200 Tesli utknęło w kolejce pod ładowarką. Zemsta elektryków na pełnej
Co za sceny rozegrały się w mroźnej Szwecji w ostatni weekend. Pod ładowarkami utknęło ponad 200 Tesli, ale najbardziej bawi powód tych kolejek. Możesz być miliarderem i oferować najlepszy samochód elektryczny na świecie, ale i tak twój los zależy od zwykłego szwedzkiego pracownika.
Tesle to aktualnie najlepsze samochody elektryczne, ale cierpią na pewną przypadłość - są ofiarami własnego sukcesu. W przypadku niektórych dni na stacjach ładowania tworzą się monstrualne kolejki, bo tylu użytkowników chce się naładować. Dodajmy do tego, że część z nich korzysta wyłącznie z ładowarek Tesli, znanych jako Superchargery, bo albo ładuje się na nich za darmo, albo ze znacznymi zniżkami. Rozwinięta sieć ładowarek pozwala komfortowo wyruszyć w podróż, jednak są czasem sytuacje, kiedy ładowarki nie wyrabiają. Do jednej z nich właśnie doszło w Szwecji, gdzie ponad 200 Tesli czekało w kolejce do ładowania, ale przyczyna sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć.
Piękna jest ta kolejka, każdy może wyrazić swoje oburzenie lub wręcz przeciwnie - pośmiać się z właścicieli Tesli, że są jak lemingi, że nie rozjadą się po innych stacjach. Gdyby tylko wiedzieli, co tu się naprawdę wydarzyło.
200 Tesli w kolejce do ładowarki to wina ludzi
I to nie tych za kierownicą, ale zrzeszonych w związkach zawodowych. W Szwecji Tesla zbudowała 100 nowych stacji ładowania, ale nie może ich uruchomić, bo nie ma zgody na przyłączenie ich do sieci energetycznej.
Od roku trwa walka Tesli ze związkami zawodowymi, które bronią praw pracowników. Wszystko zaczęło się od tego, że 50 pracowników szwedzkiego ASO Tesli zastrajkowało przeciwko warunkom pracy i odmówiło wykonywania napraw. Tesla, zamiast usiąść do negocjacji, wolała sprowadzić pracowników z innych krajów, czym rozsierdziła inne związki zawodowe. Doszło do kuriozalnej sytuacji - każdy walczy z firmą na różne sposoby. Pojawił się problem z rozładunkiem samochodów w szwedzkich portach, pocztowcy odmawiają wysyłania tablic rejestracyjnych na Tesle, a najbardziej dotkliwy jest strajk elektryków. Nie chcą podłączyć nowych Superchargerów do prądu i sytuacja jest beznadziejna. Trwa już od kwietnia, ale dopiero teraz okazało się jak bardzo cierpi na tym firma.
Tesla próbowała grac na uczuciach - na swoich stacjach umożliwiła ładowanie pojazdów innych marek, a następnie wystosowała komunikat, że blokady Superchargerów uderzają w elektromobilność w Szwecji. Na stacjach ładowania pojawiły się banery, które głoszą hasła o równości, zrównoważonej Szwecji i bezemisyjnym transporcie. Maskotką Tesli stał się jeż w kamizelce, która przypomina te, które noszą związkowcy. Na nieczynnych stacjach kierowcy mogą przeczytać, że przez związkowców nie można ich podłączyć.
Związkowcy są niewzruszeni, nie poddają się emocjonalnemu szantażowi i mówią, że nie ustąpią. Niech Tesla poprawi warunki pracy w swoich punktach naprawczych, podpisze porozumienie ze związkami zawodowymi i dopiero wtedy ładowarki będą działać. Najlepsze jest to, że szwedzkie prawo stoi po stronie związków, bo mają realny wpływ na kształtowanie polityki firmy, w tym czy będą podłączać nowe urządzenia do sieci czy nie.
Dlatego rozwój elektromobilności w Szwecji został na chwilę wstrzymany. Jestem pełen podziwu dla szwedzkich pracowników, że stanęli murem za ludźmi, których nawet nie znają. Gdyby takie standardy stosowano w innych państwach, to wielkie korporacje musiałyby się dostosować i świat byłby dzisiaj lepszym miejscem.
Więcej o Tesli przeczytacie w: