Kraków stawia na samochody. Komunikacja publiczna nie spełnia oczekiwań mieszkańców
ZTP Kraków zmierza do ograniczenia ruchu samochodowego w mieście, a jednocześnie zachęca do korzystania z tej formy transportu.
Zarząd Transportu Publicznego z Krakowa opracowuje plany stworzenia strefy czystego transportu. Są one dość radykalne, a strefa docelowo ma objąć praktycznie całe miasto. Dla mieszkańców chcą przygotować szereg zachęt, by zrezygnowali z samochodów spalinowych. Na tapecie z pomysłami są dopłaty do zakupu rowerów elektrycznych, czy bezpłatny bilet na komunikację zbiorową na dwa lata. Żeby ta ostatnia propozycja była atrakcyjna, miło byłoby, gdyby sama siatka połączeń stawała się coraz bardziej atrakcyjna dla mieszkańców.
ZTP Kraków mogło zapomnieć powiedzieć o swoich planach ZTP Kraków, bo chyba jednak nie planują zachęcać pasażerów do korzystania z miejskiego transportu.
Cięcia kursów w Krakowie
MPK będzie realizować codziennie 25 kursów mniej. Wydawać by się mogło, że połączeń powinno przybywać, żeby już przed nadejściem strefy przekonywać mieszkańców do korzystania z miejskiej komunikacji, no ale nie. Niestety, będzie odwrotnie, lecz najbardziej przewrotne jest uzasadnienie tej decyzji.
Likwidacja niektórych linii ma zmierzać do poprawy punktualności. Niektóre autobusy stały w korkach i nie były w stanie dojechać na czas. Problemu korków najwidoczniej nie da się rozwiązać, dlatego spóźnialską linię należy zlikwidować, wtedy o spóźnieniach na pewno nie będzie mowy. Gdyby tylko istniał magiczny sposób na korki, jak przesadzenie ludzi z samochodów do komunikacji miejskiej, to może dałoby się coś poradzić, no ale się nie da. Za to poprawa punktualności jest gwarantowana, jak się wyrzuci ze szkoły najsłabszych uczniów, to średnia ocen na pewno wzrośnie. Punktualność w Krakowie też.
Padają nawet argumenty, którym nie można odmówić słuszności. Od dawna wiadomo, że Kraków ma problem z naborem na miejskich kierowców. Od ręki znalazłoby zatrudnienie nawet kilkadziesiąt takich osób, ale chętnych jest niewystarczająco wielu.
Niestety ten prawdziwy argument dość szybko przykrywany jest innym, o większym stopniu abstrakcji. ZTP twierdzi, że powyższe zmiany mają odpowiadać oczekiwaniom wielu pasażerów. Jednocześnie ZTP prosi o wyrozumiałość. Trochę nie wiem, za co tu być wyrozumiałym, skoro właśnie spełniono prośby mieszkańców miasta. A, już wiem. Wszyscy chcieliby jeździć wyłącznie samochodami, gdyby mieli taką możliwość, to właśnie jest im dawana. Jeszcze tylko zlikwidujmy strefy płatnego parkowania, pozwólmy parkować dosłownie wszędzie, a oczekiwania mieszkańców zostaną w pełnie spełnione.
Coś tu komuś umyka
Jeżeli pasażerowie spóźniających się linii odczuwali ciągłe zdenerwowanie, to znaczy, że zależało im, żeby gdzieś dojechać. Jak się linię zlikwiduje, to nie dojadą, a już na pewno nie w sposób w jaki by chcieli. Wydaje się, że ich rzeczywistym oczekiwaniem jest rozwiązanie problemu w taki sposób, żeby jednak z autobusów dało się korzystać, a nie ich zniknięcie.
Część z nich na pewno da sobie z komunikacją spokój i zamiast z mniej dogodnych połączeń, zacznie korzystać z samochodów. Tym samym Kraków jednocześnie realizuje dwie sprzeczne akcje. Z jeden strony chciałby, żeby ludzie porzucali samochody, z drugiej strony sam wpycha mieszkańców w ich objęcia.
Trochę nie zazdroszczę tej sytuacji ZTP, bo autobusy bez kierowców faktycznie nie bardzo są w stanie jeździć, ale szczerość czasami jest lepsza niż malowanie płotu szósta warstwą farby. Klient, petent czasami woli usłyszeć: nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi, które to zdanie w tej sytuacji brzmiałoby: nie mamy kierowców autobusów, korki są nie do ogarnięcia i dlatego nie da się zagwarantować poprawnej realizacji niektórych kursów.
Zamiast tego mieszkańcy mogą się śmiało przesiąść do samochodów, bo skoro jakieś rozwiązanie się nie sprawdza, to trzeba je zlikwidować. W Krakowie akurat ze sprawdzaniem się problem ma komunikacja miejska. Oby do powstania strefy czystego transportu jej się poprawiło.