Odkryto największego pechowca Warszawy. Dostał mandat za wjeżdżanie do SCT
Warszawska strefa czystego transportu działa od lipca 2024 r. Już po kilkunastu miesiącach pierwsza osoba dostała mandat, choć pewnie powinien dostać go jej samochód.

Stołeczna strefa czystego transportu jest trochę na niby. Niby formalnie działa od ponad kilkunastu miesięcy, ale tak naprawdę to niezbyt działa. Pokazuje, że można być trochę w ciąży. Działa „niezbyt”, bo władzom brakuje narzędzi do egzekwowania przepisów. W teorii niektóre pojazdy nie mogą wjeżdżać, w praktyce nie wiadomo, ile z nich to robi. Dlatego jest problem z karaniem niepokornych. I wtem, nadszedł prawdziwy pechowiec.
Pechowiec z Warszawy
Mimo braku systemu i z działaniami trochę pozorowanymi udało się komuś wlepić mandat za nieuprawniony wjazd do strefy. Ustawowo wynosi on 500 zł. Informuje nas o tym reporter radia RMF, Przemysław Mzyk.
Osoba, którą ukarali strażnicy miejscy, miała wjechać do strefy czystego transportu 6 razy. Dopuszczalny limit na wjazd samochodem niespełniającym wymogów strefy to tylko 4 razy w roku.
Mam dwa pytania. Pierwsze, dlaczego nie został ukarany za piątym razem? Drugie, czy strażnicy mają dobrą pamięć do twarzy?
Mandat dla samochodu
Pamiętam, jak chciałem się dowiedzieć, kto będzie kontrolował wjazdy do strefy i w jaki sposób. Nie uzyskałem klarowanej odpowiedzi, a w zasadzie nie uzyskałem jej wcale. Trudno się dziwić, bo nie było to wtedy przemyślane. Zamiast systemu kamer na każdym wjeździe do strefy, mamy wyrywkowe kontrole straży miejskiej.
Problem jest taki, że w celu udowodnienia komuś przekroczenia limitu wjazdów do strefy nieuprawnionym pojazdem, trzeba wszystkie te wjazdy zarejestrować. Musi istnieć system rejestrujący samochody. Załóżmy więc, że już powstał, tylko nie wiemy, jak działa. Powinien więc wychwycić już piąty wjazd do strefy i wtedy należało pechowca ukarać. Ale w sumie ta liczba nie jest taka istotna.
Co to jest wjazd do strefy?
Może wjazdy odbyły się błyskawicznie jeden po drugim, a raczej szósty po piątym i dlatego nie zdążyli wystawić mandatu po wjeździe numer 5? Tu pojawiają się pytanie szczegółowe. Na przykład takie: jak definiujemy wjazd do strefy, czy jest to każdorazowe przekroczenie wirtualnej linii, czy naruszenie granic w ciągu jednego dnia? Jeśli wjechałem raz i tylko na minutę opuszczę strefę, i tak trzy raz co minutę, to już zużyłem swój limit czterech wjazdów i zajęło mi to kilka minut?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi, ale musimy zadać jeszcze jedno. Czy istniejący system rejestruje wjazdy samochodów, czy ludzi? Zakładam, że system zarejestrował sześciokrotny wjazd w ciągu jednego roku jednego pojazdu. Zakładam również, że nie rejestruje i nie rozpoznaje, kto prowadzi samochód. Za każdym z sześciu razy kierowcą jednego auta mogła być inna osoba.
Auto pechowiec
Mogę sobie wyobrazić, że ten pechowiec to faktycznie osoba, której po jednej cegle na głowie, od razu spada na beret cały budynek - jednostka udręczona przez los w sposób doskonały. Dlatego mogło tak być, że sześć razy zatrzymywała go straż miejska, legitymowała i odnotowywała to zdarzenie. Dzięki temu ustalili, że przekroczył limit. Może mają też świetną pamięć do twarzy i rozpoznawali go na zdjęciach.
Oczywiście, że mogło być różnie, ale jeśli ktoś jest jedyną osoba na świecie, która dostała mandat za wjazd do strefy czystego transportu w Warszawie, to nie traciłbym na jej miejscu pieniędzy na granie w loterie pieniężne. Inne wytłumaczenie jest takie, że to nie był ktoś z wyjątkowym pechem, a bardziej ktoś, kto codziennie i z premedytacją wjeżdżał do strefy. Tak często, że miarka się przebrała i znaleziono sposób, by ukarać go mandatem.
Myślę, że warszawiakom żyłoby się lepiej i bardziej respektowaliby przepisy, gdyby ujawniono im, jak skonstruowany jest system kontroli i czy na pewno istnieje.







































