REKLAMA

Najbrzydszy samochód elektryczny świata znajduje się w Polsce i mamy jego zdjęcia

Jaki jest najbrzydszy samochód elektryczny świata? Na to pytanie jeszcze nie szukaliśmy odpowiedzi, ale teraz już nie musimy, bo znalazła się sama. Oto on – nazywa się Mia Electric i został sfotografowany w Trójmieście.

Mia Electric
REKLAMA

Ktoś napisał w polskim internecie, że Mia wygląda jak nieślubne dziecko Fiata Multipla i Smarta ForTwo. To bardzo trafne spostrzeżenie, a autorem tej opinii był… właściciel takiego samochodu. Na forum elektroda.pl założył nawet cały wątek, w którym opisuje swoje doświadczenia z tym niecodziennym pojazdem. Zacznijmy jednak od początku.

REKLAMA

Mia Electric - skąd się wzięła?

W latach 10. XXI wieku francuska firma Mia Electric z siedzibą w Cerizay rozpoczęła produkcję ekologicznych samochodów elektrycznych. Jej flagowy model, Mia miał silnik o mocy 13 KM i akumulator 8 kWh (w późniejszych wersjach rozbudowany do 12 kWh), oferujący zasięg do 90 km (wersja z większą baterią teoretycznie 120 km) oraz prędkość maksymalną 100 km/h. Pojazd występował w trzech wersjach długości i wszystkie spełniały europejskie normy bezpieczeństwa – wyposażono je m.in. w ABS i poduszkę powietrzną. Produkcję rozpoczęto w 2011 roku, a sprzedaż rok później. Niestety, już w 2013 roku firma zbankrutowała, a w kolejnym została zlikwidowana. Łącznie sprzedano m.in. 843 aut we Francji.

Dziś marka Mia należy do Szwajcarów, którzy ulepszyli samochód i nazwali swój projekt Fox E-Mobility MIA 2.0. Firma ma stronę internetową z ładnymi grafikami, ale pojazd nie trafił (jeszcze) do sprzedaży. Może to i lepiej, bo z pewnością powtórzyłby „sukces” pierwowzoru.

A jak się żyje z pierwowzorem?

Wszystko wiemy dzięki użytkownikowi Elektrody o nicku Maxxc, który przez ponad dwa lata użytkowania poznał ten pojazd od podszewki. Jego zdaniem Mia Electric to auto z charakterem. Mimo kompaktowych rozmiarów zabiera cztery osoby, a jego zasięg (120 km latem) i prędkość (maks. 110 km/h z górki) sprawdzają się w miejskiej jeździe. Zakupiony z niskim przebiegiem (3 tys. km), przez kolejne 10 tys. km sprawował się dość niezawodnie, choć zimą bywało krucho – grzałka 1,5 kW ledwo odmarzała szybę, a mróz uniemożliwiał ładowanie, wymagając kreatywnych rozwiązań, jak podgrzewanie baterii farelką.

Akumulator LiFePo4 o pojemności 12 kWh ładuje się w 6 godzin, ale tylko w dodatnich temperaturach, co czasem wymagało „rozruchu terenowego” – przejechania kilku kilometrów, by ogrzać ogniwa. Awarie? Głównie kaprysy elektroniki i zacięte szczęki hamulcowe. Dodatkowy smaczek? Brak oryginalnego radia, które handlarz sprzedał przed dostarczeniem auta. Maxxc wspomina, że części pasują z zupełnie różnych pojazdów – np. przednie klocki i zaciski hamulcowe pochodzą z Range Rovera, a elementy zawieszenia to niemal losowy zbiór podzespołów z francuskich, angielskich i niemieckich aut. Tylne cylinderki hamulcowe to prawdopodobnie Ford Transit. I tak dalej…

W Trójmieście mieszka pewien zapaleniec nietypowych pojazdów elektrycznych. Na jego podwórku roi się od takich konstrukcji – pisaliśmy nawet o zauważonym tam elektrycznym dostawczaku. Cały tekst na ten temat znajduje się tutaj:

Czyżby tym tajemniczym pasjonatem był właściciel trójmiejskiej Mii Electric? Bardzo możliwe.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-07T10:03:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-06T10:03:07+02:00
Aktualizacja: 2025-04-04T16:19:09+02:00
Aktualizacja: 2025-04-04T10:09:27+02:00
Aktualizacja: 2025-04-03T16:13:44+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA