Amerykanie w końcu mają normalne ceny paliw. Nic tak nie cieszy, jak cudze nieszczęście
Amerykańskie ceny paliw zwariowały. To doskonałe potwierdzenie tego, że czasy lokalnych konfliktów mamy już za sobą.
Ameryka od zawsze kojarzy się z krajem, gdzie paliwo jest śmiesznie tanie. Dzięki temu downsizing nie przyjął się zbyt dobrze w USA, chyba że mówimy o spadku pojemności z 6,2 l do 5,7 l, to wtedy tak, widać jakieś zalążki downsizingu. Generalnie powojenna historia Ameryki to niskie ceny paliw, wolnossące silniki o olbrzymich pojemnościach oraz spalaniu w hektolitrach. Z jednym małym wyjątkiem — okresem zwanym malaise — termin ten można przetłumaczyć jako choroba, złe samopoczucie. To smutny okres w amerykańskiej motoryzacji, gdy z powodu kryzysu paliwowego wywołanego gwałtownie rosnącymi cenami ropy producenci musieli zmniejszyć spalanie swoich pojazdów, bo Amerykanie z dnia na dzień zostawiali coraz więcej dolarów na stacjach benzynowych.
To właśnie w tym okresie japońscy producenci podbili amerykański rynek, bo potrafili zaoferować dobre, tanie i oszczędne samochody. Zapytacie, jaki był to wzrost — czterokrotny z 3 dolarów do 12 dolarów za baryłkę. To wystarczyło do wywołania kryzysu. A tak ceny ropy wyglądają dzisiaj.
Parę lat później doszedł kolejny, który spowodowany był wybuchem rewolucji irańskiej, a w konsekwencji kolejnym wzrostem ceny za baryłkę. Do ponurej sytuacji doszły amerykańskie regulacje takie jak zderzaki wytrzymujące uderzenie z prędkością do 5 mil, normy emisji spalin i standaryzowanie świateł. W konsekwencji w latach 1973-1983 powstały najbrzydsze amerykańskie samochody w dziejach, które miały słabe osiągi i nadal żłopały paliwo jak dawniej. Na szczęście świat się otrząsnął, Ameryka stanęła na nogi i znów mogła radośnie produkować miliony paliwożernych pojazdów co roku, bo paliwo było tanie. Tymczasem kolejny kryzys paliwowy nieśmiało puka do mieszkańców kraju teoretycznej wolności.
Amerykańskie ceny paliw gwałtownie rosną
Cena galonu paliwa w Kalifornii przekroczyła 5 dolarów. Podobnie jest z ceną oleju napędowego. Inne stany konsekwentnie zmierzają w tym kierunku. Od ponad roku paliwo systematycznie drożeje, a ostatni tydzień to gwałtowny wzrost spowodowany agresją Rosji na Ukrainę. Najlepiej widać to na zestawieniach przygotowanych przez amerykańską Administrację Informacji o Energii (Energy Information Administration). Tak wyglądają ceny benzyny:
Tak prezentuje się podział na poszczególne stany:
A tak wyglądają ceny oleju napędowego:
Wszędzie widzimy spory wzrost w ciągu tygodnia — w przypadku benzyny to mniej więcej pół dolara, a w przypadku oleju napędowego średnio 0,7 dolara. Ale najbardziej druzgocząca jest ostatnia kolumna w każdym zestawieniu — porównanie rok do roku. Widzimy, że galon (3,79 litra) benzyny zdrożał o 1,1 - 1,4 dolara. Taka sama objętość oleju napędowego kosztuje od 1,5 do 1,85 dolara więcej. To bardzo dużo, bo oznacza wzrost o kilkadziesiąt procent. I nic nie wskazuje na to, żeby miało się to poprawić w najbliższym czasie. Jeżeli paliwo nadal będzie drożeć w takim tempie, to będziemy mieć powrót strasznego okresu w amerykańskiej motoryzacji. Tylko tym razem to nie japońscy producenci opanują rynek, tylko samochody elektryczne, bo jazda nimi przy tak wysokich cenach paliw jest niezwykle opłacalna.
Tak swoją drogą — zobaczcie jak wygląda tam udział podatków w końcowej cenie paliwa:
Zaledwie 15 proc. to podatki. Jestem w szoku, jak bardzo opresyjny pod tym względem są europejscy ustawodawcy, w tym polski.
Zdjęcie tytułowe: Nick [email protected]