REKLAMA

5 tys. zł za jedno ładowanie elektryka. Pomyłka? Opłata pobrana, to po co drążyć

Pewien nieszczęśnik chciał podładować swój samochód elektryczny korzystając z publicznej ładowarki. I wszystko mogłoby się skończyć normalnie, ale po pewnym czasie wystawiono mu rachunek na ponad 5 tys. zł.

5 tys. zł za ładowanie
REKLAMA

Historię ujawnił francuski portal o charakterze lokalnym Sud Ouest. Wg niej, John Stephen, brytyjski emeryt mieszkający w małej miejscowości Charente-Maritime we Francji, był na udanych wakacjach w Hiszpanii. Powoli zbierając się do powrotu pomyślał, że naładuje baterie swojego elektrycznego MG4, po czym wróci do domu we Francji. Jednak tam dostał niemiłą niespodziankę.

Myślał, że 300 zł to już dużo

REKLAMA

Było to dokładnie 25 grudnia 2024 r. Jak sam podkreśla, skorzystał z publicznej stacji ładowania, na której pobrał 18,88 kWh energii, za co zapłacił 71,77 euro (307 zł) poprzez kartę Shell. Uznał tę kwotę za wygórowaną, ale zaakceptował ją. Następnie wysłał samochód transportem, a on wraz z małżonką udał się taksówką na lotnisko i wrócił do domu.

MG4

Po powrocie do Francji, małżeństwo emerytów prowadzących niewielki domek letniskowy, w styczniu otrzymało rachunek od koncernu Shell za ładowanie swojego samochodu elektrycznego w terminalu na parkingu w Madrycie. Na nim widniała kwota o wysokości bagatela 1124 euro (4808 zł). Kwota ta została nawet pobrana bezpośrednio z jego konta bankowego, co dało w sumie 1195 euro (5112 zł).

Zgodnie z drugim rachunkiem, MG4 miało być podłączone w dniu 25 grudnia o godzinie 12:34 i miała trwać przez 12 dni. Jednakże, para twierdzi, że w tym czasie auto było już u pośrednika, a oni jechali taksówką na lotnisko - John jako dowód miał wszystkie rachunki, a także listę przejazdów z aplikacji Uber.

O samochodach elektrycznych przeczytasz tutaj:

Operator karty unika odpowiedzialności

John nie był w stanie odzyskać swoich pieniędzy. Wysłał mailem wiadomość do firmy Shell Recharge, opisując swój problem i pokazując dowody, że został oszukany, lecz odpowiedziała mu cisza. Niezrażony, następnie wysłał listy polecone w języku angielskim i francuskim do centrali w Amsterdamie, ale znów nie uzyskał żadnej reakcji.

W końcu spróbował zadzwonić pod numer pomocy technicznej w przypadku awarii terminala - tu natknął się na osobę z Irlandii, która nareszcie zechciała z nim porozmawiać. Powiedziała mu ona, że rozliczenie owszem jest nieprawidłowe, ale odmówiła skontaktowania się z centralą.

REKLAMA

Ostatnią deską ratunku było napisanie listu do działu finansowego - znowu nic. Po tej porażce złożył pozew przeciwko firmie, wyczekując sprawiedliwości poprzez drogę prawną. Teraz Brytyjczyk dezaktywował swoją kartę, a w domu zainstalował ładowarkę samochodową, którą podłączył do swoich paneli fotowoltaicznych.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-15T13:34:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T14:24:12+02:00
Aktualizacja: 2025-04-13T10:57:45+02:00
Aktualizacja: 2025-04-12T10:13:06+02:00
Aktualizacja: 2025-04-11T19:19:59+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA