REKLAMA

Unia: czas wprowadzić wyższe cła na chińskie samochody. Chińscy producenci: potrzymaj mi fabrykę

Chińscy producenci samochodów nie mają żadnych powodów do obaw, bo cła, nad którymi mogłaby się pochylić Unia Europejska, nic im nie zrobią. 

chińscy producenci samochodów elektrycznych cła unia europejska
REKLAMA
REKLAMA

Jakiś czas temu ktoś ze ścisłych kręgów kierownictwa Unii Europejskiej ze zdumieniem odkrył to, o czym pisze się w internecie od kilku, a może nawet kilkunastu lat - chińscy producenci samochodów przyjdą i zjedzą tradycyjnych. Wiem, że były takie obawy na początku lat 2000, gdy do Europy trafiły chińskie modele, które szybko okazały być totalnymi porażkami jakościowymi, materiałowymi oraz śmiertelnymi pułapkami. Chińczycy musieli podkulić ogon i wracać do siebie, co mocno uśpiło czujność naszych rodzimych producentów. Żyli sobie przekonani o swojej wyższości i w międzyczasie kolonizowali Chiny swoimi produktami. Tylko, że inwestowanie tam wymagało nawiązania współpracy z chińskimi producentami w ramach spółek joint venture. Oznaczało to, że europejscy producenci wnosili kapitał i technologię, a Chińczycy sieć dystrybucyjną, fabryki i siłę roboczą.

O chińskich samochodach piszemy w:

Wszystko jakoś się kręciło do momentu, gdy ktoś wysoko postawiony w chińskim rządzie wymyślił przejście na produkcję samochodów elektrycznych. jest to prostsze, szybsze i co najważniejsze - tańsze. Nie minęło kilka lat i co większa chińska wioska (od 3 milionów mieszkańców) miała swój rodzimy samochód elektryczny. Chińczycy doszli w tym do perfekcji i patrząc na patenty oraz wdrażane technologie są najbardziej zaawansowani, zaraz po Tesli. Stacje wymiany akumulatorów, zasięgi po 800 km i więcej kilometrów. To wszystko już jest. Stali się w tym tak dobrzy, że ruszyli na podbój Europy. Chińscy producenci mają bajeczny majątek, nie patrzą na koszty i pomalutku wzmacniają swoją produkcję.

to jest europejskie auto

Aż ktoś powiedział: hola amigos, ale po chińsku

Spójrzmy na fakty - samochody chińskich producentów sprzedają się coraz lepiej i nie mówię tutaj o Volvo, bo pomimo chińskiego właściciela, to nadal mocno europejska marka. Tymczasem wyniki takich marek jak MG, Nio, Maxus itd. pokazują, że klienci porzucają swój patriotyzm lokalny, gdy mogą kupić coś znacznie lepszego taniej. I wtedy cała na biało wchodzi pani Ursula von der Leyen:

Rusza śledztwo w sprawie dotacji dla chińskich samochodów elektrycznych. Jeszcze nie znamy jego wyników, ale Grzegorz raczej trafnie je przewidział - okaże się, że Chińczycy mocno dotują swoje przedsiębiorstwa, a bez tych dotacji ceny samochodów byłyby wyższe o 20 proc., czyli o tyle, ile są one tańsze od europejskich. Tym samym Unia wpadnie na genialny pomysł, jak wyrównać ich cenę - wprowadzając zaporowe cła. Piękny plan, taki prosty i nieskomplikowany. Tymczasem okazuje się, że może nie pyknąć.

Chińscy producenci samochodów elektrycznych obejdą cła, jakie nałoży na nich Unia Europejska

REKLAMA

W najprostszy możliwy sposób - te samochody będą powstawać na terytorium Unii Europejskiej, więc nie będą mogły zostać obłożone wysokimi cłami. Proste, szybkie i skuteczne. Jak donosi Reuters, chiński gigant BYD wybuduje swoją fabrykę na terenie Węgier. W tej sprawie prezes BYD spotkał się już z węgierskim premierem - Vitorem Orbanem. Jeżeli tak się stanie, to auta BYD będą mogły wyjeżdżać z fabryki i konkurować z europejskimi markami bez obciążeń w postaci cła. BYD to gigant, jest największym na świecie producentem samochodów PHEV, a w trzecim kwartale 2023 r. został drugim największym producentem samochodów elektrycznych, przegrywa z Teslą o zaledwie 3,5 tys. sztuk, więc zapewne do końca roku obejmie fotel lidera. Tym samym chińskie auta wjadą na miękko w Europę i nic się nie da już z tym zrobić. Za późno.

Na Węgrzech znajduje się również fabryka CATL, czyli jednego z największych producentów akumulatorów do samochodów elektrycznych. Łańcuch dostaw zostanie skrócony do minimum. Tej siły już nikt nie powstrzyma. Mam dziwne wrażenie, że w ciągu 10 lat to Chiny będą nadawać tempo rozwoju europejskiej motoryzacji. Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych wręcz spadł im z nieba. A może tu nigdy nie było przypadku, tylko odpowiedni lobbing poparty odpowiednimi sumami w milionach euro? W końcu kupno państwa w Afryce czy europejskiego polityka to dla chińskich gigantów grosze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA