Ministerstwo: jeśli na stacji nie będzie wódki, ceny paliw wzrosną
Minister energii Miłosz Motyka nie popiera zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Obawia się, że wszyscy za to zapłacimy. Ciekawe, dlaczego.

Temat zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych co jakiś czas powraca, ale wygląda na to, że w końcu jego zwolennicy osiągną cel. Z jednej strony nie brakuje tradycyjnych głosów o „zamachu na wolność”. Z drugiej, trudno mi dyskutować z argumentami o tym, że zwroty takie, jak „miejsce stworzone dla kierowców” i „alkohol” średnio się ze sobą zgrywają. Zakaz sprzedaży napojów wyskokowych na stacjach może sprawić, że niektórzy spośród kierowców, którzy zamierzali wyskoczyć po paru piwkach po kilka kolejnych, zostaną jednak w domu.
Trwają konsultacje w sprawie zakazu
Ministerstwo Zdrowia konsultuje obecnie ten projekt z Ministerstwem Energii. Jak podaje PAP opierając się na danych tego drugiego resortu, w Polsce działa ok. 8 tys. stacji paliw, z czego 5,5 tys. posiada koncesję na alkohol. Wszystkich punktów sprzedaży alkoholu jest w Polsce ok. 119 tys. - więc udział stacji paliw w tej liczbie wynosi ok. 4,6 proc., a sprzedaż produktów alkoholowych na stacjach paliw stanowi ok. 2 proc. globalnej sprzedaży.
Minister Energii Miłosz Motyka w opinii do projektu ustawy o zakazie napisał, że jest przeciwny, ponieważ obawia się wzrostu cen paliw. „Zamknięcie kanału sprzedaży alkoholu na stacjach prawdopodobnie przekieruje tę sprzedaż na inne okoliczne punkty sprzedaży alkoholu. Budzi to wątpliwości z perspektywy równego traktowania przedsiębiorców i zasad wolnej konkurencji – taka regulacja ingeruje w strefę wolności tylko jednej grupy przedsiębiorców" - napisał. Zauważył też, że koszty prowadzenia stacji są większe niż przy zwykłym sklepie, a znaczenie sprzedaży alkoholu dla ich rentowności jest „nieproporcjonalnie duże”.
„Zakaz sprzedaży alkoholu na stacji paliw prawdopodobnie przełoży się na przeniesienie marży na inne produkty, m.in. paliwa ciekłe, co w praktyce może spowodować wzrost cen paliw w kraju" - dodał minister.
Stacje nie mają lekko
Jak argumentuje Motyka, prowadzenie stacji obecnie i tak nie jest łatwe. „Obok czynników gospodarczych, takich jak rosnące koszty pracy i energii, dużym wyzwaniem dla stacji paliw pozostaje także otoczenie regulacyjne. W ostatnim czasie stacje paliw zostały zobowiązane do wprowadzenia benzyny E10, co wymagało odpowiedniej logistyki oraz przygotowania personelu. Do nowych zadań należało również przygotowanie działalności do wdrożenia Krajowego Systemu e-Faktur, czy też dostosowanie się do nowego systemu kaucyjnego dotyczącego zużytych opakowań po napojach” - napisał i wspomniał też o rosnącym udziale paliw alternatywnych.
Czy powinniśmy się zlitować i pozwolić na sprzedaż alkoholu na stacjach?
Nie do końca wiem, skąd obawy akurat o zwiększenie cen paliw. Czy istnieje zakaz dorzucania marży na hot dogach albo kawie? Sprzedaż paliw i tak stanowi stosunkowo niewielką część zysków stacji, więc bardziej opłacalne będzie zwiększenie cen batoników, płynu do spryskiwaczy albo wycieraczek. I tak nie jest już tanio, uważam jednak ministerialne uwagi za przesadzone. Przed wprowadzeniem jakiegoś prawa wszystkim się wydaje, że po wszystkim świat niechybnie się już zawali. Wciąż trwa. Tak będzie i tym razem.







































