać ich od salonów. Wystarczyłoby, żeby oferowany produkt był tani.

Dajcie Europie samochody elektryczne w takiej cenie, to nikogo nie będzie trzeba na nie namawiać i do nich dopłacać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA